Powyborcze klęski i sukcesy

Powyborcze klęski i sukcesy
Spójrzmy uważniej na polskie podwórko. Tutaj największe emocje budzi sukces wyborczy Nowej Prawicy i kompletne fiasko projektów Europa Plus Twój Ruch i Polski Razem (fot. PAP/Tomasz Gzell)

Niedzielne wybory do Parlamentu Europejskiego były znacznym wydarzeniem medialnym, ale dla ogółu społeczeństwa okazały się mało ważne. Niska frekwencja okazała się korzystna dla Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego. Po latach na politycznym marginesie kontrowersyjny polityk i publicysta doczekał niewielkiego frekwencyjnego sukcesu. Zdecydowanie wygrał za to Kraków, którego mieszkańcy w referendum zorganizowanym razem z eurowyborami powiedzieli "NIE" Zimowym Igrzyskom Olimpijskim.

Po kilku zwrotach akcji (prowadzenie Platformy Obywatelskiej lub Prawa i Sprawiedliwości) Państwowa Komisja Wyborcza w poniedziałkowy wieczór ogłosiła oficjalne wyniki. Platforma odniosła nieznaczne zwycięstwo nad PiS (32,13 proc. głosów do 31,78). Warto dodać, że w dwóch poprzednich wyborach do PE przewaga PO nad PiS była zdecydowanie większa i stopniowo malała. Wynika to nie tylko z faktu, że PO po blisko dwóch kadencjach rządzenia coraz trudniej przekonać do siebie elektorat, ale i z tego, że PiS bardzo rzadko jawi się dziś jako partia eurosceptyczna.

Na marginesie: to jednak dziwne, że urzędującemu ministrowi premier pozwala na kandydowanie do europarlamentu. To casus Bogdana Zdrojewskiego z PO, dotychczas ministra kultury. Czy praca wysokiego urzędnika państwowego jest mniej istotna niż objęcie funkcji europarlamentarzysty? Niewykluczone, że jednak minister Zdrojewski wybrał solidną dietę europosła nad niepewną przyszłość w Polsce...

DEON.PL POLECA

W skali Unii Europejskiej frekwencja nie była najgorsza: 43,1 proc. W Polsce wynosiła 23,82 proc.: niższa była tylko w Słowenii, Czechach i na Słowacji. Zdecydowanie wyższa (nie licząc krajów gdzie obowiązuje przymus głosowania) była za to na Malcie (74,8 proc.), we Włoszech (60 proc.) i w Grecji (57, 4 proc.). Ponadto ponad pięćdziesiąt procent obywateli Danii, Irlandii i Szwecji uznało, że warto wziąć udział w wyborach do PE. To pokazuje, że po dziesięciu latach od niedawno hucznie obchodzonego wejścia naszego kraju do UE w niewielkim tylko stopniu czujemy się współodpowiedzialni za unijne instytucje.

Choć równocześnie w porównaniu z kilkoma krajami Zachodu nasi eurosceptycy nie mają zbyt wielkiej siły przebicia. Cztery mandaty dla Kongresu Nowej Prawicy (7,15 proc. głosów) to oczywiście sukces tej partii, ale znacznie większy odnieśli choćby angielscy eurosceptycy z Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa kierowanej przez Nigela Farage, znanego z ekscentrycznych wystąpień w PE. Nie zaskakuje także, że w czasach kryzysu społeczno-gospodarczego w skali całego kontynentu do głosu doszły radykalne ugrupowania prawicowe i lewicowe, otwarcie kontestujące realia unijne i wewnątrzkrajowe - wymienię tylko sukcesy wyborcze francuskiego Frontu Narodowego i greckiej Syrizy - Koalicji Radykalnej Lewicy.

Spójrzmy uważniej na polskie podwórko. Tutaj największe emocje budzi sukces wyborczy Nowej Prawicy i kompletne fiasko projektów Europa Plus Twój Ruch (Janusz Palikot, Aleksander Kwaśniewski) i Polski Razem Jarosława Gowina. Janusz Korwin-Mikke, który ostatnio znikał z mediów tylko na chwilę, by nabrać oddechu między kolejnymi skandalizującymi wypowiedziami, zdecydowanie pomógł zejść ze sceny Jarosławowi Gowinowi. Długo przecież można było odnieść wrażenie, że to właśnie Gowin zostanie w polityce "ostatnim sprawiedliwym" polskiego liberalizmu gospodarczego.

Tymczasem kampania byłego ministra sprawiedliwości coraz bardziej wytracała impet: zbyt profesorska i nijaka w porównaniu z mocno seksistowskim, skandalizującym show, jakie z upodobaniem i wieloletnim znawstwem prezentował Janusz Korwin-Mikke w komercyjnych telewizjach, które zrobiły mu mnóstwo darmowej reklamy.

Trzeba jednak pamiętać, że sukces Nowej Prawicy to w dużej mierze skutek arytmetyki wyborczej, korzystnej dla tej partii ze względu na niską frekwencję. Gdyby elektoraty ugrupowań parlamentarnych bardziej się zmobilizowały, to słupek poparcia dla Kongresu Nowej Prawicy zdecydowanie by opadł. Choć zwraca oczywiście uwagę zdolność zmobilizowania szczególnie młodego, bardzo kapryśnego elektoratu. Zresztą, część tych młodych wyborców najprawdopodobniej wcześniej głosowała na Janusza Palikota, który w swojej karierze był już konserwatystą (jako wydawca tygodnika "Ozon"), liberałem i lewakiem.

I jeszcze jedno: jestem zdecydowanym przeciwnikiem JKM ale zwraca uwagę fakt, że mobilizuje on także mało w Polsce reprezentowany elektorat złożony z biedujących lub ledwo wiążących koniec z końcem drobnych przedsiębiorców. Z tym że JKM z typową dla siebie demagogią opisuje ich kłopoty jedynie jako winę państwa, a kompletnie pomija systemową niewydolność rynku opanowanego przez wielkie podmioty biznesowe i fakt, że to właśnie logika kapitalizmu transferującego zyski do najsilniejszych powoduje, że wielkie światowe koncerny płacą mniejsze daniny publiczne niż przysłowiowi "drobni sklepikarze". Niemniej jednak, pojawianie się Nowej Prawicy ponad pięcioprocentowym progiem pokazuje, że możliwa jest zupełnie nowa siła: motywowana liberalnie gospodarczo "partia protestu", wspierana przez pokolenie wychowane w praktycznym kulcie darwinizmu społecznego.

Warto ponadto odnotować, że dzięki niedzielnym wyborom do PE do aktywnej polityki wrócił Marek Jurek, lider Prawicy Rzeczpospolitej, jeden z nielicznych polskich chadeków, do niedawna skonfliktowany z PiS, teraz znów współpracujący z partią Jarosława Kaczyńskiego. Zdecydowanie mniej szczęścia miał Krzysztof Bosak, najbardziej medialny przedstawiciel Ruchu Narodowego, ugrupowania, które od dłuższego czasu dość histerycznie traktowane było przez mainstreamowe media jako symbol narastającego zagrożenia faszyzmem. Narodowcy zapowiadali już "obalenie republiki Okrągłego Stołu". Ale póki co znaleźli się na szarym końcu notowanych osobno partii. Choć, jak pisze Krzysztof Bosak na swoim mikroblogu, RN nie powiedział jeszcze ostatniego słowa - zbliżają się wybory samorządowe.

Na koniec przypomnę: niedawno obchodziliśmy dekadę Polski w Unii Europejskiej. Ale coraz większa liczba Polaków nie traktuje serio wyborów do europarlamentu. Myślę, że to nie tylko problem z nieufnością do unijnej biurokracji, ale narastające przekonanie, że polscy politycy spędzają czas w Brukseli zupełnie bezproduktywnie. I najwyraźniej nie chcą/nie potrafią nas przekonać, że jest inaczej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Powyborcze klęski i sukcesy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.