Sąd Najwyższy, związki partnerskie i szturmowcy Imperium

Sąd Najwyższy, związki partnerskie i szturmowcy Imperium
Marcin Łukasz Makowski
Marcin Łukasz Makowski

Twardy orzech do zgryzienia zaserwował Sąd Najwyższy wszystkim, którzy z oburzeniem przyjęli słowa Jarosława Gowina o niezgodności ustawy o związkach partnerskich z art. 18 konstytucji.

Równie kiepsko mają ci, którzy kilka dni temu heroicznie bronili niezawisłości sądów po słynnych słowach sędziego Tulei o "stalinowskich metodach" działania CBA. Dlaczego? Bo Sąd Najwyższy jednoznacznie i stanowczo opowiedział się za interpretacją o niezgodności projektu ustawy z zapisem polskiej konstytucji, który gwarantuje prawną ochronę małżeństwa rozumianego jako związek kobiety i mężczyzny.  Skoro zatem można bronić tak błahej sprawy jak wypowiedź Tulei i powoływać się na niezależność wymiaru sprawiedliwości, jakimi metodami będzie można zdezawuować opinię Sądu Najwyższego? Zanim odpowiem na to pytanie (bo "niezależni eksperci" już zdążyli sprawę wyśmiać), spójrzmy na samą argumentację SN.

A ten nie silił się na kreatywność i prawną ekwilibrystykę, tylko w jasny i stanowczy sposób przypomniał, że konstytucja to nie jest księga porad przydatnych do prowadzenia państwa, ale najważniejszy dokument normatywnym z którego - co oczywiste - powinny wypływać wszystkie inne projekty ustaw. Jeśli zatem art. 18 stanowi, iż "małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej", nie można tworzyć instytucji w stosunku do rodziny konkurencyjnej, która przy mniejszych obowiązkach będzie mogła korzystać z udogodnień, jakie przysługują parom zawierającym związek małżeński, i biorącym na siebie ciężar wychowania przyszłych obywateli.

DEON.PL POLECA

Co ciekawe, Sąd Najwyższy nie bał się wytrącić z ręki wszelkim zwolennikom związków partnerskich ich największych argumentów - tolerancji i rzekomej dyskryminacji. "Konstytucyjne znaczenie małżeństwa dla istnienia rodziny uzasadnia szczególne unormowanie o charakterze protekcyjnym i promocyjnym w systemie prawa. Nie mogą być one kwestionowane z powołaniem na inne normy konstytucji, w szczególności art. 32 (zasada równości, zakaz dyskryminacji)" - ocenił Sąd.

Państwo nie jest instytucją neutralną światopoglądowo, i każdy kto żąda takiego modelu, buduje liberalną fikcję. Opinia SN jest zatem powrotem do korzeni Ustawy Zasadniczej, która wraz z preambułą i aksjologicznym uzasadnieniem obrony małżeństwa, jest dziedzictwem i zadaniem do wykonania, tak długo jak w demokratyczny sposób się owej Ustawy nie zmieni. Częste przy tej okazji powoływanie się zwolenników "kociej łapy" i małżeństw par homoseksualnych do tego, iż konkubinaty są częstą formą pożycia, w związku z tym powinny być prawnie unormowane - nie znajduje zrozumienia w wyroku SN. "Podobnie nie może być wiążącą dyrektywą dla ustawodawcy w suwerennym państwie stan prawny obowiązujący w innych państwach" - podkreśla się w opinii o projekcie ustawy. Wreszcie ktoś powiedział to jasno. Nie ma znaczenia, czy pewne zachowanie znajduje uznanie w innych krajach świata czy nie - Polska to państwo niezależne i jako takie stanowi prawo bez względu na "ogólni przyjęte normy", albo mówiąc po ludzku "bo ktoś tak robi".

Czytając uzasadnienie Sądu Najwyższego, na uwagę zasługuje jeszcze jedna kwestia, która w sejmowej debacie i całym zgiełku, niemal umknęła. Każdy, kto twierdzi, że na przywileje takie jak korzystne zasady rozliczenia podatku dochodowego zasługują żyjący ze sobą partnerzy tej samej płci i oburza się przy tym na stwierdzenia o seksualnym charakterze ich związku, zachowuje się jak hipokryta. Bo niby dlaczego, idąc ta logiką wyróżniać gejów i lesbijki, a np. nie przypadki sióstr, które na starość zdecydowały się zamieszkać razem, albo grupy przyjaciół, których nie wiążą relacje seksualne? Czy osoby takie darzą się mniejsza miłością, ponieważ nie idą ze sobą do łóżka? I czy związku z tym, powinno im się odmawiać praw, których domagają się zwolennicy ustawy o związkach partnerskich?

Takich paradoksów, na które zwraca uwagę Sąd Najwyższy, jest więcej. Szkoda, że o tym, iż państwo nie jest instytucją charytatywną i nie może promować zachowań, które nie są w jego żywotnym interesie potrzeba nam raz po raz przypominać. Dla wielu uzasadnienie to będzie skandaliczne, konserwatywne, zaściankowe i po prostu oburzające. Tym bardziej podoba mi się bezkompromisowa postaw sędziów Sądu Najwyższego, którzy w odróżnieniu od pana Tulei, nie silili się na kulawe analogie historyczne, ale najzwyczajniej w świecie wyciągnęli wnioski z obowiązującej nasz wszystkich Ustawy. W końcu nie może być tak, że ktoś chce mieć jabłko i zjeść jabłko. A do takiego modelu - konkurencyjnego i łatwiejszego w zerwaniu małżeństwa, ze wszystkimi jego przywilejami, zdają się dążyć sympatycy związków partnerskich. Życie w związku wymaga dojrzałości, również w odważnym braniu na siebie konsekwencji swoich decyzji. Nie zakładam rodziny - nie cieszę się prawami przysługującymi rodzinom - orzekł jasno SN.

Odrębnym, wartym krótkiego wspomnienia faktem jest poruszony na początku felietonu przypadek dyskredytowania opinii Sądu. W rozmowie z PAP, konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek powiedział iż art. 18 konstytucji "(…) nie wyklucza istnienia innych związków, niezależnie od tego, czy będzie to związek dwóch osób tej samej płci, czy też nie". Profesor dodał również, że na regulacje prawne powinno mieć wpływ "narastanie w społeczeństwie przekonania, że dany stan rzeczy jest stanem prawidłowym i nie budzi moralnej odrazy". Choć nie jestem prawnikiem i nie będę na takiego pozował, wydaje mi się dziwne iż profesor nie widzi w swojej argumentacji wyraźnej luki. Sam fakt braku zakazania jakiejś aktywności, nie oznacza jej prawną akceptację. Konstytucja RP nie wyklucza również istnienia konkurencyjnych dla policji oddziałów szturmowców Imperium z "Gwiezdnych Wojen", którzy np. cieszyliby się przywilejami emerytalnymi służb mundurowych, wykonując połowę ich obowiązków. Nie wiem jak dla Państwa, ale jak dla mnie Imperium "nie budzi moralnej odrazy". Może zatem naprawimy błąd USA i za jednym zamachem zrealizujemy odrzucony przez Kongres plan budowy Gwiazdy Śmierci?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Sąd Najwyższy, związki partnerskie i szturmowcy Imperium
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.