Smuda: to nie koniec, możemy osiągnąć cel

(fot. PAP/EPA/VASSIL DONEV UEFA)
PAP / ad

Selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski Franciszek Smuda z umiarkowanym optymizmem przyjął remis z Grecją 1:1 na inaugurację mistrzostw Europy w Warszawie. "To nie koniec, byłoby gorzej gdybyśmy przegrali" - przyznał.

Biało-czerwoni prowadzili od 17. minuty po bramce Roberta Lewandowskiego. Od 44. grali z przewagą jednego zawodnika, po czerwonej kartce dla Sokratisa Papastathopoulosa.

"W przerwie bardzo się motywowaliśmy, chcieliśmy ten wynik utrzymać. Niestety, za dużo graliśmy wszerz boiska i do tyłu. Grecy w dziesiątkę nie mieli nic do stracenia i udało im się strzelić gola. Po meczu powiedziałem piłkarzom: głowa do góry, to nie koniec turnieju, a wprost przeciwnie - wszystko dalej możliwe. Przed nami jeszcze dwa spotkania grupowe i dalej możemy osiągnąć cel, jakim jest awans. Byłoby gorzej gdybyśmy przegrali" - powiedział Smuda na konferencji prasowej.

DEON.PL POLECA

Szkoleniowiec nie zgodził się z opinią, że jego podopiecznym zabrakło sił i nie wytrzymali kondycyjnie trudów rywalizacji na Stadionie Narodowym.

"Jesteśmy dobrze przygotowani, było to widać na każdym treningu. Ale ta presja spowodowana pierwszym występem sprawiła, że być może na zespole spoczywał zbyt duży ciężar. Było widać, że niektórych piłkarzy presja spaliła. To młoda drużyna, która jeszcze nie uczestniczyła w turnieju. Grecy grali w mistrzostwach świata i kontynentu" - przyznał.

Smuda nie chciał komentować występu bramkarza Wojciecha Szczęsnego, który zawinił przy wyrównującym golu Dimitrisa Salpingidisa, a potem faulował tego gracza w polu karnym. Polak otrzymał czerwoną kartkę, ale zastępujący go Przemysław Tytoń obronił strzał z 11 metrów kapitana przeciwników Giorgosa Karagounisa.

"Nie będę na gorąco oceniał gry Szczęsnego. Na zgrupowaniu w Austrii ćwiczyliśmy karne; bardzo dobrze je bronił kontuzjowany obecnie Łukasz Fabiański. Ale Tytoń w meczach klubowych też pokazał, że potrafi bronić karne" - powiedział.

Selekcjoner Polaków zapytany o brak zmian w drugiej połowie, odpowiedział: "Miał wejść Paweł Brożek, ale strata gola pokrzyżowała nam plany".

Smuda odniósł się również do postawy lewego obrońcy Sebastiana Boenischa, który rywalizację o miejsce w składzie wygrał z Jakubem Wawrzyniakiem.

"Po tak długiej przerwie zagrał poprawnie, było widać, że jest fizycznie dobrze przygotowany. Z meczu na mecz powinien grać coraz lepiej" - stwierdził trener.

We wtorek 12 czerwca, w swym drugim występie w Euro 2012, Polacy zagrają w Warszawie z Rosją.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Smuda: to nie koniec, możemy osiągnąć cel
Komentarze (5)
S
Słaba
9 czerwca 2012, 14:21
To, że tylko chcą utrzymać wynik, było widoczne od początku drugiej połowy. :-( Trener Smuda w tym meczu to smuta, oby nie wielka smuta w przyszłości... ;-/ Ale dla Tytonia wielkie brawa!!! :-)
M
maroo
9 czerwca 2012, 11:04
 niestety smuda to idiota.  1. "chcielismy utrzymac wynik" 2. "strata gola pokrzyzowala nam plany" -  remisujemy a ten nie chce wpuscic napastnika? czyli trener chcial utrzymac remis a nie wygrac?  jeden wielki zal i smutek
B
Boryna
9 czerwca 2012, 10:35
Grecy zrobili Polakom prezent. Wynik 1:1 należy uznać dla Polski za szczęśliwy.  Rozpracowali Polaków całkowicie. Powinni wygrać minimum 2:1 ale cóż nie strzelili karnego a potem choć nie było spalonego, to sędzia nie uznał bramki. Propaganda na temat potencjału polskiej drużyny padła jak wszystko co tuskowe. Drużyna nie może opierać się na 2-3 zawodnikach. Obawiam się, że to było wszystko na co stać naszych piłkarzy. Teraz już będzie tylko gorzej.
G
gosc
9 czerwca 2012, 09:06
Zgadzam sie z Toba w 100%. Jak sie gra to po to, zeby wygrac, a nie utrzymac wynik. Tak mozna grac jak sie wygrywa 5:0, ale nie przy wyniku 1:0. Ot caly Smuda.
A
Anka
9 czerwca 2012, 08:13
W przerwie bardzo się motywowaliśmy, chcieliśmy ten wynik utrzymać. Zmora naszej piłki: utrzymać wynik! Gra się, żeby wynik poprawić, bo jeśli się gra, żeby go utrzymać, to się przegrywa. Najlepszą obroną jest atak - ale nasza drużyna pamięta o tym tylko podczas meczów z bardzo słabymi przeciwnikami...