Tego inwestorzy boją się najbardziej

(fot. sxc.hu)
Money.pl / pz

Obawy o niekontrolowane bankructwo Grecji i globalne spowolnienie gospodarcze będą nadal ciążyły na rynkach. Choć prawdopodobnie uświadczymy spadków, to jednak zakup przecenionych walorów może być dobrym posunięciem - o ile wierzymy, że Ateny nie upadną - pisze Artur Nawrocki, analityk portalu Money.pl.

Wtorkowe nagromadzenie złych informacji spowodowało paniczną wyprzedaż na światowych giełdach. Inwestorzy uciekali, ze wszystkiego co kojarzyło się z ryzykiem, do jedynej słusznej przystani jaką był amerykański dolar.

Co zatem spowodowało tak mocną wyprzedaż? Mniej ważnymi czynnikami były obawy o pogorszenie globalnej koniunktury, które miały swój wyraz w obniżeniu prognoz dotyczących gospodarki Chin oraz gorszych od oczekiwań danych PMI dla usług (Purchasing Managers Index), które powstają na podstawie ankiet przesyłanych do przedsiębiorstw z sektora usługowego.

Zdecydowanie większy wpływ na gwałtowne pogorszenie nastrojów miała Grecja. Rynki zdały sobie sprawę, że może zrealizować się czarny scenariusz, w którym to Ateny bankrutują w sposób niekontrolowany. Skutki tego wydarzenia są trudne do oszacowania, aczkolwiek Instytut Finansów Międzynarodowych wyliczył, że upadek Grecji będzie kosztował strefę euro ponad bilion euro. Co więcej - jak podaje niemiecki Der Spiegel - Grecy będą potrzebować jeszcze jednego pakietu ratunkowego o wartości 50 miliardów. Takie perspektywy nie zachęcają giełdowych graczy.

Inwestorzy mają przesłanki, żeby obawiać się czarnego scenariusza. Wydaje się, że zaplanowana wymiana obligacji, która ma trwać do 8 marca godziny 21.00, nie cieszy się popularnością wśród prywatnych wierzycieli. Jeśli 90 proc. z nich nie zgodzi się na wstępne warunki, to strona grecka wymusi taką zamianę.

To z kolei może spowodować, że ISDA uzna faktyczne bankructwo Aten. Tym czasem sama strefa euro może nie przyznać transzy potrzebnej na spłatę 14,5 miliarda euro zadłużenia, które Grecja musi spłacić 20 marca. Jeżeli nie otrzymają pomocy, to Ateny zbankrutują w sposób niekontrolowany.

Problemów w Europie nie zlekceważyli gracze z Wall Street. S&P500 zanotował największy spadek w tym roku tracąc 1,51 procenta. Minimalną nadzieję na środową sesję pozostawia zachowanie szerokiego indeksu w końcówce sesji, gdzie odrobił kilka punktów.

Złudzenia jednak nie pozostawia analiza techniczna. Mamy wyraźny sygnał sprzedaży i byki postanowią walczyć dopiero o linię 2200 punktów (na wykresie WIG20). Pocieszającym jest fakt, że zniżka nie znajduje odzwierciedlenia w obrotach. Znacznie gorzej wygląda sytuacja na niemieckim DAX-ie, gdzie spadek znacząco przekroczył zmienność ostatnich dni. Niepokoi fakt, że tak duże tąpnięcie nastąpiło po pół roku solidnych wzrostów. Strach był widoczny również na rynku towarowym. Spadające ceny surowców powinny nadal odstraszać od KGHM i JSW.

W środę najbardziej będziemy wyczekiwać decyzji Rady Polityki Pieniężnej dotyczącej stóp procentowych oraz raportu ADP opisujące tendencje zatrudnienia w Stanach Zjednoczonych. Eksperci szacują, że pracę znajdzie 205 tysięcy Amerykanów.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Tego inwestorzy boją się najbardziej
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.