Amerykański prezydent nie ujawnił więcej szczegółów na temat tych posunięć, o których zdecydował w następstwie sobotnich ataków na instalacje naftowe w Arabii Saudyjskiej. O ataki niektórzy wysocy rangą urzędnicy amerykańscy, w tym sekretarz stanu Mike Pompeo, oskarżyli Iran. Teheran temu zaprzecza.
Rosyjskie MSZ oświadczyło, że decyzja o zaostrzeniu sankcji na Iran jest destrukcyjna i niczego nie rozwiąże. Jak dodano, nowe sankcje, choć są bezskuteczne, to przynajmniej lepsze niż gdyby Trump wybrał rozwiązanie militarne.
Celem sobotnich ataków były instalacje naftowe saudyjskiego koncernu Aramco w Bukajk i Churajs na wschodzie Arabii Saudyjskiej. Oficjalnie do ich przeprowadzenia przyznali się sprzymierzeni z Iranem jemeńscy rebelianci Huti, co zdaniem Teheranu miało być "ostrzeżeniem" dla Saudyjczyków, którzy dowodzą koalicją walczącą w Jemenie z Huti od 2015 roku.
Ataki zakłóciły globalne dostawy ropy naftowej; nastąpiło wstrzymanie produkcji 5,7 mln baryłek ropy dziennie, czyli ok. 50 proc. całkowitej produkcji Aramco (5 proc. globalnej podaży). Saudyjskie władze zapowiedziały, że krajowa produkcja ropy zostanie przywrócona do poprzedniego poziomu do końca września.
Rijad zapowiedział, że dostarczy dowodów łączących Iran z atakiem.
Wiceprezydent USA Mike Pence powiedział w poniedziałek, że jeżeli Iran przeprowadził ataki na saudyjskie instalacje naftowe, aby zmusić prezydenta Trumpa do zrezygnowania z sankcji gospodarczych nałożonych na Teheran, to taka próba się nie powiedzie.
Po jednostronnym wycofaniu się USA w 2018 roku z porozumienia nuklearnego światowych mocarstw z Iranem, Stany Zjednoczone przywróciły sankcje gospodarcze na Iran.
Skomentuj artykuł