Trump poparł wysłanie żołnierzy na Ukrainę i pochwalił rosyjski postulat przeprowadzenia wyborów

Prezydent USA Donald Trump oznajmił we wtorek, że popiera ewentualne wysłanie żołnierzy do Ukrainy przez Europę, jednak Stany Zjednoczone nie wezmą w tym udziału ze względu na dużą odległość. Wyraził również zadowolenie z wyników rozmów w Rijadzie, poparł rosyjską propozycję przeprowadzenia wyborów w Ukrainie oraz zapowiedział spotkanie z Władimirem Putinem jeszcze w lutym.
- Donald Trump wyraził aprobatę dla ewentualnego wysłania wojsk przez kraje europejskie do Ukrainy jako gwarancji bezpieczeństwa, ale zaznaczył, że Stany Zjednoczone nie zamierzają angażować własnych żołnierzy, argumentując to dużą odległością.
- Trump pochwalił wyniki rozmów w Rijadzie między USA a Rosją, twierdząc, że Rosja chce pokoju. Sceptycznie odniósł się do niezadowolenia Ukrainy z braku miejsca przy stole negocjacyjnym, sugerując, że konflikt powinien zostać rozwiązany wcześniej.
- Prezydent USA poparł ideę przeprowadzenia wyborów w Ukrainie, twierdząc, że nie jest to związane z żądaniami Rosji, ale z długim okresem bez wyborów w kraju. Skrytykował również niskie poparcie dla obecnych władz Ukrainy.
- Trump zasugerował możliwość spotkania z Władimirem Putinem jeszcze w lutym. USA i Rosja zgodziły się na powołanie mechanizmu konsultacji oraz zespołów negocjacyjnych dotyczących zakończenia wojny. Rozmowy obejmą także kwestie sankcji i przyszłej współpracy geopolitycznej.
Trump z entuzjazmem odniósł się do wtorkowych rozmów w Rijadzie z udziałem delegacji z USA i Rosji na wysokim szczeblu, twierdząc, że jest po nich "dużo bardziej pewny", że Rosja chce pokoju.
"(Rozmowy) były bardzo dobre. Rosja chce coś zrobić. Chcą powstrzymać to dzikie barbarzyństwo" - zapewnił, komentując spotkanie podczas konferencji prasowej w swojej posiadłości Mar-a-Lago na Florydzie.
Trump: Ameryka nie wyśle własnych wojsk na Ukrainę
Z aprobatą - mimo wyrażonej w Rijadzie dezaprobaty przez rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa - wyraził się też o idei umieszczenia europejskich sił w Ukrainie w ramach gwarancji bezpieczeństwa dla tego kraju. Zaznaczył jednak, że Ameryka własnych wojsk nie wyśle.
- Jeśli oni chcą to zrobić, to świetnie. Jestem za (...) Wiem, że Francja o tym wspomniała. Inni o tym wspomnieli. Wielka Brytania o tym wspomniała, ale tak, jeśli zawrzemy porozumienie pokojowe, myślę, że mając tam wojska, z punktu widzenia Europy, my nie będziemy musieli tam niczego umieszczać, ponieważ jesteśmy bardzo daleko - powiedział Trump.
Pytany, czy zgodziłby się w ramach rozmów wycofać wszystkie amerykańskie siły z Europy, Trump odparł, że nie chce tego robić, ale też że nikt do niego się o to nie zwracał.
Prezydent zbywał też obawy strony ukraińskiej o to, że nie była ona uczestnikiem rozmów, sugerując, że Ukraina powinna była sama doprowadzić do zakończenia wojny.
"Słyszę, że są źli, że nie mają miejsca (przy stole negocjacyjnym). Cóż, mają miejsce od trzech lat, a można było to załatwić dużo wcześniej, nawet słaby negocjator mógłby to załatwić lata temu, bez utraty dużej ilości ziemi, bardzo małej ilości ziemi, bez utraty życia i bez utraty miast, które po prostu leżą" - mówił Trump. "Powinni byli to zakończyć trzy lata temu. Nigdy nie powinni byli tego zaczynać. Mogliby zawrzeć umowę. Ja mógłbym zawrzeć umowę dla Ukrainy, która dałaby im prawie całą ziemię, wszystko, prawie całą ziemię. I nikt by nie zginął" - powtarzał.
Trump poparł rosyjski postulat zorganizowania wyborów w Ukrainie
Prezydent poparł też rosyjski postulat zorganizowania wyborów w Ukrainie, choć jak stwierdził, nie ma to żadnego związku z tym, że żądają tego Rosjanie.
- Cóż, mamy sytuację, w której nie mieliśmy wyborów na Ukrainie, gdzie mamy stan wojenny(...) Mamy przywódcę w Ukrainie, który - nie chcę tego mówić, ale ma 4 proc. poparcia. I ma kraj, który został rozwalony na kawałki" - powiedział. "Jeśli chcą mieć miejsce przy stole, czy ludzie z Ukrainy nie musieliby powiedzieć: +Minęło dużo czasu, odkąd mieliśmy wybory+?. To nie jest kwestia Rosji. To coś, co pochodzi ode mnie i wielu innych krajów również - mówił Trump.
Pytany przez dziennikarzy, czy spotka się z Władimirem Putinem jeszcze w lutym, Trump odparł tylko, że "prawdopodobnie". Wcześniej w Rijadzie doradca Putina Jurij Uszakow powiedział, że spotkanie prezydentów jest mało prawdopodobne w przyszłym tygodniu.
Jak powiedział po wtorkowym spotkaniu w Arabii Saudyjskiej sekretarz stanu USA Marco Rubio, było ono "pierwszym, choć ważnym krokiem w trudnej, długiej podróży".
Choć członkowie delegacji odmawiali podania szczegółów na temat ewentualnego kształtu porozumienia, doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz stwierdził, że USA chcą, by pokój był trwały, a "praktyczna rzeczywistość jest taka, że będą dyskusje o terytorium i będą dyskusje o gwarancjach bezpieczeństwa".
Rubio poinformował, że we wtorek USA i Rosja zgodziły się co do czterech rzeczy: ustalenia mechanizmu konsultacji, by zająć się spornymi kwestiami w stosunkach dwustronnych i znormalizować działania ambasad, powołania zespołów negocjatorów do rozmów na temat zakończenia wojny w Ukrainie, uruchomienia rozmów na wysokim szczeblu, i by "rozpocząć dyskusję, przemyślenie i zbadanie zarówno współpracy geopolitycznej, jak i gospodarczej, która mogłaby wyniknąć z zakończenia konfliktu na Ukrainie".
Sekretarz stanu stwierdził, że ewentualny pokój musi być akceptowalny dla wszystkich stron, wliczając to również Europę. Pytany o to, czy rozmowy dotyczyć będą zniesienia sankcji, Rubio stwierdził, że nie będzie prowadził publicznych "prenegocjacji", lecz sugerował, że tak się stanie, twierdząc, że "sankcje wprowadzono z powodu wojny". Dodał też, że swoje sankcje nałożyła też Unia Europejska, co sprawia że "będzie musiała być przy stole w pewnym momencie.
Źródło: PAP / pk
Skomentuj artykuł