Ustawa budżetowa na 2010 r. uchwalona

Teraz ustawą zajmie się Senat. Zgodnie z harmonogramem prac nad budżetem najpóźniej 26 stycznia ustawa zostanie wysłana do podpisu prezydenta (fot. sxc.hu)
PAP/ pszajer

Uchwalona ustawa zakłada, że w przyszłym roku deficyt budżetowy nie przekroczy 52 mld 214 mln 216 tys. zł. Dochody mają wynieść 248 mld 868 mln 601 tys. zł, wydatki - nie więcej niż 301 mld 82 mln 817 tys. zł. Przychody z prywatyzacji osiągną ok. 25 mld zł.

Ministerstwo Finansów przewiduje, że w 2010 r. z podatków ma wpłynąć do budżetu ponad 223 mld zł. Z tego z VAT 106, 2 mld zł, z akcyzy 53 mld zł, z podatku od hazardu 1,5 mld zł, CIT 26,3, PIT 36 mld zł.

Posłowie odrzucili ponad sto poprawek i tzw. wniosków mniejszości. Większość z nich stanowiła tzw. poprawki regionalne. Ich źródłem finansowania miały być m.in.: rezerwa na współfinansowanie projektów finansowanych ze środków UE, zwiększone dochody czy ograniczenie wydatków na obsługę długu publicznego.

Różne opinie na temat przyszłorocznego budżetu mają ekonomiści. Zdaniem Janusza Jankowiaka z Polskiej Rady Biznesu, deficyt będzie niższy, niż ten zapisany w ustawie budżetowej. - Spodziewałbym się, że zarówno dochody podatkowe państwa, jak i niepodatkowe będą wyższe niż te ujęte w ustawie budżetowej - powiedział. Zwrócił uwagę, że w ustawie nie ujęto np. wypłaty zysku z NBP, szacowanych przez niego na 4-8 mld zł. Poziom przychodów państwa z dywidendy też jest, zdaniem ekonomisty, zaniżony.

Ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich Adam Ambrozik uważa, że przeszłoroczny budżet jest kontrowersyjny ze względu na trudną sytuację gospodarczą na świecie. Według niego zaplanowany na 2010 r. deficyt wydaje się "niedoszacowany", co oznacza, że może zostać przekroczony. - Pociągałoby to za sobą fatalne konsekwencje, jeśli chodzi o progi ostrożnościowe wynikające z ustawy o finansach publicznych - zaznaczył Ambrozik. Wskazał, że obecnie tzw. wydatki sztywne stanowią 74 proc. wszystkich wydatków budżetowych, co oznacza, że rząd może szukać w razie potrzeby oszczędności w zaledwie 26 proc. wydatków.

Ekonomista Marek Zuber ocenił natomiast, że budżet na 2010 r. jest kolejnym, którego nie można nazwać budżetem reform. Jego zdaniem są one szczególnie potrzebne w sytuacji wyraźnego narastania deficytu budżetowego i długu publicznego. - Trzeba oczywiście pamiętać, że powstawał on w czasie jednego z największych kryzysów gospodarczych, jakie znamy, ale nie może to usprawiedliwiać braku radykalnych działań - powiedział Zuber. W jego opinii przyszły rok będzie bardzo trudny z punktu widzenia realizacji budżetu, ale nie musi to jeszcze oznaczać poważnych kłopotów, które sparaliżowałyby finanse publiczne.

Według wiceprezydenta Centrum im. Adama Smitha Andrzeja Sadowskiego ustawa nie różni się zbytnio od budżetów z kilku ubiegłych lat. Sadowski wskazał, że rząd powinien radykalnie ograniczyć wydatki publiczne i przygotować się do reformy finansów publicznych, którą prędzej czy później będzie musiał przeprowadzić.

- Jednak będzie to robił przy bardzo niskim wzroście gospodarczym, który w każdej chwili może się załamać. Rząd byłby w o wiele bardziej komfortowej sytuacji, gdyby miał gospodarkę, która jest w stanie sfinansować tak bardzo kosztowny proces naprawy finansów publicznych - wyjaśnił.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Ustawa budżetowa na 2010 r. uchwalona
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.