W budżecie państwa brakuje 25 mld złotych
Rząd szybko musi znaleźć 25 mld złotych. Zdaniem ekonomistów o tyle mniejsze - od zapisanych w ustawie - będą w tym roku wpływy do budżetu. Nie mając możliwości zwiększenia deficytu w kasie państwa, ministrowie zabiorą pieniądze na emerytury, budowę dróg oraz na nowe uzbrojenie dla armii. Zrobią to tak, by na papierze wszystko wyglądało zgodnie z przepisami.
Ministrowie zostali zobowiązani do poszukania oszczędności, ale - jak zapewniał rzecznik rządu Paweł Graś - tak, by nie zostały zagrożone takie sektory jak emerytury, renty czy pomoc społeczna. Dodał, że nie ucierpią także inwestycje z uwagi na zatwierdzony już budżet unijny na lata 2014-2020, który wymaga od Polski własnego wkładu finansowego.
Jednak ani Kancelaria Premiera, ani Ministerstwo Finansów nie chciały ujawnić Money.pl, gdzie dokładnie rząd będzie szukał oszczędności. Wszystko jednak wskazuje, że szykuje się powtórka sprzed paru lat, kiedy to Donald Tusk wzywał na dywanik kolejnych ministrów i kazał im raportować, na czym zamierzają zaoszczędzić, by ratować kasę państwa. Podobnie jak teraz, wtedy też szukano blisko 20 mld zł oszczędności. Największe cięcia dotknęły MON i MSWiA. Armia dostała o blisko 2,5 mld zł mniej niż jej wcześniej obiecano, a na pozostałych mundurowych i administracji państwowej zaoszczędzono ponad 2 mld zł.
Jak będzie teraz? Pewne jest, że finanse publiczne znów wyglądają fatalnie. Dziura w kasie państwa sięgnęła w maju 87 proc. wartości założonej na ten rok. Tymczasem wpływy podatkowe są znacznie poniżej zakładanych wartości. Na koniec maja powinny przekroczyć 122 mld zł, a tymczasem były o ponad 14 mld zł niższe i wyniosły 107,8 mld zł.
Źródło: Money.pl na podstawie danych Ministerstwa Finansów.
Dziura w kasie państwa rosła trzykrotnie szybciej niż założono w budżecie. Choć jej przyrost między kwietniem i majem wyraźnie wyhamował to i tak na koniec maja zamiast około 60 proc. rocznej wartości sięgnęła 87 proc.limitu wyznaczonego w ustawie budżetowej na ten rok.
- Z dużym prawdopodobieństwem można szacować, że wpływy do kasy państwa będą co najmniej o 20 mld zł niższe od planowanych - mówi Money.pl prof. Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów i główny ekonomista BCC. - W pesymistycznym scenariuszu może to być dziura sięgająca nawet 25 mld zł. Opinię tę podziela prof. Dariusz Filar, członek Rady Ekonomicznej przy premierze. - Mimo iż wpływy do budżetu w maju wyraźnie się poprawiły, to i tak w całym roku będą niższe o ponad 20 mld zł niż założył rząd - mówi Filar.
Rząd ma kilka możliwości na zasypanie dziury we wpływach do kasy państwa. Pierwsza możliwość to zwiększenie deficytu połączone z jednoczesnym wypychaniem go z budżetu. Może także mocniej przykręci śrubę samorządom. - Ograniczy wypłatę pieniędzy przewidzianych na inwestycje współrealizowane przez miasta i gminy. Oznacza to, że samorządowcy będą musieli jeszcze bardziej się zadłużyć - wyjaśnia Gomułka. Jak wskazuje, te cięcia już tak naprawdę zaplanowano, aktualizując w tym roku Program Konwergencji. - To oznacza, że mniej pieniędzy niż przewidziano, pójdzie na drogi, oczyszczalnie czy inne projekty infrastrukturalne.
Źródło: Money.pl na podstawie danych Ministerstwa Finansów, MON
Kolejne źródła to obcięcie transferów do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz sięgnięcie do Funduszu Rezerwy Demograficznej. - Zamiast przekazać pieniądze ZUS-owi na wypłatę emerytur, każe się Zakładowi te pieniądze pożyczy. Na papierze będzie można pochwalić się ograniczeniem wydatków budżetowych - mówi prof. Dariusz Filar.
Jeżeli chodzi o Fundusz Rezerwy Demograficznej, to mimo iż już w maju rząd do niego sięgnął, to wciąż jest z czego podbierać. Mimo niedawnej wypłaty w wysokości 2,5 miliarda złotych, suma zgromadzona w Funduszu wzrośnie w bieżącym roku o około 1,3 miliarda złotych i wyniesie 17,7 miliarda złotych.
Wreszcie budżet MON. W tym roku na armię, zgodnie z zapisem w ustawie, mówiącym, że wydatki na armię mają stanowić 1,95 proc. PKB z poprzedniego roku, przewidziano wydać ponad 31 mld zł.
- Może tak się stać, zresztą już tak było kilka lat temu, że część tych wydatków, szczególnie na modernizację uzbrojenia czy inwestycje, zostanie przesunięta na przyszły rok. Oczywiście problem nie zniknie, a tylko przesunie się. Jednak wtedy, jak planuje rząd, zmieniona już będzie ustawa o finansach publicznych i nie będzie w niej już mowy o pierwszym, 50-procentowym progu oszczędnościowym. Wtedy też poziom deficytu będzie można podnieść z maksymalnej dziś kwoty 35 mld do 55 mld zł - tłumaczy prof. Stanisław Gomułka.
Autor: Andrzej Zwoliński, Money.pl
Skomentuj artykuł