W obronie żałoby po śmierci Mandeli
Gdy świat obiegła wiadomość o śmierci Nelsona Mandeli, papież oddał mu hołd pisząc w telegramie o wybitnych zasługach zmarłego na rzecz walki o godność człowieka i przeciwstawiania się przemocy. Tego samego dnia Tomasz Terlikowski w portalu fronda.pl zamieścił komentarz, w którym napisał, że "w pierwszych latach władzy Mandeli dowodzona przez niego organizacja napadała na farmy białych, a członkowie band czarnych masowo gwałcili białe, burskie kobiety".
Tamtego dnia przeczytałem te dwie wiadomości obok siebie i to, co uderzyło mnie najbardziej, to brak poszanowania żałoby w tekście konserwatywnego publicysty. Naturalnie żałoba w pierwszym rzędzie dotyczy rodziny, przyjaciół, osób bliskich. Ale gdy umiera ktoś powszechnie znany, doceniany na świecie z jakiegoś powodu, wszyscy ci, dla których ten zmarły był osobą ważną, mają prawo do czegoś, co wydaje się sprawą świętą we wszystkich możliwych kulturach, religiach i tradycjach: do żałoby. I w tym konkretnym przypadku w Polsce ludzi dotkniętych odejściem Mandeli było całkiem sporo. Nie mówiąc już o tym, że mieszają u nas obywatele RPA.
Sam znam kilkoro z nich i wiem, że komentarzem Tomasza Terlikowskiego byli poważnie zgorszeni. Bo nawet nie chodzi o to, co napisał, że wytknął Mandeli błędy i grzechy. Chodzi zdecydowanie o to, że zrobił to w dniu, w którym oni opłakiwali śmierć niezwykle ważnego dla nich człowieka. A w tym dniu, jak mówi starożytne przysłowie, o zmarłym powinno się mówić dobrze lub wcale.
I nie jest to tradycja, która zamykałaby możliwość dyskusji o spuściźnie jaką człowiek po sobie zostawił. W takich przypadkach wystarczy odczekać dzień, dwa, czasem może tydzień. Wtedy można uczciwie spierać się o wartość czy szkodliwość jego dokonań bez obawy, że zakłóci się czyjąś żałobę.
Tomasz Terlikowski opublikował swój komentarz zbyt pochopnie. Powinien był raczej podzielić go na dwa. Pierwszą część - tą, w której docenia pracę Mandeli i pisze o modlitwie za zmarłego - upublicznić w dzień po śmierci. Natomiast drugą część - w której zawarta jest krytyka południowoafrykańskiego przywódcy - opublikować dzień lub dwa dni później.
Podejrzewam, że autor skusił się na taką dwuznaczną wymowę materiału w dniu żałoby, ponieważ przeważyła w nim gorliwość bojownika pro-life. Terlikowski przypomina bowiem, że za prezydentury Mandeli w RPA wprowadzono liberalną ustawę aborcyjną. Jeśli faktycznie tak było, to w kilka czy kilkanaście godzin po jego śmierci sprawa ta całkowicie jest już w rękach Boga. Prawicowy publicysta ma prawo przypominać negatywne strony rządów polityka. Ale nie ma prawa niszczyć tradycji.
Postawę szacunku dla tradycji żałoby widać w telegramie Franciszka i w wypowiedziach wielu innych ludzi Kościoła. Kardynał Timothy Dolan z Nowego Jorku napisał, że Nelson Mandela był bohaterem naszego świata i że uczynił ten świat lepszym miejscem. Kardynał Wilfrid Fox Napier z Durbanu napisał: "gdy dowiedziałem się o jego śmierci moją pierwszą reakcją była wdzięczność. Wdzięczność za to, co Nelson Mandela zrobił dla Afryki Południowej, a także dla świata. Ten człowiek był wzorem".
Przecież papież, kardynałowie lub ich doradcy wiedzieli jakie błędy popełnił zmarły. Mimo to powstrzymali się od przytyków, w pośmiertnych notach koncentrując się na tym, co dobre. W ten sposób kultywuje się dobrą starożytną tradycję żałoby.
Skomentuj artykuł