Jeśli sytuacja będzie się dalej pogarszać, para królewska przeniesie się do wiejskiej posiadłości Sandringham w hrabstwie Norfolk.
"(Królowa) czuje się dobrze, ale uznano, że najlepiej będzie jeśli się przeniesie. Wiele osób z personelu pałacowego jest trochę spanikowanych z powodu koronawirusa. Przez pałac przepływa nieustający strumień gości, w tym politycy i dygnitarze z całego świata. Do niedawna królowa spotykała tam wielu ludzi. Ale mając na względzie, że jest na kilka tygodni przed 94. urodzinami, doradcy uważają, że lepiej by była w bezpiecznym miejscu" - mówi cytowane przez "Sun" źródło w Pałacu Buckingham.
"Pałac Buckingham jest w centrum Londynu i ma większy personel niż inne posiadłości, więc jest uważany za znacznie bardziej niebezpieczne miejsce. Nie było tam jeszcze żadnych konkretnych zagrożeń ani pozytywnych testów, ale nikt nie chce podejmować ryzyka" - dodaje.
Personel Pałacu Buckingham liczy około 500 osób, podczas gdy zamku w Windsorze - ok. 100, zaś Sandringham - zaledwie kilkanaście. W hrabstwie Norfolk dopiero w niedzielę potwierdzono pierwsze trzy przypadki koronawirusa, podczas gdy w Londynie jest ich obecnie 313.
W piątek Pałac Buckingham poinformował, że z powodu epidemii koronawirusa wprowadzone zostaną zmiany w oficjalnych planach królowej, m.in. przełożone zostaną jej wizyty w londyńskiej dzielnicy Camden i w hrabstwie Cheshire w północno-zachodniej Anglii, choć zapewniono wówczas, że audiencje będą kontynuowane w normalnym trybie. Prawdopodobne jest także przełożenie lub odwołanie tradycyjnych przyjęć wydawanych w maju i czerwcu przez królową w ogrodach Pałacu Buckingham, na których gromadzi się nawet 30 tys. osób.
We wtorek królowa zorganizowała przyjęcie w pałacu, ale unikała podawania ręki gościom. Ale w środę - gdy ostatni raz pojawiła się w pałacu - przywitała uściskiem dłoni prof. Marka Comptona.
Według ostatniego, podanego w sobotę po południu bilansu, w Wielkiej Brytanii potwierdzono 1140 przypadków koronawirusa, z czego 21 zakończyło się zgonem pacjentów.
Skomentuj artykuł