"Chciałbym, aby po wyborach pojawił się silny rząd"

(fot. PAP/Jacek Turczyk)
PAP / psd

Prezydent Andrzej Duda powiedział w niedzielę, że chciałby, aby rząd który powstanie w wyniku wyborów miał silną legitymację społeczną. Dodał, że wskazując premiera będzie korzystał z konstytucyjnych uprawnień i zwracał uwagę na zwyczaje parlamentarne w Polsce.

Prezydent Duda w TVN24 powiedział, że chciałby, aby po wyborach pojawiała się stabilna większość. "Chciałbym, by rząd który powstanie w wyniku wyborów miał silną legitymację społeczną i mógł zacząć dokonywać tych pozytywnych zmian w Polsce, na które czeka w tej chwili tylu ludzi" - powiedział.

DEON.PL POLECA

Pytany, co zrobi w sytuacji, gdy zwycięzca wyborów parlamentarnych 25 października nie będzie miał możliwości samodzielnego utworzenia rządu większościowego i czy jako prezydent wskaże kandydata na premiera ze zwycięskiego ugrupowania, odparł: "Mam konstytucję i będę korzystał ze swoich konstytucyjnych uprawnień. Będę też zwracał uwagę na to, jakie do tej pory były w Polsce zwyczaje parlamentarne, kto zazwyczaj tworzył rząd, komu tę misję powierzano. Jeśli będzie problem, będę się starał włączyć - w sensie pozytywnym - by pomóc".

Dopytywany, czy kandydata na premiera będzie mogło wskazać ugrupowanie, które wygrało niezależnie od tego, czy będzie miało większość, czy nie, odparł: "Takie były do tej pory w Polsce zwyczaje parlamentarne. To trzeba przyznać, że tak zawsze było do tej pory - to pierwsza sprawa. Druga sprawa: będę realizował swoje konstytucyjne uprawnienia i swoje konstytucyjne obowiązki w tym zakresie".

Wyraził nadzieję, że wynik wyborów zapewni spokój w kraju. "Chciałbym, żeby została wyłoniona taka większość, która będzie mogła spokojnie działać, żeby nie było niepotrzebnej zawieruchy politycznej" - powiedział prezydent. "Myślę, że wszyscy by tego chcieli, by sytuacja się nieco uspokoiła" - dodał. "Chciałbym, żeby pojawiła się stabilna większość, która spowoduje, że nie będzie bez przerwy chwiania się sceny politycznej, chwiania się rządu, bo to nie służy" - powiedział Duda.

Pytany o sondaże wskazujące, że do parlamentu może wejść aż siedem ugrupowań, odparł: "Decyzja należy do wyborców. Z pokorą przyjmę każdy werdykt, który dadzą nam wyborcy".

Premier Ewa Kopacz powiedziała w niedzielę, że oddanie głosu 25 października na partie, których poparcie oscyluje na granicy progu wyborczego, to strata głosu; to PO może zatrzymać "szaleństwo, które się zbliża" - mówiła.

Pytany o tę wypowiedź, prezydent powiedział, że "premier obraża różnych ludzi" także zwolenników mniejszych ugrupowań. "Niech każdy wyborca podejmie decyzję we własnym sumieniu, kierując się własnym rozsądkiem, swoimi oczekiwaniami i oceną tego, co było w Polsce do tej pory przez ostatnie lata" - dodał.

Prezydent był pytany, dlaczego od zaprzysiężenia nie spotkał się z premier Ewą Kopacz. "Każdy normalny człowiek, jeżeli ma dobre intencje, bezpośrednio kontaktuje się i umawia na spotkanie. W tym przypadku jest inaczej" - odpowiedział. Powiedział, że z jednej strony jest "bezpardonowo atakowany niestety osobiście przez panią premier", a z drugiej strony premier nawołuje do spotkania w mediach. "Czy można odczytywać dobre intencje? Chyba jest bardzo trudno. Pani premier prowadzi kampanię" - dodał. Prezydent podkreślił, że zapraszał do siebie ministrów, z którymi rozmawiał na tematy merytoryczne. "Takie spotkanie (z Kopacz) jest dla mnie czystym robieniem kampanii, co więcej uważam, że jest dosyć brutalnym wciąganiem mnie w kampanię, a ja wciągnąć się w taka brzydką kampanię nie dam" - powiedział. "Ja nie mam nic przeciwko spotkaniu z panią premier, ale nie w taki sposób, kiedy ktoś wzywa mnie przez media zarazem mnie atakując" - podsumował.

Premier Kopacz w niedzielę w Radiu Zet powiedziała, że apelowała do prezydenta o spotkanie, ale zostało ono bez odpowiedzi. "To źle nie tylko dla Polski, ale również dla tych, którzy dzisiaj nas obserwują i słuchają w kampanii wyborczej" - powiedziała. Oceniła, że spotkanie powinno się odbyć choćby w związku ze sprawą imigracji.

Prezydent Duda zapowiedział, że Radę Bezpieczeństwa Narodowego powoła po wyborach. "Zamierzam powołać RBN w najbliższym czasie. Czekam na ukształtowanie się nowego parlamentu" - dodał.

Pytany o spotkanie z szefem PiS Jarosławem Kaczyńskim pod koniec września, odparł: "Jarosław Kaczyński nie wzywał mnie do spotkania przez media. W ogóle mnie nie wzywał do spotkania. Jak wszyscy doskonale wiedzą znamy się i to bardzo dobrze (...) Nie widzę w tym żadnego problemu" - powiedział prezydent.

Dopytywany dlaczego spotkał się z prezesem PiS na Żoliborzu a nie w Pałacu Prezydenckim, odparł: "To było spotkanie w Instytucie Lecha Kaczyńskiego. Tam są zgromadzone pamiątki, które są osobiście dla mnie także ważne. Przyznaję, ze wielu z tych rzeczy nie widziałem od lat. To jest specyficzne, dla nas ważne miejsce. Myślę, że dla wielu Polaków" - dodał Duda. Powiedział, że z J. Kaczyńskim rozmawiał m.in. o polityce, sytuacji międzynarodowej, "o różnych kwestiach, które są dzisiaj ważne".

Pytany, jak określiłby relacje z prezesem PiS i czy są one przyjacielskie, partnerskie, odparł: "Nazwałbym je relacjami w pewnym sensie partnerskimi. Proszę pamiętać, że do niedawna byłem członkiem ugrupowania, na którego czele stoi Jarosław Kaczyński. Z tego ugrupowania startowałem w wyborach prezydenckich. Nie mówiłem, że startuję znikąd" - dodał. Zaznaczył, że jest prezydentem RP z woli Polaków. "Rozumiem, co to oznacza. Myślę, że zostałem wybrany przez ludzi o różnych poglądach i rozumiem, że muszę realizować rolę prezydenta RP" - dodał prezydent Duda.

Powiedział, że nie chce oceniać, kto ma większe szanse w debacie przedwyborczej premier Ewa Kopacz kontra wiceprezes PiS Beata Szydło, którą zaplanowano na poniedziałek. "Nie chce tego oceniać. Powiem tak, pytanie jest tendencyjne". Pytany o relacje z Szydło, odparł: "Trudno nie mieć dobrych relacji z kimś, kto był szefem kampanii wyborczej, kto z tobą blisko współpracował, kto ci pomagał i w związku z tym bez wątpienia jest co najmniej współautorem tego sukcesu (...) Beata Szydło ma w tej chwili mało czasu na kwestie towarzyskie, dlatego że prowadzi kampanię, jest w nią bardzo zaangażowana, ja też się staram nie przeszkadzać" - dodał.

Prezydent Duda zapowiedział, że podda pod dyskusję postulaty nadania Orderu Orła Białego płk. Ryszardowi Kuklińskiemu. "Trzeba się nad tym zastanowić. Proszę pamiętać, że Order Orła Białego ma swoją kapitułę i tę kwestię należy dyskutować także z kapitułą" - powiedział. "Chcę na ten temat rozmawiać z kapitułą. Rzeczywiście takie inicjatywy do mnie dotarły w formie pisemnej ze strony różnych stowarzyszeń. Poddam to pod dyskusję" - dodał prezydent.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Chciałbym, aby po wyborach pojawił się silny rząd"
Komentarze (2)
18 października 2015, 12:24
Prezydent właśnie robi podsumowanie prowadzonej przez siebie od dwóch miesięcy, czyli od początku sprawowania urzędu, kampanii wyborczej PiS. 
WDR .
18 października 2015, 16:39
I to wyłącznie dzięki Platformie Obywatelskiej i PEK, która zamiast atakować Beatę Szydło walczyła z Dudą. Trzeba mieć niespełna rozumu, ale widocznie Donald Tusk kazał.