Co będzie dalej z OFE i naszymi emeryturami?

Premier Donald Tusk i minister finansów Jacek Rostowski (fot. PAP/Radek Pietruszka)
PAP / drr

Szef klubu PO Tomasz Tomczykiewicz zapewnił w poniedziałek, że reforma OFE nie jest "zamachem na pieniądze obywateli". Według niego będzie można dziedziczyć środki zgromadzone w OFE również po ich przekazaniu do ZUS.

Premier Donald Tusk zapowiedział w czwartek, że Otwarte Fundusze Emerytalne będą otrzymywać 2,3 proc. składek zamiast 7,3 proc. Pozostałe 5 proc. trafi na indywidualne konta osobiste zarządzane przez ZUS. Premier wyraził nadzieję, że w styczniu projekt wraz ze szczegółowym opisem skutków finansowych trafi do parlamentu. Rząd chce, by zmiany obowiązywały od 1 kwietnia 2011 r.

- Przypomnę, że premier mówił, że środki, które będą w ZUS-ie zachowają charakter II filaru. Przez to rozumiem, że dziedziczenie zostanie zachowane. Czekamy na projekt ustawy, ale dzisiaj tak to trzeba rozumieć - powiedział Tomczykiewicz na poniedziałkowej konferencji prasowej w Sejmie.

Minister finansów Jacek Rostowski opowiedział się za dziedziczeniem składki na emeryturę w tzw. części ZUS-owskiej drugiego filaru lub wprowadzeniem równoważnego świadczenia. - Nad dziedziczeniem pracujemy, jeżeli będzie to możliwe (...), to ja byłbym za dziedziczeniem. Jeżeli okaże się, że reguły statystyczne na to nie pozwolą, to opracujemy drugi mechanizm (...) zapewnienie innego rodzaju świadczenia, które miałoby bardzo podobny skutek - powiedział Rostowski w poniedziałek w Radiu ZET.

Debaty na temat emerytur i przyszłości Otwartych Funduszy Emerytalnych domaga się Sojusz Lewicy Demokratycznej. SLD chce, by rząd na najbliższym posiedzeniu Sejmu przedstawił informację na temat w systemie Otwartych Funduszy Emerytalnych.

Wiceszef klubu Sojuszu Marek Wikiński zadeklarował gotowość do rozmowy na temat zmian w OFE, ale pod pewnymi warunkami. W ocenie Wikińskiego, propozycja rządu ws. OFE nie wynika z przemyślanych strategii i reformatorskich ambicji PO, lecz z dramatycznej sytuacji finansów publicznych.

- Trzy lata rządu PO zostały przebimbane. Dopiero w sytuacji dramatu finansów publicznych rząd przedkłada złoty środek, taką bezpieczną ścieżkę, którą chce uniknąć przekroczenia kolejnych progów ostrożnościowych - powiedział Wikiński w poniedziałek na konferencji prasowej w Sejmie.

Wiceszef klubu Sojuszu zadeklarował gotowość do rozmowy na temat zmian w OFE pod warunkiem przedstawienia przez ministra finansów Jacka Rostowskiego "bez mydlenia oczu i szczerej" informacji nt. sytuacji finansów publicznych.

- Chcemy, panie ministrze, szczerości i tego oczekuje od nas zarówno starsze pokolenia, jak i młodzi Polacy, którzy dopiero wchodzą na rynek pracy i chcą wiedzieć, co ich czeka w przyszłości. Chcemy, aby debata o tej fundamentalnej sprawie toczyła się w polskim Sejmie, bo to jest najlepsze miejsce do tego, aby na ten temat rozmawiać - podkreślił.

Wikiński poinformował także, że we wtorkowym posiedzeniu klubu SLD uczestniczyć będzie minister w kancelarii premiera Michał Boni. - Po wysłuchaniu i spotkaniu z ministrem Michałem Bonim, po debacie w polskim Sejmie nt. propozycji zmian systemu emerytalnego, SLD podejmie w tej sprawie konkretne decyzje - oświadczył.

Była prezes ZUS, posłanka SLD Anna Bańkowska dodała, że przy okazji wniosku o informację rządu na temat OFE, SLD chce poznać faktyczny stan finansów publicznych.

- Nasz wniosek ma przede wszystkim na celu wyraźne stwierdzenie ze strony rządu, jak wygląda sytuacja finansów publicznych, bo to ona powinna stanowić podstawową kanwę do dyskusji o tym, co się ewentualnie będzie zmieniało w zakresie ubezpieczeń społecznych - powiedziała Bańkowska.

- Co się stało? Czym to grozi, jeśli my jako parlament propozycji rządu nie zaakceptujemy? Jakie będzie miało to ewentualne skutki dla ludzi? Za mało wiemy, żeby wierzyć rządowi, że jest to jedyna forma załatania dziury w budżecie państwa, a tak należy te propozycje traktować - zaznaczyła Bańkowska.

Posłanka przypomniała, że już dwa lata temu Sojusz przedstawił projekt obniżenia opłaty od składki w II filarze.

- Po roku dopiero rząd zdecydował się poprzeć stanowisko SLD. Przez cały 2010 rok byliśmy epatowani co chwilę sprzecznymi ze sobą informacjami dotyczącymi tego, co rząd chce zmienić w systemie ubezpieczeń dwufilarowych. Jest to rzecz niedopuszczalna, aby przez rok eksperci i ministrowie nie potrafili wypracować jednego stanowiska i rzucili w przedostatnim dniu roku hasła, które jednych niepokoją, a drugich uspakajają - powiedziała b. prezes ZUS.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co będzie dalej z OFE i naszymi emeryturami?
Komentarze (2)
S
sfrustrowana
3 stycznia 2011, 21:45
 Tak, tylko ciekawe z czego mamy sobie zabezpieczać taki temat, jak emerytura... Ciągle od jakiegoś czasu tnę wydatki w budżecie domowym, odmawiam sobie różnych rzeczy, by żyć oszczędniej. Niedługo, jeśli nie będzie podwyżek, nie będzie z czego ciąć... A i o starości godnej, jaką ma wielu emerytów na Zachodzie będzie można pomarzyć. POrażka... Zastanawiam się nad wyjazdem za granicę, bo w Polsce powoli nie mam czego szukać.
GT
gdzie tu kultura
3 stycznia 2011, 18:21
Symbolem degeneracji państwa i jego elit jest dla mnie ten fragment wywiadu Marty Kaczyńskiej dla Gazety Polskiej: Gazeta Polska : Kto z przedstawicieli rządu kontaktował się wówczas [zaraz po katastrofie] z panią? Marta Kaczyńska: Nikt się ze mną nie kontaktował. Gazeta Polska: Nikt nie zawiadomił pani oficjalnie o tym, co się wydarzyło? Nie zapytał, co chciałaby pani uczynić w tej sytuacji? Marta Kaczyńska: Nie. Telefonował do mnie stryj. Gazeta Polska: Czy przedstawiciele władz Polski w ogóle kontaktowali się z panią w sprawie katastrofy? Marta Kaczyńska: Jedynie prokuratura. Na przełomie czerwca i lipca złożyłam zeznania w ramach pomocy prawnej, o którą organy rosyjskie zwróciły się do strony polskiej. Odpowiadałam na standardowe pytania, m.in. w jakim celu moi rodzice lecieli do Rosji. Ten fragment mówi dużo, wszystko właściwie, o kondycji państwa i jego elit, zwłaszcza w połączeniu z niezwykłą aktywnością jego wysokich funkcjonariuszy uwijających się wokół kontrolowanych przecieków o wysokości odszkodowania wypłaconego córce swojego prezydenta. Ale o katastrofie smoleńskiej napisano już wszystko, jedno zrozumieli, że państwa nie ma, drudzy się cieszą, że umie ładne pogrzeby wyprawiać, i pewnie wszyscy pozostaną przy swoim. Ten tragiczny rok wypadałoby jednak zakończyć optymistycznym akcentem, a przecież i takie są. Przekonaliśmy się, że nie możemy liczyć na państwo. I to jest niewątpliwie pozytywne, bo nie ma nic gorszego niż liczyć na coś, co zawiedzie. Po Smoleńsku, i po wczorajszym skoku na nasze emerytury, nikt już nie może się łudzić, że ma prawo od państwa oczekiwać czegokolwiek, jesteśmy zdani tylko na siebie. I choć samo to optymistyczne nie jest, w końcu utrzymanie tej fikcji państwa sporo nas kosztuje, to chyba jednak lepiej wiedzieć, że w razie czego liczyć można będzie tylko na siebie. Będzie się można przygotować, żeby się nie obudzić z ręką w nocniku.