"Foki giną w Bałtyku najprawdopodobniej przez człowieka"

(fot. shutterstock.com)
PAP / ml

Do śmierci fok w Bałtyku najprawdopodobniej przyczynia się działalność człowieka - uważa szefowa Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego w Helu, dr Iwona Pawliczka. W ciągu dwóch ostatnich dni fale wyrzuciły na polski brzeg kilkanaście martwych zwierząt.

Dr Pawliczka poinformowała w sobotę PAP, że w ciągu dwóch ostatnich dni do Stacji trafiły ciała dziesięciu martwych fok, a ciał kilku innych, z powodu ich stanu, nie przywieziono.

"Po oględzinach, po dokonanych pomiarach zostały poddane utylizacji na miejscu" - dodała. Powiedziała, że szczególnie dużo informacji o martwych zwierzętach pochodziło z zachodniego wybrzeża. "To foki zwykle w dobrym stanie zdrowotnym, dobrze odżywione, więc nie ma powodu, żeby padły z jakichś innych przyczyn niż nasza działalność" - wskazała. "Ta śmiertelność jest wysoka, szczególnie że jej przyczyna na pewno nie jest naturalna" - mówiła.

DEON.PL POLECA

W tej chwili foki szare w Bałtyku, maluchy urodzone w tym roku - jak wyjaśniła - uczą się samodzielnego życia. "Może za wcześnie urywają się od mamy, może tracą matki z jakiegoś powodu" - dodała. Jak powiedziała, w tym roku do Stacji trafiło "sporo takich maluchów na rehabilitację".

"Młode foki są jak dzieci - nie czują zagrożenia, nie czują niebezpieczeństwa" - dodała. Wyjaśniła, że chodzi o sieci rybackie, które "z jednej strony mogą stanowić miejsce zabaw dla takich maluchów, a z drugiej - niewidzialną pułapkę, w którą wpadają".

Dr Pawliczka powiedziała, że foki przez cały czas padają, a tylko przy sprzyjających wiatrach ich ciała są wyrzucane na polski brzeg. Jej zdaniem niepokojące jest jednak to, że ginie tak dużo tych zwierząt. Przyznała jednak, że nie wiadomo, jaka jest skala śmiertelności. "Wiemy tylko o tych, których ciała są wyrzucane na polski brzeg" - powiedziała. Powodem wyrzucenia na brzeg ostatnio ciał tak wielu zwierząt są północne wiatry.

Na polskim Wybrzeżu sytuację monitorują Błękitne Patrole WWF. "W innych państwach, w innych rejonach Bałtyku nie ma takiego monitoringu i skala śmiertelności nie jest znana" - dodała.

Organizacja WWF Polska na swojej stronie informuje, że foka szara to jeden z trzech gatunków tych fok występujących w Bałtyku. Niegdyś liczna w rejonie Zatoki Gdańskiej, dziś należy tu do rzadkich gości. To największa bałtycka foka; samce dorastają nawet do trzech metrów długości, osiągając ciężar do 300 kg, zaś samice są mniejsze - maksymalnie mogą mieć dwa metry długości i ważyć do 200 kg.

Jeszcze pod koniec XIX wieku liczebność foczej populacji na odcinku Pomorza Gdańskiego i Prus Wschodnich była szacowana na około 1000 osobników. Tak licznie występujące zwierzęta traktowano jak szkodniki niszczące sieci i konkurujące o ryby z miejscowymi rybakami. Dlatego m.in. w rejonie Zatoki Gdańskiej powszechne były polowania na te zwierzęta. Po II wojnie światowej zwierzęta zniknęły z naszych wód.

Ekolodzy uważają, że jest szansa na to, że foka szara powróci na polskie plaże, ale będzie to zależało w dużej mierze od ludzi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Foki giną w Bałtyku najprawdopodobniej przez człowieka"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.