Kaczyński: nie można zwlekać ws. Smoleńska

Prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas konferencji prasowej, 7 bm. w Warszawie. (fot. PAP/Paweł Supernak)
PAP / wm

Prezes PiS Jarosław Kaczyński wezwał w czwartek premiera Donalda Tuska do opublikowania raportu komisji kierowanej przez szefa MSWiA Jerzego Millera w sprawie katastrofy smoleńskiej. Nie można zwlekać - oświadczył szef PiS na konferencji prasowej.

"Zbliżają się wybory i nie może być tak, żebyśmy je przeprowadzili niejako w cieniu rosyjskiego kłamstwa smoleńskiego" - mówił Kaczyński na konferencji prasowej w Warszawie.

Zwrócił uwagę, że na razie "jedynym, nie tak do końca też formalnym, powszechnie znanym dokumentem na ten temat (katastrofy smoleńskiej) jest raport MAK".

DEON.PL POLECA

Jak mówił prezes PiS, "musi zostać opublikowana w końcu polska odpowiedź" na raport MAK. "Bo - jak rozumiem - taką odpowiedzią będzie raport komisji Millera" - dodał. "Nie można zwlekać. Czas na tłumaczenie już minął. W ciągu 10 dni naprawdę długi, skomplikowany tekst może być przetłumaczony. Wzywam premiera do tego, aby raport został opublikowany" - oświadczył Kaczyński.

Według niego, "to jest dzisiaj sprawa przejrzystości w polskim życiu publicznym i to jest też związane ze sprawą polskiego honoru". "Ciągle liczę na to, że polskie władze państwowe na ten dyfamacyjny, pomawiający Polskę i Polaków raport MAK odpowiedzą w sposób godny" - powiedział polityk PiS.

Pod koniec czerwca przygotowany przez komisję kierowaną przez szefa MSWiA ponad 300-stronicowy raport został przekazany premierowi. Obecnie jest tłumaczony na angielski i rosyjski. Bezpośrednio po przetłumaczeniu ma zostać ujawniony.

Z kolei zespół parlamentarny kierowany przez Antoniego Macierewicza (PiS) przedstawił w ubiegłym tygodniu "białą księgę" na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej; za współodpowiedzialnych za katastrofę smoleńską uznaje premiera Donalda Tuska oraz szefów MSZ, MSWiA, MON, resortu zdrowia, szefa kancelarii premiera i szefa BOR.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kaczyński: nie można zwlekać ws. Smoleńska
Komentarze (2)
U
uy
8 lipca 2011, 19:25
Były szef FSB w Sopocie. Z kim się spotka? Na meczu siatkówki Brazylia-Rosja, rozegranym dziś w Sopocie, pojawił się Nikołaj Patruszew, były szef FSB (następczyni KGB), obecnie sekretarz rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa i szef Rosyjskiego Związku Piłki Siatkowej - dowiedział się portal Niezależna.pl. Patruszew to jeden z najbardziej zaufanych ludzi Władimira Putina. Od 1999 do 2008 r. był dyrektorem FSB. To za jego rządów w rosyjskich służbach specjalnych doszło do zamordowania Anny Politkowskiej i Aleksandra Litwinienki oraz zamachów na bloki mieszkalne - dokonanych, jak twierdził Litwienko, przez władzę i specsłużby. W czasach ZSRR Patruszew służył w KGB (od 1975 r.). Co Patruszew robi w Polsce? Według naszych informacji sekretarz rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa przybył pod pretekstem meczu siatkówki Brazylia-Rosja, lecz w rzeczywistości jego wizyta związana jest z weekendowym przyjazdem do Polski Angeli Merkel. Kanclerz Niemiec dziwnym zbiegiem okoliczności akurat w ten weekend postanowiła bowiem odwiedzić z "prywatną wizytą" Trójmiasto (Gdańsk) i spotkać się "prywatnie" w leżącej 50 km od Sopotu Juracie z prezydentem Bronisławem Komorowskim. Ten ostatni jeszcze dwa dni temu przypłynął do Sopotu z Juraty - oficjalnie po to, by otworzyć z prezydentem tego miasta przystań jachtową. Następnie zjadł w Sopocie obiad, po czym wrócił łodzią Straży Granicznej do Juraty. Przypomnijmy, że obsadzone ludźmi Bronisława Komorowskiego Biuro Bezpieczeństwa Narodowego zaprosiło Patruszewa w styczniu 2011 r. na obchody swojego 20-lecia. Byłego dyrektora FSB, który nie ukrywał nigdy swojego wrogiego stosunku do NATO, Polski czy Gruzji, podejmował z uśmiechem gen. Stanisław Koziej - szef BBN.
LN
losy niezłomnych pięknych
7 lipca 2011, 22:21
Duch polskiego oficera Generał Emil Fieldorf "Nil" miał wrażliwe sumienie i żołnierski honor polskiego oficera. W zachowanych po "Nilu" książkach znalazłem "zaczytaną",  książeczkę wydaną w 1919 r w Lublinie - na początku oficerskiej drogi Emila Fieldorfa    "Ochrona czci w Wojsku Polskim" mjra Artura Ganczarskiego . Autor mówi: "W radosnej dobie zmartwychwstania Ojczyzny i wskrzeszenia świętych dla Polski tradycji naszych wojsk, pełnych wawrzynów i chwały, wysuwa się na pierwszy plan korpus oficerski, jako czynnik najzaszczytniejszej i najwierniejszej służby dla Ojczyzny. Szczytne swe zadania spełnić może jednak tylko oficer o nieskazitelnym charakterze, umiejący szanować cześć własną i cudzą, tudzież godność swego stanu (...). W młodym naszym wojsku korpus oficerski tworzą przeważnie oficerowie różnego pochodzenia i wyszkolenia, przesiąknięci nieraz duchem obcych armii. Wskrzeszając tradycję własną, wydaje się zadaniem pierwszym tchnąć w korpus oficerski jednolitego ducha, skierować czucie honorowe wszystkich jego członków w jedno łożysko". To zadanie RP wykonała wzorowo. Polski korpus oficerski, wychowany w szacunku dla żołnierskiego honoru, nie zawiódł w godzinie próby. Może dlatego Stalin uznał, że droga do zniewolenia Polski prowadzi przez unicestwienie tych, których zgiąć i "zresocjalizować" nie można? Czy późna śmierć "Nila" nie była dopełnieniem Katynia? Żyjemy w czasach, kiedy znowu, tak jak w roku 1919, wielu oficerów "przesiąkniętych jest jeszcze duchem obcej armii". Trzeba "tchnąć w korpus oficerski jednolitego ducha". Niech "Nil" będzie patronem w tym dziele. Czołem, panowie oficerowie! Piotr Szubarczyk