Klich: Kluczowa sprawa - kwalifikacja lotu

Edmund Klich (fot. Paweł Kralewski / wikipedia.pl)
"Polska The Times" / PAP / slo

Wyjeżdżam z Moskwy z niedosytem. Głównym problemem, który pojawił się w trakcie współpracy, jest kwalifikacja lotu, powiedział "Polsce The Times" płk Edmund Klich, akredytowany przy MAK szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

- Rosjanie uznali, że lot z 10 kwietnia operował jako cywilny. Natomiast my uważamy, że ostatnia część lotu powinna być zakwalifikowana jako operacja wojskowa, i takie też procedury powinny obowiązywać tego dnia w Smoleńsku, oświadczył Klich. - Jeżeli przyjmiemy, że był to lot cywilny - jak chcą Rosjanie - to w takim przypadku całość odpowiedzialności spada na pilotów. To oni podejmują decyzję o lądowaniu, a wieża jest zobowiązana dostarczyć komplet informacji. W przypadku lotów wojskowych - w zależności od obowiązujących procedur - których, przypomnę, cały czas nie posiadamy, odpowiedzialność kontrolera ruchu zwiększa się. Szczegóły i uzasadnienie takiej, a nie innej kwalifikacji lotu MAK ma przedstawić w raporcie końcowym.

Odnosząc się m.in.do treści rozmów między kontrolerami lotu na lotnisku w Smoleńsku (strona polska dysponuje już kopiami nagrań tych rozmów), Klich mówi, że zawierają one bardzo dużo niezwykle wartościowych informacji. Jest też niestety bardzo dużo braków - rozmowy zgrywane z tła ciężko zrozumieć.

Jednak materiały z samej tylko korespondencji radiowej i rozmów telefonicznych są bardzo ważne. Dotyczą możliwości próby podejścia do lądowania do wysokości decyzji polskiego tupolewa. Panujące wówczas warunki pogodowe było kompletnie poniżej minimalnych. Nie mogę jednak wchodzić w szczegóły rozmów. Zadałem w tej sprawie szereg pytań stronie rosyjskiej i mam nadzieję, że odniosą się do tego w raporcie, powiedział Klich.

DEON.PL POLECA

Zapytany z kim kontaktowali się kontrolerzy, rozmówca "Polski The Times" odpowiedział, że trudno to ustalić, kontrolerzy i ich rozmówcy posługują się kryptonimami, ale na pewno był to jakiś ośrodek nadrzędny (...). Chciałem ustalić nie tylko tożsamość, lecz także funkcję tych osób i ich rolę w całym procesie podejmowania decyzji. Nie dostałem odpowiedzi. Powtórzę: liczę, że Rosjanie pokażą to wszystko w raporcie, mówi E. Klich.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Klich: Kluczowa sprawa - kwalifikacja lotu
Komentarze (2)
A
Alfista
23 września 2010, 10:49
To jest ciekawa wypowiedź Klicha: Kontroler ruchu na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj od początku nie chciał, aby prezydencki Tu-154M podchodził do lądowania - wynika z informacji, do których dotarł dziennik "Polska The Times". Jak ustalił dziennik, 10 kwietnia rosyjscy kontrolerzy od początku byli przeciwni lądowaniu polskiej delegacji i mieli zamiar skierować samolot na lotnisko zapasowe, a decyzja o wyrażeniu zgody na lądowanie tupolewa mogła być wynikiem bezpośrednich rozmów z rosyjskimi wyższymi urzędnikami państwowymi lub funkcjonariuszami służb specjalnych. Nowe, być może przełomowe informacje znajdują się w nagraniach rozmów z wieży kontroli ruchu. - to materiały zawierające bardzo dużo niezwykle wartościowych informacji - podkreśla płk Edmund Klich, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i polski akredytowany przy rosyjskiej komisji badającej katastrofę (MAK). Edmund Klich przyznaje w rozmowie z "Polską", że kontrolerzy kilkakrotnie kontaktowali się telefonicznie w sprawie lądowania prezydenckiego samolotu z ośrodkiem nadrzędnym. Jednak Klich nie chce zdradzić, o jaki ośrodek chodzi. Według informacji dziennika, kontrolerzy rozmawiali z kimś w Moskwie i Twerze, komu bezpośrednio podlega wojskowe lotnisku w Smoleńsku. Jakie są personalia osób, z którymi rozmawiała wieża? - Wystąpiłem do MAK o ustalenie tożsamości oraz funkcji i roli tych osób w całym procesie podejmowania decyzji - powiedział Edmund Klich. Zaznaczył jednak, że w trakcie rozmowy używano pseudonimów.
23 września 2010, 10:42
Rację mają Rosjanie, a nie Klich. To był lot cywilny, a nie wojskowy. Tu-154 to samolot pasażerski, a nie bombowiec lub myśliwiec, cel lotu nie był wosjkowy, lecz cywilny. Odpowiedzialność za tę katastrofę ponosi polski pilot, piszę to z wielką przykrością, ale taka jest prawda. Rozumiem go, bo był pod naciskiem swojego przełożonego, gen. Błasika, ale gdyby mu odmówił, to żyliby wszyscy.