Komisja hazardowa wznawia przesłuchania
Po ponad dwumiesięcznej przerwie hazardowa komisja śledcza wznawia swoje prace. W środę staną przed nią szef polskiego oddziału firmy GTech Jacek Kierat oraz kierownik wrocławskiego Urzędu Stanu Cywilnego i członek zarządu Wojskowego Klubu Śląsk Wrocław Henryk Kalinowski.
Komisja hazardowa zawiesiła swoje prace do 7 lipca w związku z tragedią smoleńską - w której zginął m.in. zasiadający w tej komisji poseł PiS Zbigniew Wassermann - i kampanią prezydencką. W tym tygodniu posłowie zamierzają przesłuchać aż pięciu świadków. Na środę zaplanowano przesłuchanie Jacka Kierata i Henryka Kalinowskiego.
Kierat miał się stawić przed komisję śledczą jeszcze w marcu, ale ostatecznie do przesłuchania nie doszło, gdyż przedstawił śledczym zwolnienie lekarskie. Teraz, jak zapewnił PAP przewodniczący komisji Mirosław Sekuła (PO), wszyscy wezwani na ten tydzień świadkowie już potwierdzili swoją obecność na przesłuchaniu.
Firma GTech, której polskim oddziałem kieruje Kierat, była wielokrotnie przywoływana w zeznaniach świadków zeznających przed komisją; występuje też w dokumentach CBA, przekazanych sejmowym śledczym.
W analizie Biura z 2007 r. na temat prac nad ustawą hazardową w czasie rządów PiS napisano, że na zmianach w ustawie o grach, które umożliwiłyby Totalizatorowi Sportowemu organizowanie wideoloterii, najbardziej skorzystałaby właśnie GTech. Według autora tego dokumentu, wynikać to miało z zapisów niejawnej umowy między tą spółką a TS, w świetle których państwowy monopolista byłby zmuszony z korzystania z oprogramowania i urządzeń dostarczanych przez GTech.
O sprawie tej mówił też śledczym były szef Rady Nadzorczej TS Andrzej Rzońca. W jego ocenie Totalizatorowi byłoby niezmiernie trudno uruchomić wideoloterie bez udziału w tym przedsięwzięciu GTech.
Wideoloterie podobne są do gier na tzw. jednorękich bandytach, z tym, że dzięki połączeniu urządzeń w sieć dają one możliwość wygrania skumulowanej sumy, znacznie wyższej niż na zwykłym automacie o niskich wygranych. Zostały one wprowadzone na polski rynek nowelą ustawy hazardowej z 2003 roku. Monopol na ich prowadzenie miał Totalizator, jednak duże obciążenie podatkowe (45 proc.) sprawiło, że gra ta nigdy nie została uruchomiona. TS zabiegał o obniżenie podatku od wideoloterii; w czasie rządów PiS przygotował nawet specjalny projekt ustawy w tej sprawie.
W środę przesłuchany zostanie również Henryk Kalinowski, szef wrocławskiego Urzędu Stanu Cywilnego i członek zarządu Wojskowego Klubu Śląsk Wrocław, z którym biznesmen z branży hazardowej Ryszard Sobiesiak miał rozmawiać telefonicznie tuż po swoim spotkaniu z ówczesnym wicepremierem Grzegorzem Schetyną na lotnisku 29 września 2008 r.
Schetyna, który zeznawał przed komisją w lutym, szczegółowo opowiadał śledczym o tym spotkaniu. Tłumaczył wówczas, że to Sobiesiak o nie zabiegał, a on nie pamięta dokładnie, jaki był jego temat. Postawił jednak tezę, że rozmowa prawdopodobnie dotyczyła Wojskowego Klubu Sportowego Śląsk Wrocław (to z niego wyodrębniły się kluby: koszykarski i piłkarski o tej samej nazwie). Według niego wskazywać na to może fakt, że - według sporządzonych w CBA stenogramów z rozmów telefonicznych Sobiesiaka - zaraz po ich spotkaniu biznesmen skontaktował się właśnie z Kalinowskim.
Schetyna wyjaśnił, że w tamtym okresie miasto Wrocław poszukiwało inwestora dla WKS Śląsk Wrocław. Według niego, zapewne było tak, że "ten telefon i ta rozmowa" wiązała się z tym, że Kalinowski (jako członek zarządu WKS Śląsk) "pyta, czy chce mieć pewność odnośnie swojej przyszłości po rozstrzygnięciach właścicielskich, inwestorskich, organizacyjnych".
Sekuła powiedział we wtorek PAP, że już rozstrzygnął "wszystkie kwestie, które były zasadnicze dla zrozumienia mechanizmów wszystkich trzech afer hazardowych". Komisja śledcza bada prace nad ustawą o grach losowych w okresie rządów: SLD, PiS oraz PO. Jak zaznaczył, po środowym przesłuchaniu nie spodziewa się "znaczących dodatkowych informacji", które mogłyby poszerzyć jego wiedzę w tym zakresie.
Zasiadający w komisji Sławomir Neumann (PO) również uważa, że zeznania Kalinowskiego i Kierata nie wniosą nic nowego do prac komisji. Zwłaszcza wezwanie Kalinowskiego, według posła PO, jest "kompletnie pozbawione sensu".
Neumann stwierdził, że w sprawie afery hazardowej wie już wszystko, co chciał wiedzieć i kolejni świadkowie mogą tylko potwierdzić jego tezę. - Dzisiaj przesłuchanie pana Kierata już nic nowego nie wniesie. Już wszystko wiemy z przesłuchań i dokumentów. Nie oczekuję żadnych rewelacyjnych informacji, które miałyby paść z ust Kierata - dodał.
Natomiast wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica) pytany, czego spodziewa się po środowych przesłuchaniach i czy mogą one przynieść nowe informacje, powiedział tylko, że komisja wraca do pracy, "gwałtownie przerwanej przez tragedię smoleńską". - Wracamy do zaległych prac. To są świadkowie już wcześniej zaplanowani. Trzeba ich przesłuchać - zaznaczył. Pytany, czy będzie chciał złożyć jakieś wnioski, odparł: "za wcześnie, by o tym mówić".
Rosół miał bowiem w najgorętszym okresie zeznań przed komisją hazardową wielokrotnie kontaktować się z numerem telefonu należącym do jednej z firm Sobiesiaka, jak i esemesować z jego córką - Magdaleną.
Dera zamierza też złożyć w środę wniosek o spotkanie z prokuratorami prowadzącymi śledztwo w sprawie tzw. afery hazardowej. - W komisji Olewnika (Dera był wcześniej jej członkiem - PAP) było to standardem, że komisja co jakiś czas spotykała się z prokuratorami. Tutaj przez dłuższy czas już nie było takiego spotkania. Ostatnio było pod koniec marca. Mamy lipiec, więc byłoby dobrze, żeby komisja spotkała się z prokuratorami i usłyszała od nich, jakie są postępy w śledztwie - powiedział.
W opinii szefa komisji przesłuchiwanie przez posłów kolejnych świadków utrudnia prace prokuraturze, która prowadzi śledztwo w sprawie tzw. afery hazardowej. - Stenogramy z przesłuchań świadków przed komisją są publikowane. W związku z tym, każdy świadek ma wgląd w zeznania wszystkich wcześniejszych świadków - zauważył Sekuła.
- Mam apel do pozostałych członków komisji - spróbujmy zakończyć przesłuchania, bo przesłuchiwanie kolejnych świadków nie służy wyjaśnieniu afer hazardowych. Służy jedynie jałowemu biegowi prac komisji - powiedział. Zdaniem Sekuły, praca komisji powinna się skupiać na tym, "co jest istotą prac komisji śledczych, czyli na kontroli instytucji państwa i mechanizmów, które w państwie funkcjonują".
Tzw. afera hazardowa wybuchła na początku października 2009 roku, po tym jak ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński wysłał do premiera, prezydenta, Sejmu i Senatu informacje dotyczące zagrożenia interesu ekonomicznego państwa w związku z przygotowywaniem projektu nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych.
W sprawę mieli być zamieszani czołowi politycy PO: ówczesny szef klubu Platformy Obywatelskiej, szef sejmowej Komisji Finansów Publicznych Zbigniew Chlebowski i ówczesny minister sportu Mirosław Drzewiecki. Mieli oni lobbować w interesie firm hazardowych. Kontakt biznesmenów z branży hazardowej Ryszarda Sobiesiaka i Jana Koska z Drzewieckim i Chlebowskim wyszedł na jaw w wyniku założonych biznesmenom przez CBA podsłuchów.
Pokłosiem tzw. afery hazardowej były zmiany w rządzie - m.in. odejście Schetyny z funkcji wicepremiera i szefa MSWiA. Schetyna został nowym szefem klubu parlamentarnego Platformy. Do dymisji podał się Drzewiecki.
Skomentuj artykuł