Kongres Kobiet debatował na temat gender

(fot. PAP/Leszek Szymański)
PAP / slo

Uczestniczki debaty nt. gender podczas odbywającego się w Warszawie VI Kongresu Kobiet przekonywały, że gender prowadzi do liberalizacji w takim sensie, że każdy jest w stanie wybrać swoją rolę ze względu na to, jaką jest osobą, a nie do jakiej grupy należy.

Wiceprezes Kongresu Kobiet prof. Małgorzata Fuszara wyjaśniła, że pojęcie gender oznacza płeć społeczno-kulturową, czyli "to wszystko, co społeczeństwa budują na temat kobiet i mężczyzn". Podkreśliła, że pierwsze badania antropologiczne dotyczące różnic w postrzeganiu płci były prowadzone już w latach 30. XX w. m.in. przez Margaret Mead.

- W naukach, zwłaszcza w psychologii społecznej, mówi się, że kiedy wymieniamy pewien termin - matka, kobieta, mężczyzna, ojciec - otwiera nam się w głowie cała seria znaczeń, które przypisujemy z racji tego, że wychowujemy się w pewnej kulturze i natychmiast rozumiemy znacznie więcej niż wynika to tylko z biologii. Gender opisuje właśnie to "znacznie więcej", to, co poza biologią kształtuje kultura i społeczeństwo - powiedziała.

Podkreśliła, że płeć społeczno-kulturowa zmienia się w czasie, np. jeszcze niedawno kobiety nie miały praw wyborczych, nie mogły studiować ani się zrzeszać, bo tak była budowana była definicja kobiecości.

DEON.PL POLECA

Fuszara zaznaczyła, że zmiany w tym zakresie dotyczą także mężczyzn. Jako przykład podała fakt, że obecnie mogą oni uczestniczyć w porodach. - To jest pierwszy raz od tysiącleci. Kiedyś kontakt z rodzącą był kalający dla wielu osób, zwłaszcza dla mężczyzn - podkreśliła.

Socjolog z UW Karolina Wigura tłumaczyła z kolei, że gender prowadzi do tego, że każdy może wybrać swoją rolę, "a nie jest zamknięty w sferze domowej, ponieważ jest kobietą, albo korzysta z uprawnień w sferze publicznej, ponieważ jest mężczyzną".

Pisarka Agnieszka Graff oceniła, że trwająca od niemal roku "prawicowa wojna z gender" ma wytworzyć aurę grozy wokół takich wartości jak wolność i równość w sferze publicznej i domowej.

- Mamy do czynienia z reakcją na wielką zmianę kulturową, która się w naszej cywilizacji toczy od ponad stu lat. (...) Demokracja stopniowo wkracza do sfery prywatnej, zdominowanej dotąd przez patriarchalną tradycję. I to właśnie budzi lęk konserwatystów. Oni uważają, że w sferze prywatnej demokracji ma nie być. Pogodzili się już jakoś z demokracją w sferze publicznej, ale w domu ma rządzić głowa rodziny - powiedziała.

Diakonka Kościoła luterańskiego Halina Radacz oceniła, że to, iż dopiero na początku XX w. kobiety mogły iść na studia i głosować w wyborach, jest elementem chrześcijańskiej tradycji Europy - wbrew temu, co zapisane zostało w Biblii.

- Kiedy sięgniemy do pierwszego rozdziału pierwszej księgi, gdzie opisane jest stworzenie świata, to na samym początku założona jest równość, gdyż "stworzył Bóg człowieka na obraz swój, jako mężczyznę i kobietę stworzył ich" - cytowała.

Wspomniała też m.in. list św. Pawła do Galatów, w którym czytamy: "Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie".

Zdaniem redaktor naczelnej miesięcznika "Znak" Dominiki Kozłowskiej w Polsce istnieje konieczność budowania wzorców nowoczesnego katolicyzmu, "który nie jest homofobiczny, który jest przyjazny wobec osób LGBT, który rozumie, czym jest np. gender, i który rozumie, że między tymi podstawowymi ideami - równości, sprawiedliwości, wspólnoty, odpowiedzialności - jest przestrzeń etycznej dyskusji, etycznych wartości, które powinny nas jednoczyć, a nie dzielić".

- Religia, jeżeli ma mieć pozytywną wartość społeczną, wartość integrującą i budującą, winna starać się te właśnie wartości przede wszystkim realizować w życiu publicznym, a nie wartości związane z dzieleniem i pogłębianiem podziałów społecznych, kulturowych czy innych - podkreśliła.

Jeden z paneli Kongresu poświęcony był "genderowej lekcji polskiego". W tej części dyskutowano o komunikacji wolnej od stereotypów, dyskryminacji i agresji.

Liliana Religa, absolwentka tłumaczeń specjalistycznych Uniwersytetu Warszawskiego i Gender Mainstreaming IBL PAN, autorka prac dyplomowych i artykułów o feminizacji języka, podkreślała, że stereotypy dotyczące roli kobiet i mężczyzn są widoczne w języku i treściach w podręcznikach szkolnych.

Jak zaznaczyła, "o mężczyznach mówi się przez pryzmat dokonań i pracy, zaś o kobietach często w stronie biernej. Według niej wciąż pokutują stereotypy, że: "chłopaki nie płaczą, a grzeczne dziewczynki tak nie robią".

Jak mówiła, powinna nastąpić feminizacja języka m.in. poprzez wprowadzenie żeńskich końcówek nazw zawodów, np. naukowczyni, socjolożka.

Z kolei Ewa Rutkowska, współautorka m.in. poradnika dla nauczycieli i nauczycielek "Równa szkoła - edukacja wolna od dyskryminacji", a także "Równościowego przedszkola", zwróciła uwagę, że seksistowska komunikacja w szkole przejawia się także w tym, iż wszystkie wewnętrzne dokumenty szkoły stosują męską formę i mówią o uczniu i nauczycielu, a nie o uczennicy i nauczycielce.

Jej zdaniem w podręcznikach można nadal znaleźć bardzo wiele stereotypów, np. wciąż pokazuje się mamę w kuchni usługującą pozostałym członkom rodziny.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kongres Kobiet debatował na temat gender
Komentarze (3)
jazmig jazmig
10 maja 2014, 07:20
Fuszara jest profesorem propagandy, bo z nauką ona nie ma nic wspólnego, podobnie jak gender. Płeć jest zjawiskiem biologicznym, z nie społecznym, ani kulturowym. Różne kultury przypisują różne role osobom danej płci, ale od tego płeć nie zmienia się nagle w coś innego. Jeżeli mężczyzna przewija pieluchy dziecku, to od tego on nie staje się kobietą.
A
AP
9 maja 2014, 22:33
I jak się teraz czuje matka, która przygotowała pyszny obiad rodzinie, a pani Ewa Rutkowska nazywa ją służącą? Ja wczoraj naprawiałem prąd (używam języka potocznego) i całej rodzinie służy światło. Chyba jestem służącym. Czy babsztyl (rodzaj żeński) nie jest przypadkiem słowem, które w dosadny i skondensowany sposób opisuje postawę pani Rutkowskiej?
O
obserwator
9 maja 2014, 21:06
"Jak mówiła, powinna nastąpić feminizacja języka m.in. poprzez wprowadzenie żeńskich końcówek nazw zawodów, np. naukowczyni, socjolożka." Co też się w tych główkach rodzi? A może lepiej by poczytała Miodka bądź Bralczyka?