Kontrowersyjna konwencja w Sejmie

(fot. Rafał Zambrzycki / sejm.gov.pl)
PAP / drr

Na czwartek zaplanowano pierwsze czytanie w Sejmie projektu ustawy ratyfikującej Konwencję o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Dokument ten wzbudza wiele kontrowersji - środowiska prawicowe twierdzą, że promuje "ideologię gender".

Projektem mają zająć się w sejmowe komisje sprawiedliwości i praw człowieka oraz spraw zagranicznych. W posiedzeniu mają wziąć udział Minister Sprawiedliwości, Minister Pracy i Polityki Społecznej, Minister Spraw Zagranicznych oraz Pełnomocniczka Rządu ds. Równego Traktowania.

Polska podpisała Konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej w grudniu 2012 r. W kwietniu br. Rada Ministrów podjęła uchwałę w sprawie przedłożenia do ratyfikacji Konwencji i przyjęła projekt odpowiedniej ustawy, które - jak podkreślał premier Donald Tusk - kończą rządowy etap prac. Teraz zgodę na ratyfikację w drodze ustawy wyrazić musi Sejm, na tej podstawie dokona jej prezydent.

DEON.PL POLECA

Wniosek o ratyfikację oraz pełną dokumentację potrzebną do jej przeprowadzenia, a także zastrzeżenia i noty interpretacyjne, przygotowało Biuro Pełnomocnika Rządu do Spraw Równego Traktowania.

Konwencja została przedstawiona do podpisu w maju 2011 r., a weszła w życie 1 sierpnia br. po tym, jak ratyfikowało ją 10 państw, w tym co najmniej osiem należących do RE.

Konwencja ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji; oparta jest na idei, że istnieje związek przemocy z nierównym traktowaniem, a walka ze stereotypami i dyskryminacją sprawiają, że przeciwdziałanie przemocy jest skuteczniejsze.

Dokument nakłada na państwa-strony takie obowiązki jak zapewnienie oficjalnej całodobowej infolinii dla ofiar przemocy oraz internetowego portalu z informacjami, a także odpowiedniej liczby schronisk i ośrodków wsparcia; przygotowanie procedur przesłuchań policyjnych; monitorowanie, zbieranie danych na temat przestępstw z uwzględnieniem płci.

W związku z przystąpieniem do Konwencji zaistniała konieczność dostosowania polskiego prawa do niektórych jej zapisów. W czerwcu ub. roku uchwalono jedną z najważniejszych zmian z tym związanych - w prawie karnym zapisano, że wszczynanie śledztw o przestępstwa przeciwko wolności seksualnej nie będzie uzależnione już od wniosku ofiary, lecz postępowania te wszczyna się z urzędu.

W dniu podpisania Konwencji Polska złożyła także dwa zastrzeżenia. W pierwszym - do artykułu 30 (ust. 2) dotyczącego odszkodowań od państwa, których mogą żądać ofiary przemocy - Polska zastrzega, że będzie stosować ten artykuł wyłącznie w stosunku do pokrzywdzonych będących obywatelami Polski lub UE oraz "w trybie własnego prawa krajowego". Drugie zastrzeżenie - do artykułu 44 (ust. 1 lit. e) ws. przepisów dotyczących ścigania przestępstw, o których mowa w konwencji - stanowi, że Polska zastrzega, że nie będzie stosować postanowień konwencji w przypadku, gdy przestępstwo popełnione zostało przez osobę z miejscem stałego zamieszkania na terytorium Polski, ale niebędącą obywatelem naszego państwa.

O ratyfikowanie Konwencji od dawna apelowały organizacje kobiece, broniące praw człowieka oraz pomagające ofiarom przemocy. Konwencję krytykowało natomiast m.in. prezydium Episkopatu Polski. Według biskupów dokument w definicji płci pomija naturalne różnice biologiczne pomiędzy kobietą i mężczyzną; niepokój hierarchów wzbudził też - jak ocenili - "obowiązek edukacji i promowania m.in. +niestereotypowych ról płci+, a więc homoseksualizmu i transseksualizmu". Wdrożeniu konwencji sprzeciwiają się również organizacje prawicowe, np. Polska Federacja Ruchów Obrony Życia, Forum Kobiet Polskich.

Jeszcze w 2012 r. na tle dyskusji o Konwencji doszło do sporu pomiędzy ówczesną pełnomocniczką rządu ds. równego traktowania Agnieszką Kozłowską-Rajewicz a ówczesnym ministrem sprawiedliwości Jarosławem Gowinem, który widział w dokumencie "wyraz ideologii feministycznej", służący "zwalczaniu tradycyjnej roli rodziny i promowaniu związków homoseksualnych".

Kozłowska-Rajewicz wielokrotnie przekonywała, że w Konwencji nie ma żadnego artykułu, który by uderzał w rodzinę. "Przecież przemoc nie jest normą, tylko patologią; zapobieganie i zwalczanie przemocy domowej rodzinę wzmacnia, a nie osłabia" - mówiła. Podkreślała, że nie ma w konwencji również artykułu, który by uderzał w tradycję. "Tam jest tylko napisane, że aktów przemocy nie można usprawiedliwiać tradycją ani religią. Bo są kraje, w których to się dzieje" - przekonywała. Wskazywała, że w Konwencji położono nacisk na związek między polityką równościową a zapobieganiem przemocy.

Obecna pełnomocniczka prof. Małgorzata Fuszara mówiła, że dokończenie procesu ratyfikacyjnego będzie jednym z jej najważniejszych zadań. Wyrażała nadzieję, że wszyscy zrozumieją, jakie są cele tej konwencji i przekonają się, że straszenie konwencją było zupełnie niepotrzebne.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kontrowersyjna konwencja w Sejmie
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.