Książka o Kapuścińskim zawiera "masę nadużyć"

Książka "Kapuściński non-fiction" trafiła do księgarń na początku marca (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)
PAP / wab

Zdaniem żony Ryszarda Kapuścińskiego, książka Artura Domosławskiego zawiera "masę nadużyć". Jak twierdzi, książka nie miała być biografią jej męża, tylko książką o odbiorze Kapuścińskiego w świecie.

Książka "Kapuściński non-fiction" trafiła do księgarń na początku marca. Biografia reportażysty wywołała kontrowersje na długo przed ukazaniem się jej na rynku. Alicja Kapuścińska próbowała w sądzie zablokować jej publikację, ponieważ, jej zdaniem, książka obraża dobrą pamięć o jej mężu.

- Ta książka zaskoczyła mnie. Ja sama powierzyłam Arturowi Domosławskiemu napisanie książki pod roboczym tytułem "Kapuściński w oczach świata". Powiedziałam mu: Panie Arturze, pana na to stać. Zna pan Ameryki, hiszpański, angielski, dużo pan rozmawiał z mężem, ja panu udostępnię materiały i niech pan jedzie w świat, bo w Polsce się nie wie, jaki jest odbiór Ryszarda - powiedziała Kapuścińska.

- Domosławski natychmiast się zgodził, okazując wielki entuzjazm i wdzięczność za moje zaufanie. Prosiłam go, by nie wydawał w Świecie Książki, bo mam złe kontakty z tym wydawnictwem. On przychodził do archiwum, wyjeżdżał, kiedy wrócił z Etiopii, opowiadał mi, jak tam wszyscy wspaniale mówią o Ryszardzie. Dawałam mu adresy, telefony, wizytówki. Byłam przekonana, że on w tym duchu tworzy dzieło. Po czym straciłam z nim kontakt - dodała.

DEON.PL POLECA


Jak stwierdziła, po powrocie z pobytu w sanatorium dowiedziała się, że książka wyjdzie w Świecie Książki, zaś wydawnictwo Znak, które miało pierwotnie wydać pracę Domosławskiego - odrzuciło ją.

- Dopiero wtedy okazało się, że to jest biografia. Wszystkie te jego (Domosławskiego - red.) opowiadania, że ja wiedziałam że on chce wydać biografię, to kłamstwo. Nigdy w naszych rozmowach nie padło słowo biografia. Domosławski nie miał prawa pisać o życiu osobistym, nie został upoważniony do pisania o mojej córce, której na oczy nie widział. Tam jest masa nadużyć - powiedziała.

- Jeżeli będę musiała przeczytać tę książkę dla celów procesowych, to pewnie ją przeczytam. Mam tyle wiedzy z różnych źródeł, że właściwie nie czuję potrzeby czytania i denerwowania się. Mój prawnik przeczytał tę książkę, pokazał mi pozew. I w tym pozwie jest tyle cytatów, z których każdy jest opatrzony słowami: "narusza dobra osobiste żony", "narusza dobra osobiste córki", "narusza prawa autorskie" - zaznaczyła Alicja Kapuścińska.

Wdowa po zmarłym w 2007 r. pisarzu złożyła w warszawskim sądzie pozew, w którym zarzuca autorowi i wydawcy naruszenie jej dóbr osobistych i domaga się wpłaty 50 tys. zł na fundację im. Ryszarda Kapuścińskiego. Według pozwu, naruszonymi dobrami są: prawo do dobrej pamięci po zmarłym mężu, prawo do życia prywatnego oraz prawa autorskie po mężu. Domaga się od pozwanych zaniechania naruszania tych dóbr i zaniechanie inkryminowanej publikacji - w części lub w całości.

Pod koniec lutego sąd oddalił wniosek o zakaz publikacji biografii do czasu wydania prawomocnego wyroku w sprawie pozwu. Alicja Kapuścińska zapowiedziała odwołanie.

- Ja nie wytoczyłam sprawy o ocenę jego twórczości. Wytoczyłam sprawę o naruszenie dóbr osobistych, jego pamięci, kultu najbliższej osoby zmarłej oraz praw autorskich, ponieważ jest tam dużo cytatów. W pozwie mój adwokat przytoczył decyzję Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który uznał, że dobra osobiste mają pierwszeństwo przed wolnością słowa - zaznaczyła.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Książka o Kapuścińskim zawiera "masę nadużyć"
Komentarze (5)
D
drażliwy
4 marca 2010, 14:18
Grzeszność nie powoduje utraty prawa do wyrażania własnego zdania o dziełach, osobach- nawet bardzo krytycznego. Ale za to jak nobilituje posługiwanie się kalkami z "jedynie słusznej" Gazety wszystkich ćwierćinteligentów ;)
E
es
4 marca 2010, 13:56
Łukaszu, musisz odróżniać poezję od reportażu-nie chcę być złośliwa, ale może Tobie jest potrzebny powrót do gimnazjum. Również Twój argument z "łzami wdowy" jest trudny do przyjęcia. Abstrahując od komentowanego artykułu i w ogóle tej sprawy- płaczemy z różnych powodów. Np. ktoś nieuczciwy, że ukrano go za oszustwo, ktoś kto stracił pracę w wyniku tzw.restrukturyzaci, ktoś komu nie dano pracy z powodu niewystarczających kwalifikacji itd. Nie zawsze winny jest ten, kto wywołał płacz, nie zawsze można uniknąć sprawienia komuś przykrości, i w końcu nie zawsze ten, kto płacze jest pokrzywdzony. Twoja mama zapewne miała na myśli to, abyś nie krzywdził ludzi. Myślę, że w tej całej sprawie winą autora książki jest styl w jakim pracował nad swoim dziełem, tzn. korzystanie z pomocy żony Kapuścińskiego, która nie była świadoma jakie to dzieło powstaje. A co do treści, to nie wiem czy miał intencje oskarżać- raczej pokazać prawdę. Niestety, popularność pociąga za sobą tę konsekwencję- nie tylko podziw, ale i krytykę, po prostu jest się w polu zainteresowania. Cudzołożnica nie ma tu nic do rzeczy- ją chcieli ukamienować. Gdybyśmy nie mogli powiedzieć nic krytycznego o innych dopóki sami mamy wady, to trudno byłoby mówić o czymkolwiek. Grzeszność nie powoduje utraty prawa do wyrażania własnego zdania o dziełach, osobach- nawet bardzo krytycznego.
Jadwiga Krywult
4 marca 2010, 07:20
J jeśli ktoś bierze "na warsztat" książkę pisaną przez reportera i ma pretencje, że nie jest ona tak ścisła, jak książka historyka, politologa, czy socjologa, jest na bakier z wiedzą z zakresu gimnazjum. Równie dobrze ja mogę wziąść wiersze Miłosza, czy Szymborskiej i sprawdzać, czy wiernie "odwzorowali" Paryż lub Rzym. W przeciwieństwie do Kapuścińskiego Miłosz czy Szymborska nie wprowadzali czytelników w błąd, nie usiłowali stwarzać wrażenia, że wiernie odwzorowali Paryż lub Rzym.
Józef Więcek
4 marca 2010, 06:07
Tak, po pierwsze, trzeba książkę przeczytać !  Po drugie to tylko prawda jest ciekawa a po trzecie to z jawnogrzesznicy Chrystus nie zrobił autorytetu moralnego!- (to tak do Łukasza). A po czwarte - idę po rzeczoną książkę, aby ją przeczytać. 
Ł
Łukasz
3 marca 2010, 22:05
Pod wieloma względami świat się rozwija. Nauka i technika niewątpliwie rozwijają się. Tylko ludzie - przynajmniej ich część - stają się jacyś mniejsi. Coraz więcej jest chętnych, by oskarżać innych. Przychodzi mi na myśl biblijna historia. Gdy Jezus zapytał chętnych do kamieniowania kobiety "Kto z was jest bez grzechu?" Wszyscy odeszli. To o czymś świadczy. A może nie... Może Pan Domosławski uważa się za człowieka bez skazy, może nim jest? Ja nie wiem. W przeciwieństwie do Niego ja nie mam tej pewności. I jeszcze jedna sprawa. Część recenzentów, wyraża następującą opinię: "choć książka jest wredna, to Autorowi nie sposób odmówić erudycji". Jestem innego zdania. jeśli ktoś bierze "na warsztat" książkę pisaną przez reportera i ma pretencje, że nie jest ona tak ścisła, jak książka historyka, politologa, czy socjologa, jest na bakier z wiedzą z zakresu gimnazjum. Równie dobrze ja mogę wziąść wiersze Miłosza, czy Szymborskiej i sprawdzać, czy wiernie "odwzorowali" Paryż lub Rzym. Wydawałoby się, że nikt o zdrowych zmysłach tego nie robi. A jednak. Ponadto Panie Arturze już ostatnia sprawa. Moje słowa kieruję bezpośrednio do Pana. Być może osiągnie Pan sukces, być może będzie Pan się cieszył uznaniem wielu osób na świecie. Być może ja (jestem historykiem z Krakowa) nigdy tego nie osiągnę, ale wiem jedno: sukces okupiony łzami wdowy, to gorzki sukces. Jeśli miałbym odnieść taki "sukces", to wolałbym nie odnieść żadnego. Widzi Pan, moja Matka, może prosta kobieta, zawsze mi powtarzała: synu oby nikt nigdy przez Ciebie nie płakał. Ja wziołęm sobie słowa mojej Matki do serca. Panu też radziłbym się nad tym zastanowić. Łukasz