Lew-Starowicz: ryzyko recydywy
(fot. PAP/Rafał Guz)
PAP / kn
Seksuolog prof. Zbigniew Lew-Starowicz ocenił, że wśród nieleczonych sprawców przestępstw, jakich dopuścił się Mariusz Trynkiewicz, ryzyko recydywy wynosi powyżej 70 proc. Dlatego, jego zdaniem, ustawa o nadzorze nad groźnymi przestępcami była potrzebna.
Prof. Lew-Starowicz wziął udział w czwartkowej konferencji prasowej Polski Razem w Sejmie. Uczestniczył w niej także były minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, który przekonywał, że ustawa o nadzorze nad groźnymi przestępcami "nie przewiduje karania po raz kolejny, a zastosowanie od dawna istniejącego w polskim prawie narzędzia, jakim jest środek zabezpieczający - przymusowe leczenie".
"Państwo ma obowiązek troszczyć się o prawa przede wszystkim ofiar, potencjalnych ofiar, a nie morderców" - oświadczył Gowin. Przyjęta pod koniec minionego roku ustawa daje możliwość leczenia w ośrodku zamkniętym sprawców najgroźniejszych zbrodni już po odbyciu przez nich kar więzienia; daje też możliwość nadzoru bez stosowania izolacji. Nowe przepisy dotyczą m.in. przypadku Mariusza Trynkiewicza, który w 1988 r. zabił czterech chłopców i został skazany na karę śmierci, zamienioną potem na 25 lat więzienia.
Prof. Lew-Starowicz, odnosząc się do przypadku Trynkiewicza, mówił, że "wśród nieleczonych sprawców tego typu przestępstw ryzyko recydywy wynosi powyżej 70 proc. "Czyli jest ono bardzo wysokie - na 100 sprawców ponad 70 zacznie robić to samo, wśród tych, którzy są leczeni, to ryzyko spada o 2/3" - podkreślił.
Zaznaczył, że "w miarę nowoczesny system terapeutyczny", który obecnie istnieje w Polsce, powstał niedawno i nie objął wcześniej skazanych. "Leczę samych sprawców i to już od wielu lat (...) i wiem, że leczenie u części z nich daje efekty i jest możliwe, leczenie jest pewną szansą, oni powinni mieć dostęp do leczenia" - przekonywał.
Tymczasem, jak zwrócił uwagę Lew-Starowicz, Trynkiewicz nie był leczony, dlatego w jego przypadku jest wysokie prawdopodobieństwo powrotu do popełniania przestępstw. Profesor przekonywał, że terapia powoduje, że "wiele osób, które początkowo nie były zainteresowane żadnym leczeniem, zaczynają mieć motywację", a samo leczenie jest wieloletnie.
Zbigniew Lew-Starowicz zauważył, że u naszych sąsiadów - w Czechach, Niemczech - ten problem został już dawno rozwiązany, a groźni przestępcy są odizolowani i poddawani terapii, a co jakiś czas zespół ekspertów ocenia czy można pozwolić im na życie w społeczeństwie.
Dyrektor zakładu karnego w Rzeszowie, gdzie Trynkiewicz odbywa karę, złożył do sądu wniosek o uznanie skazanego za osobę z zaburzeniami psychicznymi, stwarzającą zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób. Sąd zajmie się tym wnioskiem 10 lutego. Dzień później 11 lutego Trynkiewiczowi kończy się kara pozbawienia wolności.
W czwartek do sądu wpłynął wniosek o to, by Trynkiewicz do uprawomocnienia się postanowienia sądu ws. uznania go za osobę stwarzającą zagrożenie dla innych, pozostał w izolacji.
Skierowanie wniosku o uznanie Mariusza Trynkiewicza za osobę stwarzającą zagrożenie dla innych umożliwiła ustawa o nadzorze nad groźnymi przestępcami, która zaczęła obowiązywać 22 stycznia.
Dotyczy ona m.in. postępowania wobec sprawców zabójstw i gwałtów, skazanych w czasach PRL na karę śmierci. Na mocy amnestii w 1989 r. zamieniono tym osobom wyroki śmierci na 25 lat (w kodeksie karnym nie funkcjonowała wówczas kara dożywocia). Ponadto, odnosi się do innych groźnych przestępców, jeśli odbywają oni kary w systemie terapeutycznym i dodatkowo występowały u nich zaburzenia psychiczne, bądź preferencji seksualnych, które mają taki charakter, że "zachodzi co najmniej wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu zabronionego z użyciem przemocy" zagrożonego karą przynajmniej 10 lat więzienia.
Wielu prawników oraz część organizacji pozarządowych uważa, że ustawa ta może być niekonstytucyjna i naruszać zasadę niedziałania prawa wstecz. Komitet Helsiński wskazywał w maju 2013 r., że przepisy "umożliwiające zatrzymanie w ośrodkach terapii osób skazanych w przeszłości, gdy przepisy takie nie obowiązywały", budzą wielkie wątpliwości, gdyż nikt nie może odbywać dwa razy kary za ten sam czyn.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł