Liczymy na zniesienie wiz i współpracę z NATO
Liczymy na zniesienie wiz i współpracę w ramach NATO - powiedział po ponownym wyborze Baracka Obamy na prezydenta Stanów Zjednoczonych europoseł PSL Andrzej Grzyb.
Grzyb powiedział PAP, że Polacy wiązali duże nadzieje z prezydentem Obamą, jeśli chodzi zniesienie wiz, a Mitt Romney również składał pewne obietnice, że "ta sprawa będzie dla niego istotna".
Według europosła PSL, zniesienie wiz "z punktu widzenia polskich obywateli to byłby najbardziej symboliczny gest". Grzyb dodał, że byłoby dobrze dla Polski, gdyby ta sprawa stanęła na "poważnej agendzie".
Zdaniem europosła niezwykle istotną kwestią będzie strategiczna współpraca w ramach NATO. "Powinniśmy dbać o to, by konkurencyjne dla Europy obszary zainteresowań Stanów Zjednoczonych nie przesłoniły spraw europejskich" - dodał.
Jego zdaniem Chiny, Azja, czy Ameryka Środkowa i Południowa stają się głównym obiektem zainteresowań ludzi, którzy kształtują amerykańską politykę.
Według europosła polscy politycy powinni unikać rozważań, czy zwycięstwo Obamy będzie lepsze dla Polski, niż byłaby wygrana Romney'a. "Nie powinniśmy mówić, który kandydat jest dla nas lepszy. Z każdą administracją trzeba umieć zbudować dobre relacje" - podkreślił.
Europoseł zauważył, że sondaże dawały obu kandydatom podobne szanse, a jednym z czynników, który zadecydował o zwycięstwie Obamy, był huragan Sandy. "To jeden z elementów, który psychologicznie zadziałał" - dodał.
Jego zdaniem wyborcy docenili postawę obecnego prezydenta wobec klęski żywiołowej zwłaszcza, że pozytywne oceny płynęły też od przedstawicieli partii republikańskiej.
Grzyb ocenił, że w okresie kryzysu Mitt Romney, który jest człowiekiem majętnym i reprezentuje kręgi biznesowe "dla wielu Amerykanów był trudny do zaakceptowania".
Z kolei Obama - jego zdaniem - stał się reprezentantem ludzi, którzy przybyli do Ameryki, czyli Afroamerykanów i Meksykanów.
Obama wygrał wybory prezydenckie, zdobywając 50 procent głosów bezpośrednich (wyborców). Jego republikański oponent Mitt Romney uzyskał ich 49 procent. Przewaga prezydenta była bardziej wyraźna w liczbie głosów elektorskich, które w USA decydują o wyniku wyborów.
Skomentuj artykuł