Małopolska "uwalnia" łóżka przeznaczone dla pacjentów z COVID-19
Małopolska stawia na leczenie chorych nie tylko z COVID-19. Tamtejszy wojewoda poinformował, że liczba łóżek przeznaczonych dla pacjentów zakażonych koronawirusem zostanie zmniejszona o kolejne 132 - informuje PAP.
Podczas "trzeciego szczytu pandemii" dla pacjentów zakażonych w Małopolsce przeznaczonych było ponad 4200 łózek, 17 kwietnia liczba ta została zmniejszona o 56 miejsc, a teraz wojewoda zdecydował o "zwolnieniu" kolejnych. Wszystko za sprawą chęci powrotu do planowych przyjęć i często idących za nimi operacji.
Liczba łóżek dla pacjentów z COVID-19 zmniejszy się w szpitalach w Brzesku (o 12), Proszowicach (18), w Szpitalu św. Łukasza (36) i w Szpitalu im. Szczeklika (30) w Tarnowie, w Szpitalu Wojskowym w Krakowie (18), w Oświęcimiu (10, w tym pięć dla dzieci) i w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie – w CUMRiK (8) - podała PAP.
Wojewoda Łukasz Kmita wyraził nadzieję, że dzięki "zwolnieniu łóżek intensywnej terapii w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie szpital wróci do częściowej wydolności w zakresach nie-covidowych, które są najpilniejsze". Pełnomocnik wojewody ds. intensywnej terapii dr Wojciech Serednicki podkreślił, że priorytetem jest obecnie uwalnianie jak największej liczby łóżek dla pacjentów, którzy nie są zakażeni koronawirusem, ponieważ przerwa w ich leczeniu i operowaniu jest zbyt długa.
Dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego Marcin Jędrychowski mówił, że: "Dwa tygodnie temu, w momencie największego wzrostu zachorowań na COVID-19 i największego zapotrzebowania na łóżka intensywnej terapii, musieliśmy ograniczyć funkcjonowanie bloku operacyjnego do czterech sal, który w normalnych warunkach funkcjonuje na 20 salach. Ograniczyliśmy nie tylko zabiegi planowe, ale też onkologiczne i zostaliśmy w trybie nagłym, dyżuru 24 h jako centrum urazowe. Stąd dzisiejsza decyzja przekłada się na dwukrotny wzrost personelu, bo na oddziałach covidowych muszą być dwa razy większe zmiany pracowników, którzy rotują" – przekazuje PAP
Dyrektor Jędrychowski zaapelował również do osób, które wiedzą, że są zakażone, aby nie bagatelizowały choroby i w razie pogorszenia, nawet nie czekając na przyjazd ratowników medycznych, zgłosiły się do szpitala: "W ostatnich 2-3 dobach na szpitalnym oddziale ratunkowym zdarzyły się historie, które nie powinny mieć miejsca: przyjeżdżają osoby z saturacją 30-40 proc." – mówił. "Statystyki ostatnich dni pokazują, że liczba zgonów jest wysoka. To nie jest efekt tego, że my źle leczymy, ale przegrywamy z czasem. Te osoby przyjeżdżają za późno w momencie, kiedy nie jesteśmy w stanie za wiele zrobić" – dodał.
Źródło: PAP/tkb
Skomentuj artykuł