"Miliardy euro trafiają bezpośrednio do Polaków"

(fot. PAP/Jakub Kamiński)
PAP / psd

Wygraliśmy batalię o pieniądze z nowego budżetu UE dzięki m.in. przekonaniu do polskich racji instytucji wspólnotowych i trafnym sojuszom - mówił w Sejmie premier Donald Tusk. Namawiał też posłów do wsparcia ratyfikacji paktu fiskalnego.

Premier oświadczył ponadto, że rząd zdaje sobie sprawę, że droga do strefy euro powinna być konsekwentna, a decyzja o przystąpieniu do eurolandu powinna być w 100 proc. bezpieczną dla Polski.
Szef rządu przedstawił we wtorek w Sejmie informację o wynikach negocjacji ws. nowego unijnego budżetu na lata 2014-2020 oraz zabrał głos w debacie nad ratyfikacją unijnego paktu fiskalnego.
Odnosząc się do negocjacji budżetowych Tusk zaznaczył, że główny spór dotyczył tego, czy pieniądze ze wspólnego budżetu mają wspierać takie państwa, jak Polska, które lepiej niż inne rozwijały się w czasie kryzysu, czy raczej te kraje, które w głębokim kryzysie się pogrążyły. Argumenty - zaznaczył - były silne i po jednej i po drugiej stronie.
Strona polska - mówił premier - dostrzegała prostą arytmetykę, że koperty narodowe - czyli fragmenty unijnego budżetu przypadające poszczególnym krajom - nie będę mogły być wyraźnie większe, jeśli cały wspólnotowy budżet będzie wyraźnie mniejszy. "Ta logika wydawałaby się czytelna nawet dla ośmioklasisty, ale nie okazała się czytelna dla wielu polityków i w Europie, i w Polsce, którzy zakładali, że im mniejszy budżet, im większe cięcia w nim, tym lepiej dla Polski" - powiedział Tusk.
Rząd, mówił premier, przyjął założenie dokładnie odwrotne: że w czasie kryzysu finansowego będzie potężny nacisk na to, by budżet europejski był jak najmniejszy i że nacisk ten będzie stosowany przez państwa bardzo znaczące w UE. Po drugie - podkreślił Tusk - rząd założył, że "argumentacja na rzecz dobrej koperty narodowej dla Polski nie może być wyłącznie egoistyczna".
"Nie dlatego abyśmy uznawali za niestosowane otwarte przyznawanie się do tego, że bronimy interesów narodowych, wtedy gdy w Brukseli spotyka się Rada Europejska, natomiast przez lata dobrze nauczyliśmy się, że stosowanie tylko takiej argumentacji bywa przeciwskuteczne" - powiedział Tusk.
Zaznaczył, że trzeba było znaleźć prawdziwe, nie pozorne, uzasadnienie ogólnoeuropejskie i dlatego strona polska podkreślała, że kluczowa dla Polski polityka spójności, może też stać się głównym narzędziem dla całej UE w walce z kryzysem i jego skutkami.
W tym celu - podkreślił Tusk - w ciągu ostatnich dwóch lat przeprowadzono skuteczną kampanię w całej Europie; jej element był sojusz z 15 państwami europejskimi tzw przyjaciółmi spójności oraz strategia personalna m.in. twarda walka o to, by komisarzem ds budżetu został Polak. "To był najbardziej spektakularny przykład tego, że od początku zakładaliśmy, że ten bój o budżet będzie kluczowy dla Polski" - zaznaczył premier.
Stwierdził, że wszystko to sprawiło, iż dla swej strategii budowy budżetu UE bardzo szybko zyskaliśmy przychylność wszystkich instytucji wspólnotowych. "To był klucz do tego sukcesu" - zaznaczył Tusk.
Podkreślił, że bez pełnej i ścisłej współpracy z instytucjami wspólnotowymi, z szefem Rady Europejskiej Hermanem van Rompuyem, szefem Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso, z liderami Parlamentu Europejskiego "głos Polski, nawet wzbogacony o 15 przyjaciół polityki spójności, byłby traktowany z przesadną ostrożnością, jako głos państwa, które dba tylko o swój interes".
Tusk zaznaczył, że dla Polski rzeczą niezwykle ważną było, żeby podkreślając konieczność dyscypliny finansowej postawić jednak na rozwój i pod to budowane były sojusze nie tylko instytucjonalne, ale i międzynarodowe. W tym kontekście - podkreślił - bardzo ważnym argumentem stał się głos prezydenta Francji Francoisa Hollande'a, który także w polskim Sejmie "powiedział, że tak jak Francja liczy na wsparcie Polski, tak Polska może liczyć na wsparcie Francji w dyskusji budżetowej".
"I Francja, do tej pory optując wyłącznie za wysokim poziomem Wspólnej Polityki Rolnej, przełamała pewien impas w rozmowach polsko-francuskich, bo oba państwa uznały, że będą stanowiły oś aliansu na rzecz obrony i polityki spójności, i WPR. To przyniosło oczekiwane przez nas efekty" - dodał Tusk.
Ponadto - mówił premier - niełatwą okolicznością była dotychczasowa metodologia, w której szczególnie jeśli chodzi o politykę spójności najwięcej pieniędzy otrzymywać mieli najbiedniejsi.
"Chętnie podzielę się tutaj ze wszystkimi bez wyjątku poprzednikami tym sukcesem, który łatwo zmierzyć, jakim jest oczywisty, nie tak wielki jak byśmy chcieli, ale oczywisty, wzrost zamożności Polski w porównaniu do innych krajów europejskich - wzrost mierzony wzrostem PKB wobec całej Europy" - mówił premier. To jest - jak dodał - 14 proc. w ciągu 7 lat obowiązywania kończącego się budżetu UE.
Dlatego - zaznaczył premier - Polska miała lepszy, co jednak w tym wypadku oznacza, że trudniejszy punkt startu w negocjacjach budżetowych niż 7 lata temu. "Bo im kraj bogatszy, im jego PKB stanowi większy udział w europejskim PKB, tym oczywistsza staje się argumentacja, że takie państwo powinno dostawać mniej pieniędzy, a nie więcej" - mówił premier.
Jak dodał, "dane są oczywiste" i warto byłoby zaprzestać sporu o nie. Polska - mówił - stała się państwem bogatszym w relacji do średniej europejskiej i musi płacić większą składkę, stąd kluczowa była batalia, aby mimo większej składki wpływy budżetowe dla Polski były większe, a nie mniejsze.
To - mówił premier - że Polska okazała się ewidentnym zwycięzcą w tej debacie i beneficjentem budżetu zawdzięczamy m.in. trafnym sojuszom, ale i wielkiemu wysiłkowi setek Polaków, którzy pracowali w Brukseli, Warszawie i w innych unijnych stolicach na rzecz zwycięstwa naszej argumentacji.
Podkreślił, że zarówno w polityce spójności, jak i Wspólnej Polityce Rolnej, jak i w całej kwocie, która przypadnie Polsce w budżecie UE, "we wszystkich bez wyjątku algorytmach" Polska zyskuje w porównaniu do poprzedniego budżetu, natomiast wiele krajów traci. Tusk zaznaczył, że Polska awansowała o kilka pozycji w górę również w klasyfikacji pieniędzy budżetu w podziale na głowę mieszkańca danego państwa.
"Zupełnym nieporozumieniem, żeby nie powiedzieć kłamstwem, jest powtarzana przez niektórych teza, że Polska jest na ostatnim miejscu" - dodał zaznaczając, że byłby "straceńcem", gdyby usiłował przekłamywać dane statystyczne, które są dostępne dla każdego.
"Polska tę batalię (...), która osiągnęła kluczowy punkt, jakim jest zakończenie negocjacji w Radzie Europejskiej - tę najważniejszą cywilizacyjną batalię o finanse na kolejne siedem lat, wygrała jak żaden inny kraj w Europie, jeśli liczymy to pieniędzmi" - powiedział szef rządu.
Odnosząc się do kwestii ratyfikacji paktu fiskalnego, wzmacniającego dyscyplinę finansową w strefie euro, Tusk przypomniał, że Polska wiele lat temu postawiła na zapisy konstytucyjne i ustawowe, które budują stabilność finansową kraju limitując możliwość wzrostu długu publicznego, możliwość zadłużania się państwa.
Tusk podkreślił, że w debacie nad tzw. sześciopakiem i później nad paktem fiskalnym przykład Polski i był bardzo "wyrazisty i pozytywny, a funkcjonujące u nas rozwiązania "stały się bardzo dobrym przykładem do naśladowania przez większość państw europejskich". Zaznaczył, że jednym z najbardziej czytelnych parametrów stabilności finansowej Polski była rentowność polskich obligacji.
Dlatego premier proponował, aby nad paktem fiskalnym debatować przy adekwatnej ocenie polskich możliwości, ale jednocześnie bez kompleksów. Przekonywał, że "jeśli poszukujemy kolejnych mocniejszych standardów, które wzmacniałyby kondycję finansową i Polski, i Europy, to dlatego, że Polski nie możemy oceniać w odosobnieniu".
"Polska nie uniknie katastrofy, jeśli katastrofa dotknie strefy euro czy całej Unii Europejskiej. Tylko ktoś skrajnie naiwny, tylko absolutny ignorant może sądzić, że można wygrać jakieś pieniądze dla Polaków obstawiając katastrofę" - powiedział premier. Polska - dodał - "wygra na swoim sukcesie, Polacy będą mieli więcej pieniędzy, kiedy Polska osiągnie sukces, a nie kiedy popadniemy razem z innymi państwami w katastrofę finansową".
Jak podkreślił, pakt fiskalny, gdy się w pełni będzie podlegało jego zapisom, będzie nakładał obowiązki dotyczące pewnych standardów, o których "wszyscy marzymy, a nie których się boimy", a które będą chroniły polskiego podatnika i polskie państwo przed nadmiernymi ryzykami, jakie pogrążyły w ostatnim czasie niektóre państwa strefy euro.
Premier przypomniał, że w referendum akcesyjnym ponad 77 proc., Polaków opowiedziało się za przystąpieniem do UE, a 9 lat później akceptacja dla obecności w Unii wyniosła 81 proc. Przyznał jednocześnie, że poparcie dla poszczególnych rozwiązań takich np. jak pakt fiskalny różni się poziomem od ogólnego poparcia dla bycia w UE.
Jednak, jak mówił, w lutym 2013 r. pakt fiskalny "cieszył się nadal blisko 50 proc. poparciem przy 30-proc. sceptycyzmie". Przywołał ponadto badania CBOS dotyczące opinii Polaków o "zwiększeniu kontroli nad budżetem państw strefy euro przez instytucje unijne, czyli o tym, co często bałamutnie nazywa się ograniczeniem suwerenności".
Zgodnie z tymi badaniami - mówił Tusk - "58 proc,. Polaków uważa, że także w Polsce będzie lepiej, jeśli obiektywne instytucje będą pilnowały pewnego ładu finansowego w budżetach narodowych; za możliwością nakładania kar za nadmierny deficyt budżetowy opowiadało się 62 proc. Polaków".
Zdaniem Tuska oznacza to, że "nie pierwszy raz polska opinia publiczna, Polacy, są mądrzejsi niż średnia polityczna, niż średnia polityków" i mają więcej zaufania do siebie i do własnego państwa "także wtedy kiedy rozmawiamy ile europejskich standardów mamy, jakby fundować Polsce". "Polacy czują, że suwerenność Polski najlepiej będzie zagwarantowana wtedy, gdy Polska będzie na wyższym poziomie cywilizacyjnego rozwoju, kiedy będzie jeszcze bardziej stabilna finansowo" - dodał.
Premier namawiał posłów do wsparcia ratyfikacji paktu fiskalnego, bo według niego "stabilność Europy jako wspólnoty jest jednym z kluczowych gwarantów stabilności Polski". Według niego nie istnieje przekonująca idea mówiąca o bezpiecznej przyszłości bez silnej i bezpiecznej UE. Mówił, że zna "takich ryzykantów i hazardzistów, którzy chcieliby, aby Polska znów stanęła w konfrontacji wobec wszystkich sąsiadów, znów osamotniona z iluzją fikcyjnych sojuszy".
Tusk namawiał więc wszystkich, "aby chcąc inwestować w polskie bezpieczeństwo, inwestowali w bezpieczną i stabilną Europę, a pakt fiskalny - ocenił - "jest jednym z kroków na rzecz stabilnej i bezpiecznej Europy".
Premier podkreślił też, że rząd zdaje sobie sprawę, iż droga do strefy euro powinna być drogą konsekwentną, a decyzja o wejściu do tej strefy powinna być w 100 proc. bezpieczną dla Polski. "To znaczy decyzja ta powinna zapaść wtedy, kiedy i strefa euro będzie do tego gotowa - jeśli chodzi o jej kondycję, ale także gotowa do tak masywnego poszerzenia jakim byłoby wejście Polski - ale przede wszystkim wtedy, kiedy Polska będzie w 100 proc. gotowa do bezpiecznego wejścia o strefy" - mówił.
Tusk podkreślił, że nie ma wątpliwości, iż "rozpoczął się marsz, niektórzy się go boją, do bardziej zintegrowanej formuły". "Jeśli Europa będzie integrowała się wokół kilku osi, a kluczową będzie wspólna waluta, to w przyszłości, podkreślamy bezpiecznej dla Polski, miejsce Polski będzie także w tej faktycznej wspólnocie, która opisana będzie także poprzez wspólną walutę" - powiedział premier.
Zapewnił, że władze będą postępowały tak dobrze jak potrafią, aby standardy, które są wymagane od członka strefy euro Polska spełniała jak najszybciej, ale - jak podkreślił - decyzja w sprawie wejściu do strefy i "tak musi być decyzją powszechną" i zabezpieczona jest wymogiem zmiany konstytucji. Tusk zaznaczył, że nie będzie większości konstytucyjnej dla wejścia do strefy euro, jeśli nie będzie "powszechnego i pełnego przekonania, że to jest bezpieczne dla Polski".
"Dlatego histeria i lęki są zupełnie zbędne, bo Polska także w tej drodze do strefy euro jest bezpieczna. Ja uważam, że tutaj asekuracja poszła zbyt daleko, ale tak jest i nie ma o czym dyskutować" - powiedział premier, według którego to zabezpieczenie procesu przyjmowania euro jest daleko idące, w obliczu tego, że było referendum akcesyjne.
Tusk namawiał więc prawicę, "aby bez lęku i niepokoju, że tu coś zagraża polskiej suwerenności przystąpiła do uczciwej i poważnej debaty" na temat kryteriów, także wewnętrznych, które powinniśmy spełnić, aby zmienić konstytucję i wejść do strefy euro.
Z kolei do lewicy apelował o porzucenie zbyt gorączkowych starań i nawoływań do natychmiastowego wejścia do strefy oraz przesadnie ideologicznych wystąpień, w typie głosów o potrzebie roztopienia się w UE. "Ta gorączka jest niepotrzebna, a nawet może być szkodliwa w procesie konsekwentnego budowania potencjału Polski, który da nam bezpieczne wejście do strefy euro" - powiedział Tusk.
Dodał, że jeśli jakaś formacja polityczna czuje się współautorem konstytucji, "która wymaga zmiany, aby wejść do strefy euro", a dziś popędza ws. kwestii wspólnej waluty, to powinna znaleźć autorski pomysł, "by w tym składzie izby tę większość konstytucyjną zbudować".
"Jeśli nie ma takiego pomysłu, to powinna moim zdaniem w sposób bardziej stonowany nawoływać do pośpiechu, ponieważ nic gorszego dla Polski nie można by zmajstrować, jeśli chodzi o drogę do euro niż uznać, że jesteśmy gotowi, chociaż nie jesteśmy gotowi, starać się to przegłosować w Sejmie i przegrać" - powiedział Tusk.
Zaapelował zatem do wszystkich opcji politycznych, żeby "wspólnie usiąść i zastanowić się co możemy racjonalnie zrobić, aby Polska była jak najszybciej przygotowana, a później, aby Polska była naprawdę przekonana, że warto do strefy euro wejść".
Tusk zaznaczył, że wymaga to od prawicy, centrum i lewicy "wzajemnego szacunku i nadzwyczajnej wyobraźni". "Z jednej strony nie blokujmy tej możliwości, bo ona może okazać się szansą dla Polski, z drugiej strony nie popędzajmy, bo możecie ten wóz wywrócić. Spróbujmy razem spokojnie popracować" - zaapelował premier.
DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

"Miliardy euro trafiają bezpośrednio do Polaków"
Komentarze (9)
T
tim
19 lutego 2013, 14:39
A dlaczego Polska wymiera ???
B
bagiera
19 lutego 2013, 14:39
JEŻELI PODPISZE TEN PAKT TO NALEŻY ROZWIĄZAĆ SEJM I SENAT. Po co nam darmozjady, kiedy o wszystkim będą decydować Niemcy z Francją. Tusk łamie prawo tak mu pozwolono, teraz chce złamać naszą Konstytucje. Polacy nie dajmy się pomysłom tego geniusza. 
JB
Jan B.
19 lutego 2013, 13:50
Po debacie będzie głosowanie. Nie ma wątpliwości, że cesja suwerenności wymaga większości 2/3 głosów. Tymczasem koalicja (PO i PSL) postanowiła, iż wystarczy zwykła większość, jak w ustawie o soleniu wieprzowiny. Taka decyzja rządu ma swą nazwę: to pucz, sprzeczny z konstytucją. Zastanawiają mnie dwie sprawy: 1. – dlaczego Tusk nie zmieni od razu konstytucji, wprowadzając do niej to, czego pragnie (też zwykłą większością) i po 2.- dlaczego naród na to się godzi?
P
Polka
19 lutego 2013, 13:21
To co niby załatwił Tusek jest kłamstwem, bo ta suma była dawno nam zapisana. Oni nas wykończą i wtedy wejdzie ustawa zezwalająca na wejście i nie wyjście, czyli okupację Polski w porozumieniu z niemiaszkami przez Rosję. Zawdzięczamy to też ich wyborcom, wyjątkowym cymbałom, którzy siebie i kraj zdradzają. Kara będzie sroga Jan Pietrzak felieton [url]http://www.youtube.com/watch?v=4Si5_cik35I[/url]
19 lutego 2013, 13:14
,,W 2006 r. polska gospodarka rosła w imponującym tempie 6,2 proc. Ale to wystarczyło ledwie do zajęcia ósmego miejsca w Unii Europejskiej. Kryzys jednak wywrócił tę tabelę do góry nogami. Teraz przy wzroście na poziomie ledwie 1,1 proc. jesteśmy niekwestionowanym liderem! Z dostępnych do tej pory danych Eurostatu wynika, że żaden kraj nie mógł się pochwalić dodatnim wzrostem gospodarczym w drugim kwartale. Balansujące na tej krawędzi gospodarki Cypru i Grecji zeszły bowiem pod kreskę."
PS
po szkodzie głupi
19 lutego 2013, 13:06
@DNA Ależ my. Polacy, zawsze byliśmy idiotami. Nie pamiętasz ze szkoły? "Cieszy mię ten rym: Polak mądry po szkodzie. Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie, Nową przypowieść Polak sobie kupi. Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi." Opowiem Ci nowożytną historię Polski. Po 1989 odzyskaliśmy tak zwaną wolność. Nie skazaliśmy tych, którzy nas gnębili, przez co nie stracili oni możliwości wpływania na dalszy los naszego kraju. Nasi rządzący roztrwonili skromny majątek, który nam pozostał: prywatyzacja odbyła się z pominięciem 99,9% ogółu społeczeństwa. Nikt z nas nie stał się współwłaścicielem dawnej "państwowej" fabryki, w której pracował pół życia. Jeden z pierwszych wolnych i demokratycznych rządów uchwalił podatek VAT, który obecnie jest jednym z najwyższych tego typu podatków w Europie i który sprawia, że mimo imponujących wzrostów, jesteśmy wciąż biedni. Pieniądze uzyskane z tego podatku są marnotrawione przez rządzących. Po niewielu latach dawni krzywdziciele, zgodnie z wolą narodu wrócili do władzy. Następnie do władzy doszła ekipa, która próbowała zrealizować 4 reformy, wszystkie nieudane lub zarzucone. Potem znowu do władzy doszli dawni bandyci i zachowywali się tak, jak na nich przystało. Potem przyszedł rząd dwóch śmiesznych ludzików, którzy jako pierwsi obniżyli podatki. Wow. Z wdzięczności społeczeństwo po 2 i po 6 latach wybrało inną partię, która podczas rządów zanotowała największy wzrost podatków i liczby afer związanych z marnotrawieniem tych podatków - i nie tylko z tym. Co więcej, ta sama partia, mimo przejściowych problemów z popularnością, ma duże szanse na ponowne wygranie wyborów. Masz wątpliwości co do inteligencji naszego narodu?
MR
Maciej Roszkowski
19 lutego 2013, 12:40
Ile z tych środków pójdzie na poprawę efektywności, inowacyjnośći i konkurencyjności polskiich produkt, a ile na przejemy?
R
Radujmysię
19 lutego 2013, 12:11
Szkoda, że nic o tym nie wiem, że trafiają do mnie bezpośrednio miliardy euro. No, po prostu nie zauważyłem, że pieniędzy mam jak ziaren piasku na plaży. Dziękuję za uświadomienie. Od razu mi lżej.
D
DNA
19 lutego 2013, 12:07
Czy ten tandetny premier uważa, że Polacy to debile? Jeśli nie zniknie on z polityki w ciagu tego roku, to znaczy, że Polacy są rzeczywiscie idiotami i wierża róznej masci hochsztaplerom i oszustom.