Miss, a nie menedżer, na czele uczelni
Żadna publiczna szkoła wyższa, która w tym roku wyłoni rektora, nie skorzysta z tego, by wybrać go w konkursie. Uczenie decydują się na tradycyjne wybory - wynika z danych, które zebrał "Dziennik Gazeta Prawna".
Możliwość rozpisania takiego konkursu dała zmiana prawa z 2011 r. Taka rekrutacja władz szkoły to szansa na profesjonalne zarządzanie - kandydat powinien przede wszystkim mieć co najmniej doktorat i potrzebne kwalifikacje. Nie musi, jak w wyborach, pozyskać aprobaty studentów, doktorantów, nauczycieli akademickich i in. pracowników.
Niechęć szkół do konkursów nie dziwi b. szefa Narodowego Centrum Nauki i pracownika AGH w Krakowie prof. Andrzeja Jajszczyka. Gdy zmieniano prawo miałem przeczucie, że uczelnie nie będą z niego korzystać - mówi.
Jego zdaniem wybory w szkołach wyższych można porównać do konkursu piękności. "Wyłaniany jest najbardziej lubiany i popularny kandydat, a niekoniecznie najlepiej predysponowany do sprawnego zarządzania uczelnią" - zauważa Jajszczyk.
Akademicy wolą zatem chronić swoje etaty niż powierzyć los uczelni w ręce profesjonalisty, który w celu ograniczenia jej straty zapowiada zwolnienia - wskazuje "DGP".
Skomentuj artykuł