Miss, a nie menedżer, na czele uczelni

(fot. shutterstock.com)
"Dziennik Gazeta Prawna" / PAP / slo

Żadna publiczna szkoła wyższa, która w tym roku wyłoni rektora, nie skorzysta z tego, by wybrać go w konkursie. Uczenie decydują się na tradycyjne wybory - wynika z danych, które zebrał "Dziennik Gazeta Prawna".

Możliwość rozpisania takiego konkursu dała zmiana prawa z 2011 r. Taka rekrutacja władz szkoły to szansa na profesjonalne zarządzanie - kandydat powinien przede wszystkim mieć co najmniej doktorat i potrzebne kwalifikacje. Nie musi, jak w wyborach, pozyskać aprobaty studentów, doktorantów, nauczycieli akademickich i in. pracowników.

Niechęć szkół do konkursów nie dziwi b. szefa Narodowego Centrum Nauki i pracownika AGH w Krakowie prof. Andrzeja Jajszczyka. Gdy zmieniano prawo miałem przeczucie, że uczelnie nie będą z niego korzystać - mówi.

DEON.PL POLECA

Jego zdaniem wybory w szkołach wyższych można porównać do konkursu piękności. "Wyłaniany jest najbardziej lubiany i popularny kandydat, a niekoniecznie najlepiej predysponowany do sprawnego zarządzania uczelnią" - zauważa Jajszczyk.

Akademicy wolą zatem chronić swoje etaty niż powierzyć los uczelni w ręce profesjonalisty, który w celu ograniczenia jej straty zapowiada zwolnienia - wskazuje "DGP".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Miss, a nie menedżer, na czele uczelni
Komentarze (2)
PS
Piotr Student POLSL
30 marca 2015, 10:44
Przepraszam bardzo, a kto ma rządzić uczelnią jak nie osoba najbardziej "lubiana", która dogada się ze wszystkimi i wszystko załatwi? Jakiś Pan polityk, który dostanie tą posadę w wyniku "konkursu", jako nagrodę za wierność? Czy może jakiś Pan dyktator, który "nie zyska aprobaty profesorów i studentów" - co Wy byście chcieli z tych uczelni zrobić?
I
I.Kraszewski
30 marca 2015, 10:31
Jakiego profesjonalisty? Biznesmena po prostu. Uniwersytety na szczęście rozumieją czym są i po co są, mimo wszelkich prób pieniężnej (czyli w oficjalnym języku: profesjonalnej, nowoczesnej, superefektywnej, wydajnej, innowacyjnej) tyranii. Ktoś jeszcze rozumie, że nauka nie polega tylko na zarabianiu, a częścią uniwersyteckiego życia jest wspólne uzgadnianie spraw między autonomicznymi grupami i jednostkami. Demokracja po prostu. "Profesjonalistom" demokracja jednak przeszkadza - w skutecznym zarządzaniu firmą oczywiście.