Napieralski się skarży, w SLD niezadowolenie
Byliśmy nierówno traktowani, atakowani ze wszystkich stron - tak szef SLD Grzegorz Napieralski tłumaczył w niedzielę wieczorem sondażowe wyniki wyborów parlamentarnych. Politycy Sojuszu nie kryli rozczarowania wynikiem; mówili o błędach w kampanii i o porażce.
Według sondażu TNS OBOP, realizowanego dla TVP i TVN24, w niedzielnych wyborach parlamentarnych SLD uzyskał 7,7 proc.; lepszy wynik uzyskały i Ruch Palikota i PSL. TNS OBOP pytał wyborców bezpośrednio po ich wyjściu z lokali wyborczych; próba - ok. 100 tys. osób. Z badania Homo Homini (przeprowadzonego metodą telefoniczną dla Polsat News, próba ok. 7,5 tys. osób) wynika, że na Sojusz zagłosowało 12,8 proc. wyborców.
Napieralski tuż po ogłoszeniu pierwszych, sondażowych wyników wyborów podziękował wyborcom SLD. Podkreślił, że dla Sojuszu była to "najtrudniejsza kampania wyborcza od wielu, wielu lat". "Byliśmy nierówno traktowani, atakowani ze wszystkich stron, mieliśmy nie wejść do Sejmu. Starano się zrobić wszystko, aby SLD nie weszło do polskiego parlamentu" - mówił Napieralski.
Dziękował też wyborcom za zaufanie, a działaczom SLD za zaangażowanie w kampanię wyborczą. Jego zdaniem klub, który powstanie w Sejmie po wyborach, będzie "dobrym klubem - nowym, dynamiczny i merytoryczny". "To będzie bardzo pracowity klub parlamentarny - klub na ciężkie czasy" - dodał Napieralski.
Powiedział również, że po wyborach warto będzie przeprowadzić "rzetelną debatę o demokracji w Polsce". "Nie może być tak, że jedna siła polityczna jest dyskryminowana, a inna - promowana" - zaznaczył Napieralski.
Tuż po swoim wystąpieniu opuścił salę i nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Atmosfera wśród liderów Sojuszu była pesymistyczna.
Krytycznych wobec kampanii SLD było wielu dotychczasowych posłów. "Gdyby się okazało, że wynik rzeczywiście jest jednocyfrowy, na poziomie 7-8 proc., to jest jednak ogromna porażka" - powiedział PAP Tadeusz Iwiński.
W jego opinii Sojusz popełnił poważne błędy w kampanii wyborczej. "Popełniono oczywiste błędy w kampanii, jak na przykład debata przewodniczącego Grzegorza Napieralskiego z ministrem finansów Jackiem Rostowskim, bo takich rzeczy nie powinno się robić; za mało też sprzedawaliśmy nasz bardzo dobry program, za bardzo koncentrowaliśmy się na krytyce" - dodał Iwiński.
Jak dodał, zawinił "nie zawsze szczęśliwy dobór osób" na listach SLD. "Nie mieliśmy dostatecznie dużo indywidualności na listach, zabrakło prof. Jana Widackiego, Wandy Nowickiej" - wymieniał Iwiński.
Ocenił też, że w kampanii SLD było "zbyt dużo niedojrzałych wypowiedzi", zwłaszcza młodych działaczy partii. "Gdy z jednej strony zabiera głos prof. Bogusław Liberadzki, czy dr Krystyna Łybacka, czy poseł Janusz Zemke, a z drugiej - młodzi kandydaci SLD, to widać różnicę jakości, w ocenie, metodzie analizy" - powiedział.
Według posła Sojuszu, teraz jak najszybciej powinien zostać zwołany Zarząd i Rada Krajowa partii. "Trzeba to wszystko przemyśleć" - podkreślił.
"Nie jest to wynik moich marzeń" - mówiła wiceszefowa SLD Katarzyna Piekarska. Według niej, SLD mogło "spokojnie osiągnąć 18-20 proc". "Lewica jest w Polsce potrzebna i jest lewicowy potencjał wśród wyborców" - oceniła. "To dla całej partii oznacza rzetelną debatę, jak była prowadzona kampania. Kierownictwo partii można zmienić bardzo szybko, ale trzeba się głębiej zastanowić nad tym, co się stało" - podkreśliła Piekarska.
Ryszard Kalisz mówił natomiast, że część elektoratu Sojuszu przejął Janusz Palikot. Zwrócił uwagę, że wynik Sojuszu może być gorszy od tego sprzed czterech lat, a także od tego z 2005 roku. "Palikot zrobił to, o czym ja dwa lata temu mówiłem, że SLD powinna być partią antyestablishmentową, inną niż pozostałe trzy partie" - zaznaczył.
"Dlaczego ludzie, którzy z taką sympatią podchodzą do nas na ulicy, nie decydują się później zagłosować na SLD?" - pytał Kalisz. Zapewnił jednak, że jest w SLD.
Także europoseł Sojuszu Wojciech Olejniczak jest zdania, że dla SLD sondażowe wyniki wyborów są złe. Jak mówił, "potrzebny jest czas na refleksję. "Czekamy co przewodniczący (Grzegorz Napieralski) w sprawie kampanii wyborczej nam powie" - mówił. "Oczekuję na rozmowę z przewodniczącym, tak jak wszyscy członkowie SLD, jak i zarząd i Rada Krajowa" - zaznaczył. "Straciliśmy szansę, czas zastanowić się jak funkcjonować" - dodał.
Naturalnym jest - zdaniem Olejniczaka - jak najszybsze zwołanie posiedzenia zarządu i Rady Krajowej SLD. "Nie ma co czekać, to jest sprawa na tu i teraz" - podkreślił. "Sytuacja jest tak kryzysowa, że zbierzemy się - byli przewodniczący i obecny szef partii - i trzeba usiąść i o tym porozmawiać" - powiedział Olejniczak.
Jak mówił drugi na liście Sojuszu w Warszawie Marek Balicki, kierownictwo SLD nie odczytało tych sygnałów, które płyną od elektoratu. "Jeszcze w wyborach samorządowych wynik był 15 proc., więc ostatnie kilka miesięcy było tym momentem. Popełniono szereg błędów, które spowodowały, że ostatecznie wygrał Palikot" - zaznaczył Balicki.
"Przyczyn takiego wyniku, utraty tak wielu głosów w stosunku np. do wyborów prezydenckich z ubiegłego roku czy poprzednich wyborów sprzed czterech lat trzeba szukać w bardzo wielu czynnikach. W najbliższych dniach SLD musi w swoim gronie zastanowić się, co się stało, dlaczego ten wynik jest tak niski" - mówił b. prezydent Aleksander Kwaśniewski w TVN24.
Jak dodał, wynik SLD jest "pod każdym względem wynikiem złym", ale - według niego - nie jest to jedynie problem przywództwa w partii. "Gdyby jedna osoba decydowała o wyniku wyborczym, bylibyśmy w zupełnie innym świecie. Problem przywództwa na pewno w SLD istnieje, to wymaga dyskusji. W moim przekonaniu pierwszym, który powinien przedstawić pogłębioną analizę tego wyniku, i to w najbliższych dniach, jest przewodniczący Grzegorz Napieralski" - powiedział.
Zaznaczył również, że jeśli SLD "nie odnajdzie sposobu na dotarcie do wyborców, koncepcji programowej, wiarygodności, energii, siły przekonywania i ludzi, którzy będą mieliby to zrobić", to może po raz ostatni znaleźć się w parlamencie. "Stawiam teraz tezę dramatyczną: to mogą być ostatnie wybory SLD, w których Sojusz znalazł się w parlamencie. Czas na dyskusje, czas na analizę jest teraz, nie za rok- za dwa" - dodał Kwaśniewski.
Nieoficjalnie działacze Sojuszu mówią, że po takiej porażce, Napieralski będzie musiał odejść. Przyznają, że wynik wyborczy na poziomie 7-8 proc. daje Sojuszowi dwadzieścia-dwadzieścia kilka mandatów i głównie z zachodnich województw Polski tam, gdzie SLD tradycyjnie uzyskiwało lepsze wyniki wyborcze niż w całym kraju. Jak podkreślali, do Sejmu może nie wejść nawet część osób z pierwszych miejsc.
Jak mówiła część polityków Sojuszu, jeśli sondażowy wynik się potwierdzi, Napieralski sam powinien zrezygnować z funkcji przewodniczącego.
Inni rozmówcy PAP opowiadali natomiast o przygotowywanym planie odwołania szefa SLD. Miałyby zostać zebrane podpisy pod wnioskiem o zwołanie posiedzenia Rady Krajowej Sojuszu. Tam miałby z kolei paść wniosek o zwołanie konwencji partii, która mogłaby głosować nad wnioskiem o wotum zaufania dla Napieralskiego. Część działaczy SLD mówi, że partią mógłby pokierować Ryszard Kalisz, choć nie są do końca przekonani, że on sam by tego chciał. "Być może pojawiliby się inni chętni do przejęcia schedy: Marek Siwiec czy Katarzyna Piekarska" - dodawali.
Jako następcę Napieralskiego raczej wykluczają Olejniczaka. Jak argumentują, nie da się kierować partią z Brukseli, a Olejniczak nie zrezygnuje z mandatu europosła.
Rzecznik SLD Tomasz Kalita apelował w rozmowie z PAP o powściągliwość w ocenach. "Pośpiech jest najgorszym doradcą. Zaczekajmy do oficjalnych wyników, które poda PKW, dopiero wtedy wypowie się przewodniczący, skomentuje te wyniki, na razie mamy do czynienia z rozbieżnościami pomiędzy ośrodkami badania opinii" - powiedział PAP Kalita.
Skomentuj artykuł