Nie kupimy szczepionek przeciw grypie A H1N1
Minister zdrowia Ewa Kopacz przekonywała w Sejmie posłów, że jej wątpliwości co do zakupu szczepionki na grypę A H1N1 nie biorą się z uporu, a z troski o bezpieczeństwo Polaków.
- Proszę Wysoką Izbę o wsparcie dla ministra, który chce być wyjątkowo odpowiedzialny i ostrożny, jeśli chodzi o życie polskich pacjentów - powiedziała Kopacz. - Mamy wiedzę, jakie są klauzule w umowach, jakie podpisywały inne państwa, jakie są klauzule w zaproponowanej nam umowie. Departament prawny znalazł tam ponad 20 punktów spornych. Jak zadaję pytanie: czy rząd ma zawierać umowy korzystne dla obywateli czy dla interesów firm farmaceutycznych? - dodała. - Czy dzisiaj chcemy walczyć z pandemią grypy, czy chcemy walczyć z ministrem zdrowia przy okazji zachorowań na grypę?.
Przypomniała, że przeciwko grypie powodowanej przez wirusa typy A H1N1 są trzy szczepionki, różnych firm, z których każda ma inną obecność substancji czynnych, ale wszystkie traktowane są tak samo, co jej zdaniem, powinno być zastanawiające. Zaznaczyła, że w przypadku żadnej z nich nie ma mowy o skutkach ubocznych, choć powodować je może każdy lek.
- Skoro to ma być taki cudowny i bezpieczny lek, bez żadnych skutków ubocznych, dlaczego firma nie chce go wprowadzić na rynek, nie chce wziąć za niego odpowiedzialności? - pytała Kopacz.
Podkreśliła, że jej nie wystarczają dotychczas przeprowadzone badania kliniczne leku. - Chcę mieć wiedzę, która pozwoli mi zarekomendować tę szczepionkę przed ukończeniem negocjacji - powiedziała.
- Jeśli na całym świecie ponad miliard ludzi choruje na grypę sezonową, a około milion umiera, to czy ktoś z tego powodu ogłaszał pandemię? Choć te wirusy są bardziej zjadliwie, powodują ciężkie powikłania. Dlaczego akurat przy tym wirusie jest taka histeria? Dlaczego ci, którzy dziś mnie namawiają do zakupu tej szczepionki, zlekceważyli wirusa grypy w latach ubiegłych? - pytała minister zdrowia.
To wy byście zarzucali mi niestaranność, brak wyobraźni, gdyby coś poszło nie tak - podkreśliła minister zdrowia, zwracając się do posłów.
Skomentuj artykuł