Nowak skazany za zatajenie zegarka

(fot. PAP/Tomasz Gzell)
PAP/ kn

Na 20 tys. zł grzywny skazał w czwartek warszawski sąd posła i b. ministra Sławomira Nowaka za zatajenie w pięciu oświadczeniach majątkowych zegarka wartego ponad 10 tys. zł. Wymagajmy od władzy, by rozumiała i stosowała się do prawa, które tworzy - mówił sąd.

Taki jest nieprawomocny finał trwającego od kilku miesięcy procesu karnego, w którym Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście
w całości podzielił stanowisko prokuratora, który wskazał dowody winy b. ministra i bezsporne okoliczności w sprawie: że jako poseł i minister miał obowiązek wykazać w oświadczeniach majątkowych wszystkie ruchomości warte więcej niż 10 tys. zł - a za taką rzecz sąd uznał również zegarek Nowaka, nie znajdując powodu, by nie ujawniać go w oświadczeniu.
Nowak, poseł wybrany z list PO i b. minister transportu w rządzie Donalda Tuska, został oskarżony przez prokuraturę o złożenie w latach 2011-13 w sumie pięciu nieprawdziwych oświadczeń majątkowych (poselskich i ministerialnych), w których nie ujawnił, że posiada zegarek kupiony za ponad 20 tys. zł. Prawo wymaga, by posłowie i ministrowie w oświadczeniach majątkowych ujawniali posiadanie "rzeczy ruchomych" wartych więcej niż 10 tys. zł.
Prokurator wniósł o uznanie winy Nowaka i skazanie go na łączną karę 20 tys. zł grzywny. Za motyw działania oskarżonego prokurator uznał zamiar S. Nowaka, by nie chwalić się drogim zegarkiem, w obliczu fali kryzysu i potencjalnych ataków tabloidów, co wynika z jego zachowania: sam zegarka nie kupił, prosił naczelnego tabloidu, by nie publikować tekstu o zegarku - wyliczał oskarżyciel.
Adwokaci oskarżonego i sam Nowak wnosili o wyrok uniewinniający. "Proszę, by wysoki sąd osądził mnie jako człowieka, a nie jako polityka - pewnie jakoś odpowiedzialnego za stosowanie tego prawa. Dziś, bez immunitetu, stoję przed moim państwem jako człowiek, który ma prawo popełniać błędy i się po nich podnosi, ale przede wszystkim jako człowiek, który ma przekonanie, że nie jest przestępcą" - mówił w "ostatnim słowie" sam Nowak. W czwartek do sądu nie przyszedł.
"Niniejsza sprawa zapoczątkowana została przez media, ale także przez przedstawicieli mediów została zakończona, gdyż to właśnie zeznania dziennikarzy były ostatnimi dowodami przeprowadzonymi przez sąd w tym postępowaniu, a które to dowody miały istotne znaczenie dla jego rozstrzygnięcia" - powiedziała przewodnicząca trzyosobowemu składowi sędziowskiemu sędzia Dorota Radlińska, odnosząc się do tego, że jeszcze w 2012 r. z pytaniem do ministra Nowaka o zegarek, którego nie ma w oświadczeniu majątkowym, zwrócił się dziennikarz tabloidu, a Nowak - nie udzieliwszy odpowiedzi - kontaktował się z naczelnym gazety, któremu miał obiecać, że skoryguje oświadczenie i prosić, by na razie nie pisać o sprawie.
Korekta oświadczenia Nowaka nastąpiła ponad rok później - już po wszczęciu postępowania przez prokuraturę. Zeznania dziennikarzy w tej sprawie sąd uznał za wiarygodne, a wyjaśnienia Nowaka twierdzącego, że o nic nie prosił i do niczego nie zobowiązywał się wobec tabloidu - sąd odrzucił jako niewiarygodną linię obrony.
"Oskarżony był i jest posłem, premier wybrał go na ministra, pełnił odpowiedzialne funkcje. Wobec takich osób można oczekiwać podwyższonych standardów, a nie jedynie umiejętności czytania i pisania" - mówiła sędzia Radlińska, uzasadniając swój wyrok również cytatem z Władysława Bartoszewskiego: "Przecież posłowie nie są analfabetami. Umieją czytać i pisać". Sąd dodał jeszcze: "nie ulega wątpliwości, że to od posłów, przedstawicieli władzy ustawodawczej wyznaczającej nakazy i zakazy w drodze ustaw, wymagać należy, aby rozumieli tworzenie przez siebie prawo, a tym bardziej - aby się do niego stosowali".
Sędzia przypomniała wyjaśnienia Nowaka, który twierdził, że zegarek to przedmiot osobisty, którego się nie wpisuje - jak mówił, nawet gdyby ten zegarek kosztował 400 tys. zł. "Również asystentka oskarżonego utwierdzała go w przekonaniu, że wszystko jest zgodne z prawem. Ale opinii prawników nie zamówili" - wskazała sędzia. Dodała też, że Nowak podpisując oświadczenie majątkowe, poświadczał też, że wypełnia je po zapoznaniu się z odpowiednimi przepisami prawa.
"Niska świadomość prawna to jedno, ale logika faktów każe uznać, że oskarżony, nie wpisując zegarka do oświadczenia majątkowego, co najmniej godził się z możliwością popełnienia przestępstwa" - dodała. Sąd wskazał, że zarzucane Nowakowi przestępstwa popełnić można jedynie umyślnie - z zamiarem bezpośrednim bądź ewentualnym. Według sądu oskarżony dopuścił się przestępstw z zamiarem ewentualnym, czyli przewidując możliwość przestępstwa godził się na jego popełnienie - wyjaśnił sąd, zdaniem którego taką świadomość Nowak miał co najmniej, odkąd na sprawę zwrócił mu uwagę tabloid.
Odnosząc się do apelu Nowaka, który prosił, by osądzić go jako człowieka, a nie polityka, sędziowie odparli: "Sąd stosuje przepisy tego samego kodeksu karnego wobec człowieka, który jest politykiem, i wobec tego, który nim nie jest. Osądowi nie zostało poddane całe dorosłe życie oskarżonego, lecz to, co wskazano w akcie oskarżenia". Wymierzoną karę łączną 20 tys. zł grzywny sąd uznał za "dolegliwą, będącą zasadnym obciążeniem".
Wyrok jest nieprawomocny i obrońca nieobecnego w sądzie posła mec. Joanna Wojnicz już zapowiedziała, że "prawdopodobnie będzie apelacja". Oskarżający posła prokurator Przemysław Nowak, który wnosił o taki wyrok, jaki właśnie zapadł, oświadczył mediom, że prokuratura uznaje wyrok za słuszny i nie będzie się od niego odwoływać.
Cała sprawa stała się głośna, gdy w 2013 r. napisał o niej tygodnik "Wprost" (po publikacji i wszczęciu przez prokuraturę postępowania sprawdzającego w tej sprawie Nowak złożył korektę oświadczenia). Okazało się też, że o zegarek Nowaka pytał w połowie 2012 r. "Super Express", który jednak nie przygotował publikacji na ten temat. Naczelny gazety zeznawał, że Nowak prosił go wtedy, by na razie nie pisać artykułu, a on skoryguje oświadczenie. Nowak zaprzeczał, by cokolwiek obiecywał naczelnemu tabloidu.
DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Nowak skazany za zatajenie zegarka
Komentarze (1)
P
precz_z_komuna
27 listopada 2014, 16:30
Krzysztof Karpiński - sędzia Sądu Apelacyjnego w Warszawie i jego były prezes skazywał protestujących robotników strajków w Radomiu w 1976 roku, wyroki były wydawane w trybie przyśpieszonym, aby spacyfikować demonstrantów niezadowolonych z podwyżek cen żywności - dzisiaj swe ofiary, które opisują zdarzenia związane z procesami nazywa kłamcami. TO JEDEN Z WIELU AKTYWNYCH KOMUCHÓW. Te kurwy cały czas są na najwyższych stanowiskach. Tyle w temacie sądów i "wolnej Polski".....