Odnaleziona 10-latka może stracić stopy

10-letnia odnaleziona Karina Karwowska leży w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Wojewódzkim w Suwałkach (Podlaskie) (fot. PAP/Artur Reszko) (fot. PAP/Policja)
PAP / slo

Lekarze Szpitala Wojewódzkiego w Suwałkach (Podlaskie) walczą o uratowanie odmrożonych stóp 10-latki, która przez sześć dni błąkała się w lesie w okolicach Augustowa - poinformowała PAP dyrektor ds. medycznych suwalskiego szpitala Justyna Matulewicz-Gilewicz.

Karina była odwodniona, brudna, wyziębiona, a w jej ciele lekarze znaleźli 16 kleszczy.

Dziewczynka ze wsi Rzepiski odnalazła się w poniedziałek po południu. Dyżurny z komendy powiatowej w Augustowie odebrał telefon od kierowcy, który zobaczył dziecko idące poboczem drogi krajowej nr 8 w pobliżu Kolnicy. Okazało się, że to poszukiwana od prawie tygodnia Karina.

Policja chce przesłuchać dziewczynkę, ale czy dojdzie do tego we wtorek zdecyduje lekarz prowadzący i konsultacja z psychologiem.

Poszukiwania były prowadzone na bardzo dużą skalę, z udziałem kilkuset osób: policjantów, strażaków, leśników, pograniczników i mieszkańców. W takiej skali zostały zakończone po czterech dniach, gdy przeszukano już praktycznie cały okoliczny teren, łącznie kilkaset hektarów. Badano też tereny wokół jeziora Kolno, małe zbiorniki i rowy melioracyjne, a także gospodarstwa we wsi Rzepiski i znajdujące się tam zabudowania gospodarcze i studnie.

W akcji używano psów tropiących, helikopterów, kamer termowizyjnych, prywatnego samolotu bezzałogowego, ale dziewczynki nie udało się odnaleźć. Nie wykluczano porwania czy nawet morderstwa. W poniedziałek dziewczynka się odnalazła. Karina szła drogą w kierunku Augustowa. Miała w ręku wiaderko, z którym sześć dni temu wyszła z domu. Dziewczynka była bardzo brudna, wyczerpana i głodna. Na razie nie wiadomo, co tak naprawdę działo się z dzieckiem przez tyle dni. Dziewczynka jest niepełnosprawna, uczy się w szkole specjalnej. Jest jedynym z dziesięciorga dzieci w rodzinie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Odnaleziona 10-latka może stracić stopy
Komentarze (3)
R
ronin
12 października 2010, 17:16
Pomyślcie. Szkoda tego dziecka i to bardzo. Dobrzy ludzie współczują każdemu człowiekowi i nawet zwierzętom. A co z dziećmi mordowanymi w czasie aborcji? Setki ludzi szukały zaginionej dziewczynki i chwała im za to. Zaangażowało się państwo. Ale to samo państwo nakłada na służbę zdrowia obowiązek zabijania kilkuset dzieci nienarodzonych rocznie. Dzieci są rozrywane na kawałki bez znieczulenia, masakrowane. Mordercy dostają za topieniądze z budżetu państwa. Żle się dzieje...
12 października 2010, 15:59
Yemar, masz rację, trzeba dać dzieciom trochę swobody, pozwolić na samodzielność stosownie do wieku i cech indywidualnych. Jednak tutaj chora dziewczynka poszła sama do lasu. Może po samej relacji w mediach nie powinniśmy wydawać wyroków, może jednak nie do końca była tak dokładnie, ale jeżeli tak, to nie ma tu żadnego usprawiedliwienia. Zdrowe dziecko i to nawet starsze nie powinno iść samo do lasu. I dopiero o 19.00 zaczęto szukać??  A co do ustawy, to niestety, niektórych rodziców trzeba wspierać bo nie zawsze dają sobie radę.
Y
yemar
12 października 2010, 15:46
Jak to możliwe, ze rodzice nie pilnuja swoich dzieci i narażają je na utratę życia lub zdrowia. Od nauczycieli wymaga się przede wszystkim zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim dzieciom w klasie a tutaj jedno czy dwoje dzieci staje się ofiarą własnych rodziców. Przerażająca nieodpowiedzialność i niedopilnowanie obowiązków rodzicielskich. Aleś Ty kurczę mądry. Masz chociaż jedno dziecko? To normalne, że dzieci są poza domem: chodzą do szkoły i z niej wracają, bawią się z kolegami, chodzą na grzyby, jeżdżą na rowerach, etc. Nie wyobrażam sobie trzymania dziecka na uwięzi, ani pod stałą opieką. Widzę, że płyniesz na fali ogólnej nagonki na kwestię obowiązków rodzicielskich. Pewnie jesteś jednym z tych, którzy popierają tę kretyńską ustawę o zapobieganiu przemocy w rodzinie... szkoda słów. I żeby ukrócić głupkowate komentarze - sam mam czworo dzieci, są bardzo dobrze wychowane i samodzielne (na tyle, na ile pozwala ich wiek), generalnie nie były karcone i nigdy, powtarzam - nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby je trzymać w zasięgu wzroku (a idąc Twoim tokiem rozumowania, najlepiej ręki) 24 godziny na dobę.