Pacjenci i tak zapłacą więcej za leki
Za niektóre leki, np. ważne produkty stosowane w onkologii, pomimo kolejnych zmian na liście refundacyjnej, pacjenci nadal zapłacą więcej niż w 2011 r. - powiedział PAP prawnik Łukasz Sławatyniec.
Sławatyniec zwrócił także uwagą, że Arłukowicz nie odniósł się do kwestii leczenia raka płuc, raka jelita i raka trzustki, w przypadku terapii których wciąż nie są zawarte umowy pomiędzy NFZ a szpitalami. Według prawnika finansowanie leczenia tych chorób w szpitalach wciąż pozostaje więc niewyjaśnione.
Zaznaczył także, że odpłatność, określona jako "ryczałt" (3,20 zł) czy "bezpłatny", nie oznacza tego właśnie dla pacjenta. - Cena, którą płaci pacjent, została w obwieszczeniu określona w ostatniej kolumnie. Jest to tzw. wysokość dopłaty świadczeniobiorcy. Jak nietrudno zauważyć, w wykazie zamieszczonym na stronie internetowej ministerstwa w przypadku wielu leków pacjent musi uiścić w aptece cenę - właśnie tę dopłatę. W niektórych przypadkach to nawet 129,43 zł (lek stosowany w II rzucie hormonoterapii przy raku piersi) przy leku oznaczonym jako bezpłatny - podkreślił.
Według Sławatyńca minister zdrowia nie wskazał, w jakiej formie prawnej i kiedy dokładnie zostaną dokonane zapowiedziane zmiany na liście refundacyjnej. - Nowa ustawa refundacyjna mówi o aktualizacji raz na dwa miesiące, a ten termin jeszcze nie upłynął (lista została opublikowana 23 grudnia). Z drugiej jednak strony przepis o aktualizacji wchodzi w życie dopiero 1 stycznia 2012 roku. Być może Ministerstwo Zdrowia wykorzysta stworzoną przez siebie lukę prawną dla dobra pacjentów i wyda poprawiony wykaz jeszcze przed 1 stycznia 2012 r. - powiedział.
Zdaniem prawnika kolejne zmiany na liście mogą czekać nas więc jeszcze szybciej niż za dwa miesiące. Wynika to z faktu, że na liście zostały umieszczone produkty, w odniesieniu do których równolegle wydawane przez Ministra Zdrowia decyzje o objęciu refundacją nie mają jeszcze charakteru ostatecznego.
- Firmom farmaceutycznym wciąż przysługuje prawo odwołania się od nich i część takie odwołania złoży. Jeżeli to zrobią, decyzje stracą swoją moc, a tym samym nie będzie podstawy do ich finansowania przez NFZ. To naczelna zasada procedury administracyjnej. Jeżeli strona się od decyzji odwoła, taka decyzja nie może wejść w życie, dopóki jej prawidłowości nie potwierdzi organ drugiej instancji. Inaczej strona pozbawiona byłaby swojego podstawowego i konstytucyjnego prawa - podkreślił Sławatyniec.
Lista refundacyjna została opublikowana w miniony piątek, zniknęło z niej 847 leków do tej pory finansowanych przez NFZ. Wzbudziła wiele kontrowersji i protestów pacjentów oraz środowisk medycznych. MZ w czwartek poinformowało o dodaniu na listę kolejnych leków.
Minister zdrowia podał, że leki stosowane u pacjentów po przeszczepach, w leczeniu astmy oskrzelowej dzieci, w łagodzeniu bólu towarzyszącego chorobom nowotworowym i paski do glukometrów będą na liście refundacyjnej.
Przewodniczący sejmowej komisji zdrowia Bolesław Piecha (PiS) nazwał skandalem tryb wprowadzania zmian na liście leków refundowanych. Jak poinformował PAP, komisja zdrowia zajmie się w piątek w trybie pilnym kontrowersjami dotyczącymi nowej listy.
Na posiedzenie komisji zaproszony ma być minister zdrowia Bartosz Arłukowicz.
Według Piechy to, co się dzieje w związku z listą leków refundowanych, to już nie jest zamieszanie, tylko afera.
- Był czas, żeby odpowiednio te zapisy sformułować, był czas, żeby przygotować rozporządzenia i obwieszczenia. Półtora roku trwały prace w komisji, trzy kwartały jest gotowy akt prawny i mamy oto taką sytuację - (...) minister Arłukowicz z kopiowym ołówkiem za uchem i gumką myszką gumuje i dopisuje leki na jeden dzień przed wielką reformą. To dla mnie jest skandal - oświadczył Piecha.
Piecha komentował zapowiedziane przez Arłukowicza zmiany, jakie mają zostać wprowadzone, a o które apelowali chorzy. - Nagle okazało się, że przecież są chorzy na cukrzycę i być może oni mają rację, no to zrefundowano im paski, które mają być nierefundowane, bo są drogie, niedobre itd. - tak mówiono (wcześniej) (...) Za to - mówiąc tak po chrześcijańsku - Bóg zapłać, panie ministrze - podkreślił.
Zdaniem Piechy, zmiany na liście to efekt presji wywartej na Arłukowicza przez osoby zainteresowane - chociażby dzieci chore na cukrzycę i ich rodziców.
Według polityka PiS, minister na czwartkowej konferencji dużo mówił, ale stosując "jakąś dziwną nowomowę". Piecha, jak powiedział, jest przekonany, iż konferencja Arłukowicza "wzbudziła już tyle pytań", że posiedzenie komisji sejmowej, o którą wcześniej wnosili posłowie PiS, jest konieczne.
O tym, że w piątek ma się odbyć posiedzenie komisji, Piecha poinformował PAP w czwartek rano.
Politycy Solidarnej Polski Arkadiusz Mularczyk i Jacek Kurski uważają, że minister zdrowia Bartosz Arłukowicz w czwartek nie wyjaśnił w sposób przekonujący wątpliwości ws. nowej listy leków refundowanych. Chcą, by zrobił to na posiedzeniu sejmowej komisji zdrowia.
Jak ocenili w czwartek Mularczyk i Kurski, szef resortu zdrowia "nie odniósł się w sposób spójny, przekonujący do tych wszystkich wątpliwości, które padają ze strony pacjentów oraz tych wszystkich, którzy są zaniepokojeni sytuacją w służbie zdrowia".
- Dlatego my, wspólnie z klubem PiS, domagamy się zwołania na dzień jutrzejszy sejmowej komisji zdrowia, na której pan minister Bartosz Arłukowicz odniesie się do wszelkich stawianych mu zarzutów, a także zarzutów, które stawiają pacjenci i przedstawiciele środowisk medycznych - mówił Mularczyk na konferencji prasowej.
Mularczyk miał ponadto wątpliwości, czy na 9 dni przed wejściem w życie obwieszczenia z nową listą leków refundowanych, można dokonywać w nim "daleko idących zmian". - Będziemy domagali się od Rzecznika Praw Obywatelskich, aby zaskarżył to obwieszczenie do Trybunału Konstytucyjnego - zapowiedział szef klubu Solidarnej Polski.
- W poprzedniej kadencji Bartosz Arłukowicz dał się wykorzystać dla celów PR-owskich Platformie Obywatelskiej przyjmując funkcję ministra ds. wykluczonych. Dzisiaj można odnieść wrażenie, że zajął się skutecznym wykluczaniem szerokich rzesz pacjentów z dostępów do leków refundowanych - powiedział europoseł SP Jacek Kurski.
Arłukowicz poinformował w czwartek o uzupełnieniu nowej listy leków refundowanych przez NFZ m.in. o środki stosowane u pacjentów po przeszczepach, w leczeniu astmy oskrzelowej dzieci, w łagodzeniu bólu towarzyszącego chorobom nowotworowym, a także o paski do glukometrów.
Szef SLD Leszek Miller uważa, że trzeba znowelizować ustawę refundacyjną, ponieważ rozszerzenie listy leków refundowanych nie wystarczy. Zaprosił też ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza na 2 stycznia na spotkanie z ekspertami SLD od zdrowia.
Miller zadeklarował w czwartek w rozmowie z dziennikarzami, że jeśli rząd zdecyduje się na nowelizację ustawy refundacyjnej, to SLD jest gotowy współpracować w tej sprawie.
Szef SLD ocenił, że z wypowiedzi Arłukowicza na czwartkowej konferencji prasowej nt. zmian na liście leków refundowanych nie wynika czy minister opowiada się za nowelizacją ustawy refundacyjnej, czy też nie. Miller przypomniał, że w marcu 2011 roku Arłukowicz - jeszcze jako poseł SLD, tak jak cały klub Sojuszu - głosował przeciwko przyjęciu przez Sejm tej ustawy. - Poseł Arłukowicz twierdził, że wejście w życie tej ustawy spowoduje wzrost cen i obciąży kosztami wielu pacjentów - przypomniał Miller.
- Opinia publiczna powinna wiedzieć czy ówczesne poglądy posła Arłukowicza dalej obowiązują, czy też zmienił zasadniczo swój punkt widzenia, a jeżeli tak, to co wpłynęło na tę zmianę - zaznaczył.
Miller zaprosił Arłukowicza na poniedziałek 2 stycznia do Sejmu na spotkanie z ekspertami SLD od zdrowia. - Z pozycji troski o pacjenta będziemy recenzować proces wdrażania tych regulacji - zapowiedział.
Skomentuj artykuł