Piechociński: Strajk na Śląsku to porażka dialogu
Strajk na Śląsku to porażka dialogu, mimo że rząd zrealizował znaczną część postulatów komitetu protestacyjnego - powiedział we wtorek wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński.
Wicepremier apelował na antenie TVN24, aby "nie anarchizować życia publicznego". "Wzywam strajkujących do współodpowiedzialności za Polskę" - powiedział.
Dodał, że odkąd objął stanowisko wicepremiera, podjął się "misji nawiązania dialogu" ze związkowcami. "Odbyłem spotkania z Komisją Krajową Solidarności, z liderami OPZZ, z kolejnymi związkowcami (...) z całą mocą mogę powiedzieć, że z naszej strony zrobiliśmy, co było możliwe" - stwierdził.
Powiedział też, że "warunki brzegowe, jakie postawili związkowcy, były de facto dla każdego rządu nie do przyjęcia". "Mówię choćby o powrocie do starej wersji sprzed 20 czy 30 lat emerytur pomostowych. To przekreślało wszystko, co zrobiliśmy w ostatnich latach, a także byłoby olbrzymim brzemieniem dla budżetu i wydatków dla przyszłych pokoleń" - ocenił.
Piechociński dodał, że podczas rozmów ze związkowcami dało się odczuć, że chcieli przeprowadzić protest. "Związkowcy mają zawsze prawo do strajku, pytanie tylko, czy z tego prawa my wszyscy korzystamy racjonalnie i czy dzisiaj strajk, protesty (...) to są najlepsze formy walki o poprawę sytuacji na rynku pracy " - podkreślił.
Piechociński podkreślił też we wtorek rozmowie z dziennikarzami w Sejmie, że rząd nie mógł zgodzić się na wycofanie się ze zmian w Kodeksie Pracy - czego domagali się związkowcy. "Przypomnę, że rządowy projekt dotyczy uelastycznieniu rynku pracy, dotyka przede wszystkim dużych zakładów, w tym przemysłu motoryzacyjnego - który już dawno sygnalizował potrzebę bardziej płynnego rocznego rozliczenia czasu pracy" - zaznaczył.
Jak zauważył, celem jednego ze związków zawodowych "jest przyspieszenie kalendarza politycznego w kraju". "Nie mogę zaaprobować takiego pomysłu, bo w dalszym ciągu jedną z najważniejszych przewag konkurencyjnych np. przy lokowaniu w Polsce inwestycji zagranicznych jest to, że mamy stabilną, przewidywalną sytuację polityczną i społeczną. To jest wartość, której nie powinno się naruszać" - przekonywał wicepremier.
Piechociński przyznał jednocześnie, że "każdy rząd w Europie dostaje dziś żółtą kartkę". "Większość społeczeństw mówi +kryzys jest wasz, a nie nasz, to jest problem polityków, bankowców, czy finansistów+. Niestety problem jest głębszy" - zaznaczył.
Wicepremier zapewnił również, że strajk na Śląsku nie zamyka drogi do kolejnych rozmów ze związkowcami. "Cieszę się z tego, że w mniejszym stopniu to jest strajk, a w większym stopniu protest. To jest sygnał, że część załóg - w walce o zasygnalizowaniu politykom problemu - rozumie, że nie wolno psuć ekonomii " - podkreślił.
"Szkoda, że nie udało się uzyskać konsensusu, co do form protestu, czy form strajku, które nie uderzają w ludzi" - dodał Piechociński.
Zdaniem wicepremiera, związkowcy chcą, aby rząd "w większym stopniu dopompował pieniądze do gospodarki". "Zapowiadamy w dalszym ciągu poważne rozmowy wewnątrz Komisji Trójstronnej ze stroną związkową, zwracam też uwagę na niepotrzebne zaognienie się relacji pomiędzy reprezentacją pracodawców, a pracowników" - zaznaczył.
Pytany, czy widzi szansę na porozumienie ze strajkującymi Piechociński powiedział: "Trzeba szukać tego, co wspólne".
Pytany w TVN24, czy nie obawia się, że fala strajków rozleje się na całą Polskę, co mogłoby odebrać władzę obecnemu rządowi, wicepremier powiedział, że "gdyby chodziło tylko o dawanie czy pozbawianie władzy, to byłoby proste i łatwe." "Gdyby od zmienienia parlamentu czy rządu zmieniała się sytuacja w Europie, to nie mielibyśmy Włoch, Hiszpanii czy Cypru" - dodał.
We wtorek o godz. 10 zakończył się strajk generalny na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim zorganizowany w proteście przeciwko polityce społeczno-gospodarczej rządu. Związkowcom nie podobają się zmiany w Kodeksie pracy; chcą ograniczenia stosowania tzw. umów śmieciowych, wsparcia dla przemysłu energochłonnego, rozwiązań antykryzysowych dla dotkniętych spowolnieniem gospodarczym firm, a także uzdrowienia systemu ochrony zdrowia i zmian w szkolnictwie.
Skomentuj artykuł