PO, PiS i PSL mają już ponad 100 tys. podpisów
Działacze Platformy Obywatelskiej, Prawa i Sprawiedliwości oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego zebrali już ponad 100 tysięcy podpisów poparcia dla swoich kandydatów w wyborach prezydenckich, które odbędą się 20 czerwca.
PO: Mamy już wiele ponad 100 tys. podpisów
Szef klubu PO Grzegorz Schetyna powiedział, że Platforma zebrała już dużo powyżej 100 tys. podpisów pod kandydaturą Bronisława Komorowskiego. Według informacji PAP, Platforma zebrała już około 500 tys. podpisów; zostaną one złożone do PKW na początku przyszłego tygodnia.
Schetyna powiedział w piątek dziennikarzom, że podpisy pod kandydaturą Komorowskiego są jednak dalej zbierane, ponieważ - jak mówił - partia chce dać ludziom szansę na aktywność i dobre przygotowanie do pracy w kampanii wyborczej. - Chcemy zrobić taką akcję obecności, nie robimy tego w sposób spektakularny, ale odzew jest bardzo duży. Cieszymy się z tego - zaznaczył.
Dodał też, że ma sygnały, iż ludzie oczekują, żeby podpisy były zbierane również na ulicach, placach - przy okazji święta majowego, a nie tylko w biurach partyjnych.
Schetyna przyznał, że Komorowski - ze względu na dodatkową funkcję pełniącego obowiązki prezydenta - będzie miał mało czasu na normalną kampanię wyborczą - czyli wyjazdy w teren i spotkania z wyborcami.
Przyznaje to również sam kandydat. Jak mówił w piątek dziennikarzom, że ze względu na liczne obowiązki i krótką kampanię wyborczą na pewno będzie w niej mniej spotkań bezpośrednich.
- Nie wyobrażam sobie jakiegoś intensywnego jeżdżenia po Polsce. Liczę na wyrozumiałość wyborców, że ze względu na obowiązki wynikające z funkcji marszałka, jak i konieczność wypełniania obowiązków głowy państwa, moje możliwości poruszania się po kraju, odbywania spotkań będą ograniczone - mówił Komorowski dziennikarzom w Sejmie. Podkreślił, że spotkań bezpośrednich będzie mniej, "w związku z czym każde będzie na wagę złota".
Komorowski liczy na inne formy kontaktu z wyborcami, za pośrednictwem mediów i również inne formy prowadzenia kampanii, na przykład przez internet. - Jakieś okazje do spotkań bezpośrednich będą i będę się z nich cieszył, ale będzie ich mniej niż przy normalnej, klasycznej kampanii - dodał.
Kandydat PO na prezydenta mówił, że kampania będzie "bardzo krótka i trochę improwizowana, ze względu na dramat (katastrofę lotniczą koło Smoleńska), który przeżyliśmy". - Każdy szuka jakiejś formy kampanii. Także prezes Jarosław Kaczyński, mój główny konkurent, na razie też nie jest obecny w spotkaniach bezpośrednich, pewnie z innego powodu, ale tak specyficzna jest ta kampania - powiedział.
W tym tygodniu Platforma zaapelowała do innych partii politycznych, aby w kampanii prezydenckiej nie korzystały z billboardów. - Ważne jest, żeby polska polityka pokazała inną twarz, to będzie sprawdzian dla polityków - przekonywał Schetyna.
- Chcemy poprowadzić kampanię w sposób inny niż dotychczas, bo sytuacja jest inna. Chcemy zrezygnować z billboardów, żeby nie epatować kampanią, będziemy też prosić inne partie, żeby zrezygnowały z zewnętrznych sygnałów, że ta kampania biegnie - mówił szef klubu PO.
Schetyna przyznał jednocześnie, że Platforma nie zrezygnuje z reklam w telewizji i w internecie. Sztab wyborczy Komorowskiego, planuje m.in. emisję filmu o Komorowskim, który ma przybliżyć tego polityka szerokiej publiczności. Jak mówią politycy PO, planowane jest też "mocniejsze uderzenie" w internecie.
Politycy PO zgodnie zapowiadają, że kampania wyborcza będzie zdecydowanie mniej agresywna niż poprzednie. Wiceszef PO Waldy Dzikowski ocenił, że kampania prezydencka będzie też dużo skromniejsza materialnie niż w innych latach. Jak dodał, po pierwsze z powodu tragedii smoleńskiej, a po drugie - krótkiej, jedynie dwumiesięcznej kampanii.
Schetyna poinformował też, że zjazdy krajowe i regionalne Platformy zostały przesunięte na dwa pierwsze weekendy czerwca. Jak dodał Krajowa Konwencja Wyborcza PO odbędzie się 27 czerwca.
PiS: Dla nas to jeden dzień
PiS zebrało już 100 tys. podpisów pod kandydaturą Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta. - Dla nas zebranie 100 tys. to jeden dzień - mówił w piątek wiceprezes partii Adam Lipiński. Szefowa sztabu Kaczyńskiego powiedziała, że jego bratanica chce się zaangażować w kampanię.
Lipiński mówiąc w piątek dziennikarzom o tym, że PiS zebrało już wymagane 100 tys. podpisów, przekonywał, że przed biurami PiS zbierają się kolejki chętnych do składania podpisów.
Partia będzie zbierać podpisy z poparciem dla Jarosława Kaczyńskiego do 4 maja; wtedy, w warszawskiej centrali partii zostaną one podliczone - zapowiedział szef Komitety Wykonawczego PiS Joachim Brudziński.
Jak tłumaczył, PiS zbiera podpisy od osób, które zgłaszają się do biur ugrupowania, przez stowarzyszenia i organizacje. - Wykorzystujemy też bardzo mocno internet, mamy możliwość pobrania kart do podpisów z naszych stron internetowych - mówił Brudziński.
Polityk powiedział, że kandydat PiS zostanie zarejestrowany w PKW prawdopodobnie 6 maja, czyli w ostatnim możliwym terminie. - Szkoda zmarnować te głosy, które będą do nas płynęły - mówił. Aby zarejestrować kandydata na prezydenta, trzeba przedłożyć minimum 100 tys. podpisów z poparciem dla danej kandydatury.
Kampania przed wyborami prezydenckimi, jak zapowiadali w piątek Lipiński i szefowa sztabu Kaczyńskiego Joanna Kluzik-Rostkowska, ma być wyważona i stonowana.
Dziennikarze pytali Lipińskiego, czy dojdzie do planowanej na maj konwencji PiS. Według mediów, podczas tej konwencji swój start w wyborach miał ogłosić Lech Kaczyński. - Nasze plany dotyczące kampanii uległy dekompozycji, mówiąc delikatnie, więc z pewnością będą inne pomysły i inny harmonogram kampanii - powiedział Lipiński.
Według niego, tegoroczna kampania powinna być odmienna od poprzednich. - Przyzwyczailiśmy się do ostrych, konfrontacyjnych debat, do polaryzacji, do inwazyjnej atmosfery wyborów prezydenckich, trzeba to zmienić, trzeba znaleźć jakiś inny sposób przekazu, kontaktu z opinią publiczną - mówił Lipiński.
W jego ocenie, w związku z katastrofą prezydenckiego samolotu ludzie zobaczyli polityków "w innych rolach". - Okazało się, że nie jest prawdą tabloidowa rzeczywistość, która jest wtłaczana w mentalność Polaków, prawda jest inna, nie możemy teraz tego wrażenia zepsuć - mówił Lipiński.
O kampanii Jarosława Kaczyńskiego mówiła też w piątek w Sejmie Kluzik-Rostkowska. Posłanka była pytana przez dziennikarzy, jak będzie wyglądał udział córki zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego w kampanii jej stryja - prezesa PiS.
- Pani Marta chce być zaangażowana w tę kampanię, natomiast proszę mnie nie pytać o szczegóły - odpowiedziała.
Kluzik-Rostkowska odniosła się do apelu PO o to, by w kampanii prezydenckiej nie było billboardów. - Kiedy się rządzi, to ma się tyle instrumentów docierania do wyborców, że billboardy można traktować jako jeden i to wcale nie najważniejszy instrument - powiedziała.
Zaznaczyła, że o ile Jarosław Kaczyński jest bardzo dobrze rozpoznawalny, to billboardy są ważnym elementem dla tych sztabów, które mają mniej znanych kandydatów. Według Kluzik-Rostkowskiej, decyzja w sprawie wykorzystania określonych narzędzi w kampanii powinna należeć wyłącznie do sztabów.
- Kiedy kandydat jest bardzo znany, to może zrezygnować z jakiś instrumentów, a dla kogoś innego to może być kłopotliwe - przekonywała.
Zdaniem Kluzik-Rostkowskiej, najważniejsze jest to, byśmy potrafili prowadzić kampanię bez negatywnych emocji i politycznych awantur.
Szefowa sztabu Jarosława Kaczyńskiego odniosła się również do słów szefa klubu PO Grzegorza Schetyny, który w wywiadzie dla piątkowej "Gazety Wyborczej" powiedział, że PiS "zawłaszcza tragedię" prezydenckiego samolotu. W ten sposób Schetyna skomentował poniedziałkowe oświadczenie prezesa PiS, w którym ten zapowiedział swój start w wyborach.
- Proszę sięgnąć do tego oświadczenia i zobaczyć, że tam jest mowa nie wyłącznie o przyjaciołach i ważnych osobach dla PiS, ale o wszystkich ofiarach, politykach ze wszystkich opcji, którzy byli na pokładzie tego samolotu. Tam jest odniesienie do tego, że powinniśmy uszanować tę tragedię i prowadzić kampanię, pamiętając o tym, co się wydarzyło - mówiła Kluzik-Rostkowska.
Według niej, w oświadczeniu nie było żadnej "intencji dzielenia, wręcz odwrotnie - jest intencja łączenia".
PSL: Łączenie będziemy mieli ponad 200 tys.
Działacze PSL zebrali już ponad 120 tys. podpisów pod kandydaturą szefa ugrupowania Waldemara Pawlaka. Stronnictwo złożyło też pierwszą propozycję programową: by prezydent włączył do pracy w swojej kancelarii przedstawicieli wszystkich klubów parlamentarnych.
Ludowcy podzielili się już obowiązkami w kampanii. Szef klubu PSL Stanisław Żelichowski stanął na czele komitetu honorowego Pawlaka, sprawami organizacyjnymi w sztabie zajmować się będzie wicemarszałek Sejmu Ewa Kierzkowska, natomiast poseł Janusz Piechociński będzie odpowiadał za kampanię w internecie.
Ludowcy zamierzają formalnie zarejestrować w PKW swojego kandydata zaraz po długim weekendzie we wtorek. - W każdej gminie w Polsce mamy swoje struktury. Jeżeli ustaliliśmy 100 podpisów na gminę, to to nie jest wielka sprawa i każdy zebrał te podpisy. Łączenie będziemy ich mieli ponad 200 tys. - powiedział w piątek Żelichowski.
Ludowcy pracują nad uruchomieniem kampanii w internecie, jednak swojego kandydata zamierzają promować też w bardziej tradycyjny sposób. Okazją będzie święto św. Floriana, patrona strażaków, które przypada 4 maja. Pawlak jest prezesem Zarządu Głównego Ochotniczych Straży Pożarnych i corocznie bierze udział w uroczystościach.
Niewykluczone, że poza udziałem w centralnych obchodach święta strażackiego, które mają się odbyć 3 maja na pl. Piłsudskiego w Warszawie, szef Stronnictwa wyśle również list do organizatorów mniejszych wieców. - Później będzie święto ludowe, także mamy parę imprez, gdzie wszyscy nasi działacze znajdą miejsce - podkreśla Żelichowski. W każdym województwie odbędzie się przynajmniej jedno spotkanie wyborcze Pawlaka.
PSL - jak przekonuje Żelichowski - chce prowadzić merytoryczną kampanię. - Nasi eksperci będą przedstawiali różne propozycje - co tydzień inną, dotyczącą innej dziedziny - zaznaczył polityk.
Jedną z koncepcji jest włączenie w najbliższe otoczenie przyszłego prezydenta przedstawicieli wszystkich klubów parlamentarnych. - Byliby oni w randze ministra, tak żeby różne, naturalne w demokracji spory ścierały się w Kancelarii Prezydenta - tłumaczy poseł PSL.
Powstał już częściowo komitet honorowy Pawlaka. W jego skład weszli m.in.: były rektor Akademii Rolniczej w Lublinie Marian Wesołowski, rektor Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu Jerzy Smorawiński, wieloletni dyrektor naczelny i artystyczny Teatru Wielkiego w Łodzi Kazimierz Kowalski, prof. Aleksander Łuczak (były poseł PSL), prorektor Wyższej Szkoły Rozwoju Lokalnego w Żyrardowie Józef Kozioł oraz zajmujący się globalizacją prof. Władysław Szymański.
Żelichowski uważa, że Pawlak może liczyć na dobry wynik. Jednak o tym, jaki konkretnie, nie chce mówić. - Przypuszczam, że lada dzień dwóch kandydatów skoczy sobie do gardeł i naród będzie miał tego powyżej uszu. Ponieważ nasz kandydat ma najlepsze kwalifikacje na prezydenta, bo był dwukrotnie premierem, jest wicepremierem, ministrem gospodarki, zna biegle angielski jako jeden z nielicznych startujących kandydatów to ma spore szanse - mówi szef komitetu honorowego Pawlaka.
SLD ma prawie 100 tys. podpisów pod kandydaturą Napieralskiego
Sztab kandydata SLD na prezydenta Grzegorza Napieralskiego zebrał już prawie sto tysięcy podpisów potrzebnych do oficjalnej rejestracji w PKW - poinformował PAP rzecznik SLD Tomasz Kalita.
Kalita powiedział również, że nie ma jeszcze decyzji, kiedy podpisy zostaną złożone w Państwowej Komisji Wyborczej. Komitety mają na to czas do 6 maja do północy.
Szef sztabu Napieralskiego Marek Wikiński zapowiedział w piątek, że w ciągu najbliższych kilkunastu dni Napieralski ma - w ramach kampanii wyborczej - przynajmniej raz odwiedzić wszystkie województwa.
- Kalendarz obejmuje minimum 16 wizyt we wszystkich polskich województwach. Będziemy starali się, aby Grzegorz Napieralski spotkał się z jak największą liczbą Polek i Polaków, żeby kontynuował dzieło przedwcześnie zmarłego Jerzego Szmajdzińskiego, który odbył już kilkadziesiąt wizyt w terenie. Tę pracę, ten testament Jerzego Szmajdzińskiego trzeba wypełnić, dlatego więc Grzegorz Napieralski będzie bardzo często gościł w polskich miastach i miasteczkach - podkreślał Wikiński na piątkowej konferencji prasowej.
Skomentuj artykuł