Polityczne echa podpisanej umowy SOFA
Wiceminister obrony Stanisław Komorowski i podsekretarz stanu USA Ellen Tauscher podpisali w piątek w Warszawie, po dwudniowych końcowych rozmowach, umowę o statusie amerykańskich wojsk na terytorium Polski. Politycy koalicji uważają, że to zwiększy bezpieczeństwo Polski. Opozycja twierdzi, że podpisanie umowy było formalnością.
Umowa SOFA (Status of Forces Agreement), która była negocjowana przez 15 miesięcy w 12 rundach, wiąże się z umową o umieszczeniu w Polsce elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej i baterii obrony powietrznej Patriot. Dokument uzupełnia wspólną wszystkim państwom sojuszniczym umowę NATO SOFA i będzie miał zastosowanie w razie przebywania w Polsce - na podstawie odrębnego porozumienia - wojsk amerykańskich. Przewiduje m. in., że amerykański personel wojskowy stacjonujący w Polsce będzie zobowiązany przestrzegać prawa RP, a w razie jego naruszenia, podlegałby polskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Dotyczy także zwolnień celnych i podatkowych, wstępu pojazdów, samolotów i okrętów USA na terytorium Polski, odszkodowań i zasad noszenia broni. W sprawach podatkowych i celnych umowa przewiduje rozwiązania zgodne z prawem unijnym.
Minister obrony Bogdan Klich zapewnił, że umowa, umożliwiająca stacjonowanie amerykańskich żołnierzy i sprzętu, odpowiada interesom Polski. "Dla Polski oznacza to wzmocnienie narodowego bezpieczeństwa, dla Stanów Zjednoczonych, jak rozumiem, oznacza to wzmocnienie więzi partnerskich z Polską" - ocenił Klich. Dodał, że choć obie strony miały w pewnych sprawach rozbieżne stanowiska, udało się dojść do wspólnej interpretacji. Nazwał Amerykanów "partnerem twardym, ale otwartym".
Klich zwrócił uwagę, że umowa zawiera takie, jak chciała strona polska, zapisy dotyczące pierwszeństwa polskiej jurysdykcji i regulacji podatkowych. Zgodnie z umową, gdyby amerykański żołnierz naruszył polskie prawo, poniesie odpowiedzialność przed polskim sądem, chyba że strona polska zgodzi się od tego odstąpić.
Komorowski, wymieniając kwestie, których uzgodnienie wymagało czasu, wymienił - poza jurysdykcją i podatkami - regulacje dotyczące ochrony środowiska, prawa pracy, inwestycji budowlanych, zawierania i wykonywania kontraktów przez firmy pracujące na rzecz wojsk amerykańskich oraz samej obecności amerykańskiego personelu, w tym zasad noszenia broni.
Zdaniem prof. Stanisława Kozieja, emerytowanego generała i byłego wiceministra obrony, podpisanie umowy ma znaczenie nie tylko symboliczne, umożliwiając wspólne przedsięwzięcia z Amerykanami w Polsce nie tylko w ramach NATO. Zwrócił też uwagę, że SOFA umożliwi stacjonowanie baterii obrony powietrznej Patriot i opowiedział się za jak najszybszą modernizacją polskiego systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej.
Politolog prof. Roman Kuźniar z Uniwersytetu Warszawskiego wyraził przekonanie, że choć przewidywane na razie rotacyjne stacjonowanie jednej baterii Patriot będzie miało niewielkie znaczenie militarne, to umowa pozwoli także na duże dwustronne przedsięwzięcia wojskowe.
Zdaniem polityków koalicji podpisanie umowy SOFA zwiększa bezpieczeństwo Polski. Według PiS usankcjonowanie stacjonowania wojsk USA w Polsce było formalnością. Lewica zwraca uwagę na brak konkretów w podpisanym dokumencie.
"Umowa o statusie wojsk amerykańskich w sposób istotny zwiększy nasze bezpieczeństwo w wymiarze międzynarodowym oraz da gwarancję silnej odpowiedzi na wypadek obcej agresji" - Grzegorz Dolniak z PO wyraził satysfakcję z zapisów o prymacie polskiego wymiaru sprawiedliwości. Zdaniem Janusza Piechocińskiego (PSL) "obecność amerykańskich instalacji wojskowych oraz żołnierzy wzmocni bezpieczeństwo kraju, jak również utwierdzi to, co jest istotą NATO, czyli solidarność reakcji na zagrożenia".
W ocenie Mariusza Kamińskiego (PiS) SOFA jest "pewną formalnością", która sankcjonuje stacjonowanie wojsk amerykańskich w Polsce. Za najważniejsze uznał, by baterie rakiet Patriot "były uzbrojone, kompatybilne z polskim systemem obronnym i gotowe do użycia, bo tylko to gwarantuje zwiększenie polskiego bezpieczeństwa". Dodał, że Polska nadal powinna się domagać od Amerykanów pomocy w modernizacji armii.
Europoseł SLD Janusz Zemke pozytywnie ocenił podpisanie dokumentu, ale zwrócił uwagę, że jest on bardzo ogólny. "Jest to umowa ramowa, która trzyma się filozofii, że na terenie bazy obowiązuje prawo USA, a poza bazą - polska jurysdykcja" - powiedział Zemke.
"Polscy przywódcy najwyraźniej traktują umowę (z Amerykanami) m.in. jako tarczę przed Rosją, nie bacząc na całą absurdalność i sztuczność takiego stawiania sprawy" - oświadczył pierwszy wiceprzewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu, Leonid Słucki Słucki, którego cytuje agencja ITAR-TASS.
Według deputowanego, plany rozmieszczenia baterii przeciwlotniczych Patriot w Polsce, z którymi wiąże się umowa SOFA, stracą sens, jeśli zostanie przyjęta inicjatywa Rosji, dotycząca nowej architektury bezpieczeństwa w Europie. Jej zawarcie zaproponował prezydent Dmitrij Miedwiediew - powiedział Słucki, reprezentujący w Dumie nacjonalistyczną Liberalno-Demokratyczną Partię Rosji (LDPR).
Pakt miałby objąć przestrzeń - jak to wówczas ujął - od Vancouveru do Władywostoku, opierać się na zasadach Karty Narodów Zjednoczonych i jasno definiować czynnik siły w relacjach euroatlantyckich.
Zgodnie z projektem Miedwiediewa, uczestnik traktatu miałby prawo uważać atak zbrojny na innego uczestnika jako atak zbrojny na niego samego. Uczestnik układu byłby też zobowiązany do niepodejmowania jakichkolwiek działań, które "w istotny sposób" dotykałyby bezpieczeństwa innego lub innych uczestników traktatu. Nie udostępniałby również komukolwiek swojego terytorium do przygotowania ataku zbrojnego na innego uczestnika bądź uczestników paktu.
Prace nad umową o statusie wojsk USA w Polsce rozpoczęły się we wrześniu ubiegłego roku, po zawarciu porozumienia w sprawie umieszczenia w Polsce elementów amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej. W sierpniu ubiegłego roku Polska i Stany Zjednoczone podpisały umowę o umieszczeniu w Polsce elementów systemu obrony przeciwrakietowej mającego - w ówczesnej wersji - chronić terytorium Stanów Zjednoczonych i amerykańskie wojska stacjonujące za granicą przed rakietami z Iranu. W Polsce miała zostać ulokowana baza 10 rakiet przechwytujących rakiety dalekiego zasięgu, w Czechach planowano zainstalować radar.
We wrześniu tego roku administracja Baracka Obamy ogłosiła rezygnację z planów forsowanych przez rząd George'a W. Busha na rzecz rozmieszczenia w Europie mobilnych naziemnych rakiet SM-3. Amerykanie deklarują, że chcieliby w ulokować w Polsce zestaw rakiet SM-3.
Skomentuj artykuł