Polka uhonorowana za ratowanie Żydów
Jadwiga Waszczuk została we wtorek uhonorowana pośmiertnie tytułem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata - za ratowanie Żydów w okresie II wojny światowej. W imieniu matki medal odebrała w Yad Vashem w Jerozolimie jej córka - Alina Wierzbicka.
W uroczystości wzięła udział uratowana przez Jadwigę Waszczuk Bina Hacohen.
- Naród żydowski nie zapomniał tych nie-Żydów, którzy pomagali mu w najstraszniejszych dla niego chwilach - powiedziała Irena Steinfeld, dyrektor departamentu Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata w Yad Vashem.
Podkreślała też, że od początku swego istnienia placówka była nastawiona na utrwalanie pamięci zarówno ofiar holokaustu, jak i tych osób, które próbowały je ratować, nie bacząc na konsekwencje. - To najważniejsze odznaczenie, jakie Izraelczycy mogą przyznać osobom nie będącymi Żydami - dodała Steinfeld.
- Gdyby nie to, że ta rodzina otworzyła drzwi, nie byłoby nas tu dzisiaj - powiedział sędzia Mosze Hacohen, syn Biny. - Jest tu moja córka, z koleżankami i kolegami ze szkoły. Myślimy i rozmawiamy o tym, co my byśmy zrobili w takiej sytuacji, wiedząc, że nasza rodzina będzie przez to wystawiona na niebezpieczeństwo. Ta szlachetna kobieta się nie wahała i to zrobiła. Podziwiamy jej odwagę i człowieczeństwo. Trzeba pamiętać o tak szlachetnych ludziach - powiedział. A zwracając się do Aliny Wierzbickiej, jej córki i dwojga wnucząt obecnych na uroczystości, dodał: "jesteście częścią naszej rodziny".
- Matka założyła im chustki - że niby obierają ziemniaki, chciała pokazać, że są tu zadomowione - wspomina w rozmowie z PAP Wierzbicka. Podczas uroczystości nie kryła wzruszenia.
Do czasów heroicznego czynu swej matki nie bardzo chce wracać. - Nie mamy zbyt wielu dobrych wspomnień z tego okresu, spotkało nas wiele nieszczęść. Nie zależy mi też na jakichś wielkich hołdach dla mojej rodziny, no dobrze, starczy już - ucina skromnie rozmowę.
Babka Byczyńskiego nie mogła zbyt długo przechować u siebie Hawy Szpilman i jej córki. W ciągu kilku godzin zdołała jednak wyrobić im fałszywe dokumenty. Ocalone wprawdzie trafiły ostatecznie do Auschwitz, ale dzięki polskim dowodom tożsamości przeżyły wojnę. Bina zamieszkała nawet później - w okresie swoich studiów - w warszawskim mieszkaniu Waszczuków. W 1950 roku wyemigrowała do Izraela.
- Jestem Izraelką, ale Polska nie przestała być moją drugą ojczyzną, a może nawet pierwszą - mówi w rozmowie z PAP Bina Hacohen. W 1998 i w 2002 roku odwiedziła kraj, w którym się urodziła. Pojechała też do Węgrowa.
- Mam tam dużo przyjaciół - za każdym razem miał mnie kto odebrać z lotniska - żartuje.
Skomentuj artykuł