Polska podpisała kontrowersyjną konwencję

(fot. shho / sxc.hu)
PAP / pz

Pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz podpisała w imieniu Polski Konwencję RE o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet oraz przemocy domowej.

Konwencję skrytykowało m.in. Prezydium Episkopatu. Dokument w definicji płci pomija naturalne różnice biologiczne pomiędzy kobietą i mężczyzną, niepokój hierarchów wzbudził też "obowiązek edukacji i promowania m.in. 'niestereotypowych ról płci', a więc homoseksualizmu i transseksualizmu".

Stanowisko KEP ws. konwencji

DEON.PL POLECA

Jak poinformowało biuro pełnomocniczki, Kozłowska-Rajewicz podpisała konwencję we wtorek rano w Strasburgu.

Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej została przedstawiona do podpisu w maju 2011 r. w Turcji. Polska jest 26. państwem, które ją podpisało.

Na początku grudnia rząd jednomyślnie wyraził zgodę na podpisanie konwencji; zdecydował też o złożeniu oświadczenia, że będzie stosować konwencję zgodnie z zasadami polskiej konstytucji.

Polska złoży także dwa zastrzeżenia. Pierwsze - do artykułu 30 (ust. 2) dotyczącego odszkodowań od państwa, których mogą żądać ofiary przemocy. Polska zastrzega, że będzie stosować ten artykuł wyłącznie w stosunku do pokrzywdzonych będących obywatelami Polski lub Unii Europejskiej oraz "w trybie własnego prawa krajowego".

Drugie zastrzeżenie - do artykułu 44 (ust. 1 lit. e) ws. przepisów dotyczących ścigania przestępstw, o których mowa w konwencji - stanowi, że Polska zastrzega, że nie będzie stosować postanowień konwencji w przypadku, kiedy przestępstwo popełnione zostało przez osobę z miejscem stałego zamieszkania na terytorium Polski, ale niebędącą obywatelem naszego państwa.

Jak mówiła wcześniej Kozłowska-Rajewicz, najważniejsza rozbieżność pomiędzy polskim prawem a konwencją zostanie wkrótce zlikwidowana - chodzi o tryb ścigania gwałtu, który w Polsce ścigany jest na wniosek ofiary, a w myśl konwencji powinien być przestępstwem ściganym z urzędu. Prace nad odpowiednimi zmianami w przepisach toczą się już w Sejmie.

W ocenie pełnomocniczki proces ratyfikacji może potrwać od kilku miesięcy do dwóch lat. Podkreśliła, że trzeba będzie zorganizować szereg spotkań eksperckich, które będą miały na celu wprowadzenie do polskiego prawa nowych pojęć - używanych w konwencji, a niezdefiniowanych w naszych przepisach; chodzi np. o przemoc ekonomiczną.

Podpisanie konwencji jest pierwszym etapem zawierania umów międzynarodowych w trybie złożonym. W tym przypadku powinno to nastąpić w trybie podjętej przez parlament ustawy, która upoważni prezydenta do ratyfikacji.

W okresie pomiędzy podpisaniem a ratyfikacją umowy międzynarodowej państwo nie powinno podejmować działań sprzecznych z podpisaną umową, ani takich, które uniemożliwią jej ratyfikację w przyszłości.

Aby konwencja weszła w życie, konieczne do tego jest jej ratyfikowanie, przyjęcie lub zatwierdzenie przez 10 sygnatariuszy, w tym przynajmniej przez 8 państw Rady Europy. Stroną konwencji może stać się Unia Europejska.

Na tle dyskusji o konwencji doszło do sporu pomiędzy Kozłowską-Rajewicz, która przekonywała, że dokument należy jak najszybciej ratyfikować, a ministrem sprawiedliwości Jarosławem Gowinem, który widział w nim "wyraz ideologii feministycznej", służący "zwalczaniu tradycyjnej roli rodziny i promowaniu związków homoseksualnych". Zdaniem ministra niektóre zapisy konwencji są sprzeczne z konstytucją.

O podpisanie i ratyfikowanie Konwencji apelowały od dawna m.in. organizacje kobiece, broniące praw człowieka oraz pomagające ofiarom przemocy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Polska podpisała kontrowersyjną konwencję
Komentarze (4)
MR
Maciej Roszkowski
5 stycznia 2013, 12:26
PS.Jest typowe dla ustrojów totalitarnych, że nie działające prawo zamiast udrożnić  uzupełnia się następnym i tworzy organizacyjne i prawne  byty ponad konieczne potrzeby
MR
Maciej Roszkowski
5 stycznia 2013, 12:25
Art. 12.1 "Strony stosują konieczne środki, aby promować zmiany w społecznych i kulturowych wzorach zachowań kobiet i mężczyzn, w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji i wszelkich innych praktyk opartych na pojęciu niższości kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn".         Wyobraźmy sobie, że jestem aktywistą gejowskim i żadam udzielenia ślubu mnie i kilku moim partnerom, bo chcemy  "coming out" i mamy prawo życ  w szczęściu i miłości.  Odmowę traktuję jako stygmatyzację, dyskryminację i wykluczenie  oparte  na stereotypowym traktowaniu ról w rodzinie. Podpieram się opiniami naukowców ze specjalnoścuią "gender studies".  Pójdę nawet do Strasburga!
A
Ania
18 grudnia 2012, 12:09
Konwencję skrytykowało m.in. Prezydium Episkopatu. Dokument w definicji płci pomija naturalne różnice biologiczne pomiędzy kobietą i mężczyzną, niepokój hierarchów wzbudził też "obowiązek edukacji i promowania m.in. 'niestereotypowych ról płci', a więc homoseksualizmu i transseksualizmu". klasyczna nadinterpretacja i przypisywanie intencji, niestereotypowy podział ról= homoseksualizmowi i transeksualizmowi to jakis absurd  
G
GYSK7
18 grudnia 2012, 11:09
Ja chyba się z tego portalu wypiszę, bo jak czytam takie teksty - to nie wiem po której jesteście stronie?