Ponowny proces ws. Nangar Khel w styczniu
Najwcześniej w styczniu 2013 r. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie zacznie ponowny proces czterech żołnierzy oskarżonych ws. Nangar Khel. We wtorek sąd uznał, że jeden z żołnierzy nie może mieć tych samych obrońców co inny podsądny, z obawy o konflikt linii obrony.
Z tych proceduralnych przyczyn we wtorek sąd nie rozpoczął procesu polskich żołnierzy z bielskiego 18. batalionu desantowo-szturmowego, oskarżonych o zbrodnię wojenną na misji w Afganistanie w 2007 r. Trzech: ppor. Łukasz Bywalec, chor. Andrzej Osiecki i plut. Tomasz Borysiewicz są oskarżeni o zabójstwo cywilów, a czwarty - st. szer. Damian Ligocki - o ostrzelanie niebronionego obiektu cywilnego. Pierwszym trzem grozi dożywocie, a Ligockiemu - do 15 lat więzienia. Wszyscy stoją pod zarzutem naruszenia konwencji haskiej i genewskiej. Wszyscy zgadzają się na ujawnianie swych danych. Ligocki i Borysiewicz odeszli do rezerwy. W wojsku pozostają Bywalec i Osiecki.
Sprawa wróciła do WSO w Warszawie, który w zeszłym roku uniewinnił wszystkich siedmiu oskarżonych w tej sprawie. We wtorek WSO chciał rozpocząć proces i prokurator płk Jakub Mytych miał znów odczytać akt oskarżenia, ale na przeszkodzie temu stanął wniosek Borysiewicza, który zwrócił się do sądu o przyznanie mu obrońców z urzędu. Jak napisał, nie stać go na usługi jego adwokatów. "Nie miałem cywilnej odwagi prosić, by mecenasi Andrzej Reichelt i Maciej Gutowski kolejnych 5 lat bronili mnie pro bono" - powiedział.
Sąd dociekał, czy wniosek o wyznaczenie obrońcy z urzędu oznacza wypowiedzenie pełnomocnictw dotychczasowym obrońcom. Borysiewicz potwierdził, że jest zmuszony tak uczynić i wnosić o nowych adwokatów z urzędu. Do dyskusji włączył się mec. Piotr Dewiński, broniący chor. Osieckiego. Przypomniał, że już Sąd Najwyższy zasugerował WSO zbadanie, czy między wyjaśnieniami Osieckiego i Borysiewicza nie zachodzą sprzeczności na tyle istotne, by nie mogli oni być reprezentowani przez tych samych obrońców.
Ostatecznie WSO przyznał, że nie jest możliwa obrona Osieckiego i Borysiewicza przez tych samych adwokatów. Dlatego - jak oznajmił przewodniczący pięcioosobowemu składowi orzekającemu sędzia ppłk Rafał Korkus - zwróci się do prezesa WSO o wyznaczenie Borysiewiczowi nowych obrońców z urzędu, którzy będą musieli zapoznać się z aktami sprawy do 9 stycznia, na kiedy zaplanowano drugą próbę rozpoczęcia procesu.
To precedensowa sprawa w historii polskiej armii i polskiego wymiaru sprawiedliwości. 16 sierpnia 2007 r. w wyniku ostrzału z broni maszynowej i moździerza wioski Nangar Khel na miejscu zginęło sześć osób: dwie kobiety i mężczyzna (pan młody przygotowujący się do uroczystości weselnej) oraz troje dzieci (w tym dwoje w wieku od trzech do pięciu lat); dwie kolejne osoby zmarły w szpitalu.
Konwencja haska stwierdza, że ludność cywilna na terenach objętych działaniami wojennymi jest chroniona "w takim zakresie, w jakim nie uczestniczy w walkach". Złamanie konwencji jest zbrodnią wojenną, ściganą zarówno przez prawo międzynarodowe, jak i polskie. Prokuratura wojskowa z Poznania oskarżyła o taką zbrodnię siedmiu żołnierzy: dowódcę grupy kpt. Olgierda C. (nie zgadza się na podawanie danych), Bywalca, Osieckiego, Borysiewicza, starszych szeregowych Jacka Janika i Roberta Boksę oraz Ligockiego.
W zeszłym roku WSO w Warszawie uniewinnił całą siódemkę. Wyrok zmienił wiosną tego roku Sąd Najwyższy, utrzymując w mocy uniewinnienie trzech oskarżonych (kapitana oraz dwóch szeregowych), a wyroki uniewinniające pozostałą czwórkę uchylił i nakazał ponowne rozpatrzenie ich sprawy. SN doszedł do wniosku, że w wypadku Bywalca, Osieckiego, Borysiewicza i Ligockiego należy precyzyjnie zbadać sprzeczne relacje, jakie składali w śledztwie i pierwszym procesie. Według SN, nie ma tu zastosowania prawna zasada, że niedające się rozwiać wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonych, ponieważ można jeszcze spróbować wątpliwości te usunąć weryfikując linie obrony podsądnych.
Skomentuj artykuł