"Powiedział, że będziemy nap...alać do wioski"
W procesie żołnierzy oskarżonych o zabicie cywilów w Afganistanie - kolejny świadek obciąża oskarżonych. Kpr. Gracjan K. zeznał, że trzech oskarżonych chciało obciążyć kapitana, Olgierda C., wskazując, że to właśnie on miał wydać rozkaz ostrzału wioski Nangar Khel.
Na ławie oskarżonych przed Wojskowym Sądem Okręgowy w Warszawie zasiada siedmiu wojskowych: kpt. Olgierd C. (jako jedyny nie zgadza się na podawanie danych), ppor. Łukasz Bywalec, chor. Andrzej Osiecki, plut. Tomasz Borysiewicz i trzech starszych szeregowych: Damian Ligocki, Jacek Janik i Robert Boksa.
W środę kpr. Gracjan K. zeznał, że na odprawie przed wyjazdem z bazy powiedziano żołnierzom, żeby wzięli dużo amunicji, bo będą strzelać. - Osiecki powiedział, że będziemy napalać do wioski, a Bywalec stał obok i się nie odzywał - zeznał kapral. - Z tego zrozumiałem, że tam będzie przeciwnik - dodał.
Świadek powiedział, że już wieczorem, po tym gdy doszło do ostrzału wioski, Bywalec i Osiecki próbowali go namówić do tego, żeby zameldował, iż w tym rejonie widział dwóch uzbrojonych talibów. - Nie chciałem się na to zgodzić - wyjaśnił kapral.
Żołnierz zeznał, że słyszał, jak kilka dni po powrocie do bazy Borysiewicz, Bywalec i Osiecki "dogadywali się", żeby składać meldunki na Olgierda C., że to właśnie on wydał rozkaz ostrzału. - Oni mówili, że trzeba to zwalić na kapitana. Ta wersja pojawiła się wtedy, gdy upadła wersja o talibach - zeznał kapral, dodając, że następnie powiedział o tym Olgierdowi C.
- O tej sytuacji, że próbuje się przerzucić na mnie odpowiedzialność, mówiłem gen. Markowi Tomaszyckiemu (ówczesny dowódca polskiego kontyngentu w Afganistanie) - odparł Olgierd C., pytany przez sąd o te zeznania świadka. - Nie powiedziałem o tym prokuraturze, bo nie chciałem stwarzać wrażenia, że próbuje na coś wpływać - dodał.
Świadek, pytany przez prokuratora, czy ktoś wywierał na niego naciski w związku z jego zeznaniami, odparł: "Tak, były". Jak dodał, już po powrocie do kraju, gdy wracał samochodem z jednostki do domu, usłyszał dziwne odgłosy. Jak dodał, okazało się, że ktoś poluzował cztery śruby jednego z kół. - Ta sprawa była w krakowskiej prokuraturze, ale umorzono ją ze względu na brak dowodów - dodał. - Bezpośrednich nacisków (ws. Nangar Khel) nie było, ale to zdarzenie było próbą zastraszenia mnie - ocenił świadek.
Skomentuj artykuł