Premier ogłosił zmiany w rządzie

Premier ogłosił zmiany (fot. PAP / Paweł Supernak)
PAP / demart

Grzegorz Schetyna, dotychczasowy wicepremier i minister SWiA, zostanie nowym szefem klubu PO. Z rządu odejdą też minister sprawiedliwości Andrzej Czuma i wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld. Do pracy w Sejmie powrócą z Kancelarii Premiera Paweł Graś, Sławomir Nowak i Rafał Grupiński. Stanowisko straci szef CBA Mariusz Kamiński.

Premier oświadczył na specjalnej konferencji prasowej, że jest zdeterminowany, aby do końca wyjaśnić wszystkie kwestie związane z tzw. aferą hazardową. Według niego, "bój o prawdę" w tej sprawie będzie się teraz toczył w Sejmie.

Obaj odrzucają zarzuty. Jednak w związku z powstałą sytuacją, Drzewiecki odszedł z funkcji ministra sportu, a Chlebowski ze stanowiska szefa klubu PO. W materiałach CBA pojawiały się także nazwiska Schetyny i Szejnfelda - obaj zapewnili, że nie mają związku z aferą. Czuma ściągnął na siebie krytykę stwierdzeniem, że Drzewiecki i Chlebowski absolutnie nie są winni i w materiałach CBA nie ma żadnych dowodów przeciwko nim.

Premier przyznał, że ostatnie wydarzenia budzą uzasadnione wątpliwości. Tusk podkreślił, że bardzo ważną kwestią jest zaufanie Polaków do rządzących. "Chcemy wszystkie kwestie dotyczące tzw. spraw hazardowej wyjaśnić do końca, niezależnie od tego, co to pełne wyjaśnienie będzie oznaczało dla poszczególnych bohaterów tego dramatu" - zadeklarował.

DEON.PL POLECA


Dymisje ministrów tłumaczył zamiarem przekonania Polaków i oponentów politycznych, że intencją rządu jest bezstronne wyjaśnienie sprawy i nieangażowanie Rady Ministrów po żadnej ze stron. Podkreślił, że rząd musi zajmować się obecnie przede wszystkim walką z kryzysem gospodarczym, ministrowie muszą zajmować się merytorycznymi kwestiami, a nie ciągłym bronieniem swego dobrego imienia przed atakami oponentów politycznych.

Zabezpieczeniem kraju przed "politycznymi pułapkami na zamówienie opozycji" premier uzasadniał swą decyzję o wszczęciu procedury odwołania obecnego szefa CBA. Inaczej sprawę widzi prezydent Lech Kaczyński, który - zgodnie z prawem - ma opiniować wniosek premiera ws odwołania Kamińskiego. Prezydent zapowiedział już, że wyda negatywną opinię. Lech Kaczyński ocenił, że "mamy do czynienia z poważną aferą, a okazuje się, że winni są ci, którzy ją wykryli".

Natomiast Tusk oświadczył, że nie ma wątpliwości, że Kamiński w sprawie tzw afery hazardowej "wykorzystał CBA przeciwko konkurentom politycznym". Według premiera byłoby też hipokryzją niedostrzeganie, że PiS przy pomocy CBA chce zaatakować rząd i Platformę.

Szef rządu uważa, że obecnie "bój o prawdę i wiarygodność informacji" w sprawie afery hazardowej będzie się toczył w Sejmie. Dlatego będzie rekomendował Schetynę na nowego szefa klubu parlamentarnego Platformy. Mają go wesprzeć Graś - dotychczasowy rzecznik rządu, Nowak - obecnie szef gabinetu politycznego premiera, oraz Grupiński, który w kancelarii Tuska odpowiadał za strategię działań rządu.

W Sejmie wyjaśnieniem tzw. afery hazardowej zapewne zajmie się komisja śledcza - wnioski o jej powołanie złożyły kluby Lewicy i PiS. Tusk opowiedział się w środę za jak najszybszym podjęciem prac przez sejmową komisję śledczą, która miałaby zbadać "aferę hazardową". Premier uważa, że jej skład i sposób pracy powinien służyć "szybkiemu i dobitnemu" wyjaśnieniu afery hazardowej, a jej prace nie przemienią się w nieustającą kampanię polityczną.

Opozycja uważa, że premier nie jest wiarygodny i tak naprawdę nie chce wyjaśnić afery hazardowej. Natomiast według przedstawicieli koalicji działania Tuska są adekwatne do sytuacji i powodują, że rząd pracuje transparentnie.

Szef PiS Jarosław Kaczyński uznał, że dymisje Schetyny, Czumy i Szejnfelda to zwycięstwo opinii publicznej. Zdaniem prezesa PiS, sam premier jest "w kręgu podejrzenia" w tzw aferze hazardowej i dlatego nie chce wyjaśnienia tej sprawy.

Ponadto J. Kaczyński uważa, że premier chce "wyraźnie doprowadzić do wojny z PiS-em". "Stawianie pana Kamińskiego i PiS-u jako głównych oskarżonych w sprawie, gdzie podejrzanymi są ludzie z Platformy Obywatelskiej, to jest zabieg socjotechniczny, takiej bardzo niedobrej propagandy" - powiedział lider PiS w Radiu ZET.

Szef SLD Grzegorz Napieralski ocenił, że "dotychczasowa polityka premiera legła w gruzach, cała polityka zaufania, polityka personalna i polityka standardów". Według niego, Tusk wyrzucając kolejnych ministrów pokazuje, że "najważniejsze jest to, żeby obronić własne nazwisko, prezydenturę i własną partię". Nie przekonuje nas, że chodzi o wyjaśnienie prawdy - dodał.

Natomiast wiceszef PO Waldy Dzikowski uważa, że premier podjął słuszną decyzję, decyzję adekwatną do sytuacji i zależy mu na jak najszybszym wyjaśnieniu sprawy hazardowej. Dzikowski zaznaczył, że kilku dotychczasowych ministrów przechodzi do pracy w Sejmie, bo tu - jak powiedział - "będzie się wyjaśniać tzw. afera hazardowa, tu rozegra się walka o prawdę".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Premier ogłosił zmiany w rządzie
Komentarze (1)
R
Redaktor
7 października 2009, 20:19
Cały dramat rozpoczął się w 2005 roku, kiedy nie doszło do koalicji Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości. Partie ideowo wywodzące się z „Solidarności”, popełniły grzech pierworodny polskiej prawicy. W imię pychy, dumy i zazdrości swoich liderów zdecydowały się na bratobójczą walkę. Myślałem wtedy, że koalicja tych partii byłaby trudna, jednak dzisiaj widzę, że ta trudność byłaby dużą jej zaletą. Pozwalałaby na wzajemne kontrolowanie się, patrzenie sobie na ręce, nawet przy odrobinie nieufności. Premier Donald Tusk zostawiając na stanowisku szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusza Kamińskiego właśnie tak tłumaczył swój krok. Lepiej, żeby ktoś inny patrzył nam na ręce. Brak tej kontroli, bo przypomnijmy, że zarówno PiS w 2005 roku, jak i PO w 2007 zagarnęły MSWiA (o co zresztą rozbiły się rozmowy o potencjalnej koalicji w 2005 roku), Ministerstwo Sprawiedliwości i ABW. PiS popełniło błąd, kiedy wspólnie z PO powołując CBA zdecydowało, że na jego czele stanie partyjny polityk. Ale dużo gorsza od nawyków politycznych okazała się mentalność „elit” politycznych. Elit zdecydowanie trzeba brać w cudzysłów, bo tu selekcja partyjna nie odbywa się poprzez kryterium moralności. Decyduje raczej to, co da wyczytać się w stenogramach rozmów ujawnionych w „Aferze hazardowej”. Niestety ten język z partyjnych dołów, lokalnego podwórka czy byłego biznesu przenoszony jest dalej i dalej działają te mechanizmy, które poznaliśmy przy okazji afery Rywina. Tamte kulisy odsłoniła nam pierwsza tego typu sejmowa komisja śledcza. Od tamtego momentu tę instytucję politycy również zdołali skompromitować. Dzisiaj, nawet jeśli powstanie, a szansę są raczej małe, nie wniesie nic ponad to co już wiemy o kontaktach polityków z biznesmenami, pisaniu ustaw czy załatwianiu pracy córkom kolesi. A jednak trochę szkoda, bo przy dobrych chęciach można by było znaleźć kilku w miarę obiektywnych parlamentarzystów, którzy test moralności by przeszli. Ale oni dziś głosu nie mają.