Premier w Sadownem złożył hołd Polakom ratującym Żydów w czasie wojny

(PAP/Przemysław Piątkowski)
PAP / sz

Premier Mateusz Morawiecki złożył w niedzielę hołd Polakom ratującym Żydów podczas okupacji niemieckiej. W Sadownem na Mazowszu szef rządu wraz delegacją państwową upamiętnił rodzinę Lubkiewiczów, która pomagała ukrywającym się Żydom dostarczając im chleb.

W niedzielę przypada Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. To państwowe święto przypada w rocznicę zamordowania w 1944 r. przez niemieckich żandarmów Józefa i Wiktorii Ulmów, ich dzieci oraz ukrywanych przez tę rodzinę Żydów. Mija 75 lat od tego wydarzenia.

"Jeden bochenek chleba - wystarczał często, żeby uratować życie. Ale jeden bochenek chleba stawał się często także przyczyną śmierci, przyczyną męczeńskiej śmierci całych polskich rodzin, całych żydowskich rodzin. Takie piekło zgotowali Niemcy na tej ziemi" - powiedział Morawiecki podczas uroczystości odsłonięcia w Sadownem tablicy upamiętniającej rodzinę Lubkiewiczów. Leon, Marianna i ich syn Stefan Lubkiewiczowie zostali brutalnie pobici i zamordowani przez Niemców zimą 1943 r. za niesienie pomocy żydowskim współobywatelom. Leon Lubkiewicz był miejscowym piekarzem i dawał chleb Żydom, którzy ukrywali się w lesie.

DEON.PL POLECA

Premier podkreślił, że nie tylko rodzina Lubkiewiczów, ale również inni mieszkańcy powiatu węgrowskiego, udzielający pomocy Żydom, zdali egzamin z człowieczeństwa, wbrew - jak zaznaczył - różnym pojawiającym się na ten temat oszczerstwom. "Liczne źródła przemawiają za wielką pozytywną rolą Polaków w czasie drugiej wojny światowej, w czasie nocy niemieckiej okupacji" - ocenił.

"Bo Żyd, który spotkał Niemca, stawał się martwym Żydem, a Żyd, który spotkał Polaka, miał szansę przeżyć. I wszyscy Żydzi, którzy przeżyli drugą wojnę światową, w mniejszym lub większym stopniu przeżyli ją dzięki tym bochenkom chleba, dzięki schronieniu, którego udzielali im ich polscy sąsiedzi" - powiedział Morawiecki. Nawiązał przy tym do tragedii rodziny Lubkiewiczów. "Jak pan Leon, pani Marianna, Stefan ich syn, jak Polacy, którzy w Sadownem w powiecie węgrowskim i w tak wielu innych powiatach tej pomocy udzielali" - mówił Morawiecki. "Była to heroiczna pomoc" - dodał.

"Nie ma równowagi między szlachetnym, pięknym, wspaniałym czynem wszystkich w Europie Zachodniej, tam gdzie karą za ratowanie Żydów była karą więzienia. Nie ma równowagi i porównania do tych wielkich czynów Polaków, którzy ratowali swoich żydowskich sąsiadów, żydowskich współobywateli" - podkreślił szef rządu, przypominając przy tym, że na terenach całej okupowanej Rzeczypospolitej za pomoc Żydom groziła kara śmierci.

"Tu okrutną śmiercią Niemcy traktowali wszystkich tych, którzy ośmielali się pomagać, czasami w tak wymowny sposób, jakim jest przekazanie bochenka chleba. Bochenków chleba państwo Lubiewiczowie przekazywali setki, tysiące i takich miejsc w Polsce są też setki, może tysiące. Winni jesteśmy im wielką wdzięczność, wielką pamięć" - podkreślił premier.

Przypomniał również słowa Zygmunta Warszawera, który uciekł z transportu zmierzającego do obozu zagłady w Treblince. Opisując pomoc Polaków - mieszkańców okolicznych wsi - dla niego i innych Żydów Warszawer - jak cytował Morawiecki - podkreślił: "I dlatego nie przedstawiam nikogo do nagrody, bo Ameryka by zbankrutowała". W podsumowaniu wystąpienia szef rządu przypomniał również fragment utworu "Polacy" Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.

Uroczystości w Sadownem niedaleko Ostrowi Mazowieckiej zorganizował Instytut Pileckiego. Wzięli w niej udział także wicemarszałek Senatu Maria Koc, wiceminister kultury Magdalena Gawin, parlamentarzyści. Obecni byli również krewni Lubkiewiczów oraz przedstawiciele władz samorządowych i duchowieństwa. Podczas ceremonii, podczas której pod nową tablicą złożono kwiaty, odczytano również listy od prezydenta Andrzeja Dudy i marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego.

Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką - jak podkreślił prezydent w liście odczytanym przez ministra Andrzeja Derę - to "hołd złożony tym, którzy w nieludzkich czasach - choć groziła za to natychmiastowa kara śmierci - starali się przeciwdziałać Zagładzie, dając wyraz wierności najwyższym wartościom". "Są oni bohaterami naszego narodu i całej ludzkości" - podkreślił Duda. Prezydent zaznaczył też, że "Holokaust stał się nie tylko wielką tragedią dla Polski i całej Europy, ale także jedną z najstraszniejszych zbrodni w dziejach ludzkości". "W tych mrocznych czasach zajaśniała jednak wielkim blaskiem gwiazda tych, którzy stanęli po stronie swoich żydowskich współobywateli - także tu, w Sadownem" - napisał prezydent Duda.

Wiceminister kultury Magdalena Gawin - inicjatorka uroczystości w Sadownem - przypomniała okrucieństwo wobec rodziny Lubkiewiczów - bitych przez wiele godzin przez niemieckich oprawców, a potem przez nich zamordowanych. "Jesteśmy tutaj po to, żeby zaznaczyć, że odwaga i heroizm - te cechy, które były niezbędne do pomocy i ratowania Żydów podczas wojny - nie były dane nam wszystkim. Ale chcemy również zaznaczyć, że musimy pamiętać o tych Polakach, którzy ponieśli największą cenę - cenę życia. Nie możemy pozwolić, żeby tak jak chcieli ich oprawcy, zamienili się w popiół historii" - podkreśliła Gawin.

Napis na tablicy, umieszczonej przy domu, w którym mieszkała rodzina Lubkiewiczów głosi: "Pamięci rodziny Lubkiewiczów: Leona, Marianny i Stefana, zamordowanych przez Niemców 13 stycznia 1943 za pomoc Żydom. Rodzina, mieszkańcy gminy Sadowne i Instytut Pileckiego". Umieszczono na niej także cytat z Jana Pawła II: "Człowieka trzeba mierzyć miarą serca". Napis został umieszczony także w języku angielskim.

W Sadownem odsłonięto również tablicę poświęconą represjonowanym w czasie okupacji mieszkańcom gminy. Umieszczono na niej napis - w języku polskim i angielskim z tym samym co na pierwszej tablicy cytatem z Jana Pawła II oraz słowami: "Pamięci mieszkańców gminy Sadowne pomordowanych, więzionych, zesłanych na roboty i zamordowanych przez niemieckiego okupanta. Mieszkańcy i Instytut Pileckiego". W ceremonii jej odsłonięcia wzięło udział kilkuset mieszkańców Sadownego i okolic. Odczytano także list od prezesa IPN Jarosława Szarka, który przypomniał o polskiej pomocy Żydom w powiecie węgrowskim.

Wcześniej - z udziałem premiera Morawieckiego - odbyła się w miejscowym kościele św. Jana Chrzciciela msza w intencji mieszkańców gminy Sadowne i rodziny Lubkiewiczów. Homilię wygłosił bp Antoni Dydycz, który podkreślił, że wydarzenia dotyczące rodziny Lubkiewiczów przypominają nie tylko o męczennikach, ale także o mordercach. "Przypominamy to, ale jednocześnie, czy robimy wszystko, aby do czegoś podobnego nigdy nie dochodziło? W naszej pamięci mogą zacierać się mordy i okrucieństwa, oprawcy i ofiary, tymczasem nie wolno zapominać, że takie straszliwe wydarzenia nie przychodzą z zaskoczenia" - powiedział bp Dydycz.

Duchowny zwrócił uwagę, że zbrodnie z okresu drugiej wojny światowej były poprzedzone przygotowaniami, które były tolerowane przez świat. "Znane były zapowiedzi, znane były +marzenia+, ale wielu z ówczesnych przywódców pocieszało się, że ich to ominie. Nie ominęło! Takie zło daje o sobie znać, niekiedy od dziesięcioleci i ważne jest, aby im się przeciwstawiać od początku" - podkreślił bp Dydycz.

Polacy ratujący Żydów to nie tylko prawie 7 tys. znanych z imienia i nazwiska bohaterów, upamiętnionych przez Instytut Yad Vashem w Jerozolimie, ale również tysiące rodaków, którzy pozostali anonimowi bądź nie otrzymali tego odznaczenia.

Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem od 1953 r. dokumentuje tragedię narodu żydowskiego podczas Holokaustu, a także honoruje Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, którzy podczas wojny ratowali Żydów. Instytut podaje na swojej stronie internetowej, że do 1 stycznia 2018 r. wyróżnił prawie 27 tys. bohaterów, w tym 6863 Polaków, którzy tworzą największą grupę osób na 51 krajów świata.

Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką to święto, które jest wyrazem czci dla wszystkich obywateli polskich - niezależnie od narodowości, którzy pomagali Żydom poddanym ludobójczej eksterminacji przez niemieckich okupantów. Prace nad ustanowieniem tego dnia, dzięki inicjatywie prezydenta Andrzeja Dudy, rozpoczęto jesienią 2017 r. podczas uroczystości z okazji 75-lecia powstania "Żegoty" - organizacji, która była fenomenem Polskiego Państwa Podziemnego w skali całej okupowanej Europy - w okresie drugiej wojny światowej miała za swoje zadanie wyłącznie ratowanie Żydów.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Premier w Sadownem złożył hołd Polakom ratującym Żydów w czasie wojny
Komentarze (9)
25 marca 2019, 01:13
Po likwidacji getta w Węgrowie, kolejnym etapem było polowanie na Żydów, którzy zdołali się ukryć. ------------ Przy rynku na strychu swego domu ukrywał się cytowany wcześniej Szraga Fajwel Bielawski. Z  ukrycia dzień po dniu oglądał „pracę” tropicieli wyciągających z  ukrycia żydowskich rozbitków. Kilka dni po akcji zobaczył Żydów prowadzonych na rynek. Wiele kobiet miało podarte ubrania. Szarpały się, kopały i  drapały Polaków, którzy wywlekali je z  kryjówek. „Szybciej, szybciej!”  — wrzeszczeli Polacy. Tego popołudnia miało się odbyć wesele i  nie chcieli się spóźnić na tę uroczystość. Dziecko błagało matkę: „Ja chcę żyć”. Mężczyzna stojący obok małej dziewczynki krzyczał do Polaków: „Wpychacie nas do pieców. Bóg się na was zemści. W  sidurze  jest napisane: inne narody będą was prześladować. Będziecie niewolnikami innych narodów”. Inne małe dziecko przylgnęło do swojej matki w  tak silnym uścisku, jakby stanowiło z  matką jedną całość. Nagle matka oderwała dziecko od siebie, ściągnęła z  nóg buty i  z  całej siły cisnęła nimi w  Polaka. Wybuchnąłem płaczem, nad którym nie mogłem zapanować. Nie byłem w  stanie dalej na to patrzeć. Ale ta kobieta, która cisnęła buty prosto w  twarz polskiemu policjantowi, wykazała prawdziwe bohaterstwo. Największe bomby świata nie zrobiłyby takiego wrażenia. Stawiła opór, robiąc wszystko, co była w  stanie zrobić.
M
Maciej
25 marca 2019, 09:56
Pytanie do redaktorów: czy ja też mogę publikować swoją beletrystykę na tym portalu?
25 marca 2019, 01:03
Likwidacja getta w Wągrowie: ------------- Podobne wspomnienia z  tego dnia miał również krawiec Sewek Fiszman, który był świadkiem wielu okrucieństw popełnianych na węgrowskich Żydach. Według Fiszmana w  obławach i  w  przeszukiwaniach w  getcie poza ochotnikami rekrutującymi się spośród gawiedzi przodowali policjanci granatowi oraz strażacy. W  pewnym momencie schwytali jego żonę i  — gdy nie była w  stanie dość szybko ściągnąć kolczyków  — próbowali obciąć jej uszy. Uciekającej parze towarzyszył, jak opowiadał po wojnie Fiszman, śmiech stojących wokół gapiów. W  pewnym momencie Fiszman ujrzał Małkę, żonę zaprzyjaźnionego krawca z  Węgrowa. Mąż Małki został już wcześniej zabity, a  teraz Małkę pędzono na miejsce egzkucji, na kirkut. Ze swojej kryjówki Fiszman był świadkiem następującej sceny: „Polacy wołali: «oddaj nam swoje buty!». A  ona na to: «nie chcecie poczekać, aż mnie zabiją?»; na to Niemiec kazał jej zdjąć buty. No to ona spoliczkowala Niemca i  zabili ją koło pompy. I  wtedy Niemiec powiedział do Polaków  — «teraz weźcie sobie jej buty».
WDR .
25 marca 2019, 00:37
Historie przedstawione w komentarzu, przez jednego z komentujących, pochodzą od prof. Jana Grabowskiego. W każdej swojej pracy, ma z góry założoną antypolską teze. Tylko kwestią czasu jest kiedy będzie zupełnie pomijał nazistów i Polacy będą jedynymi odpowiedzialnymi za Holokaust.
24 marca 2019, 20:59
Likwidacja getta w Wągrowie ------------- Spędzaniu Żydów na rynek towarzyszyła palba karabinowa; grupy Niemców, Ukraińców i  Polaków przeczesywały żydowskie domy w  poszukiwaniu kryjówek, a  część członków Liquidierungskommando dokonywała masowych egzekucji na cmentarzu żydowskim. Z  godziny na godzinę na rynku węgrowskim gęstniał tłum czekających na najgorsze mieszkańców getta. W  końcu wczesnym popołudniem polskie władze miejskie otrzymały od Niemców polecenie usunięcia zwłok pomordowanych z  ulic i  chodników oraz nakaz podstawienia przed wieczorem podwód. Wykonanie obu zleceń powierzono polskiemu burmistrzowi Węgrowa, ten zaś obawiał się, że nie uda mu się zmusić nikogo do tak koszmarnej pracy. Był w  błędzie: „Nim wyszedłem z  biura na miasto, aby zorientować się w  sytuacji i  wydać konieczne polecenia, usuwanie trupów już się odbywało. Były furmanki i  byli ludzie. Zgłaszali się do tej roboty ochotniczo i  z  własnej inicjatywy. Nasze hieny węszyły żer w  postaci żydowskiej odzieży, obuwia i  możliwości znalezienia pieniędzy przy zabitych”134. Równocześnie magistrat miasta Węgrowa wysłał na miejsce furmankę, którą powoził woźny magistratu. Trupy zabitych podczas akcji Żydów ładowano na furmankę, a  potem odwożono na kirkut. „Moi znajomi, którzy byli osobiście na cmentarzu żydowskim, którzy widzieli, jak się zakopuje razem trupów z  żywymi jeszcze ludźmi, których niektórzy grabarze dobijali łopatami czy kamieniami, mieli łzy w  oczach”. ---------------------
24 marca 2019, 20:48
Przypomniał również słowa Zygmunta Warszawera, który uciekł z transportu zmierzającego do obozu zagłady w Treblince. Opisując pomoc Polaków - mieszkańców okolicznych wsi - dla niego i innych Żydów Warszawer - jak cytował Morawiecki - podkreślił: "I dlatego nie przedstawiam nikogo do nagrody, bo Ameryka by zbankrutowała". --------------------- [url]https://pl.wikipedia.org/wiki/Ob%C3%B3z_zag%C5%82ady_w_Treblince[/url] --------- Z drugiej strony bliskość obozu wpłynęła demoralizująco na część ludności polskiej[396]. Ocalali Żydzi wspominali, że podczas postojów na bocznicach i stacjach kolejowych niektórzy Polacy po horrendalnych cenach sprzedawali wodę stłoczonym w wagonach ludziom[397][398]. Do takich wypadków dochodziło m.in. na stacji kolejowej w Treblince[399][400]. W okolicach obozu szybko powstała „gospodarka o obiegu zamkniętym”[401]. Żydzi w tajemnicy przed Niemcami sprzedawali wachmanom walutę, złoto i precjoza, otrzymując w zamian żywność – w tym nawet wódkę i produkty luksusowe – a także papierosy lub rozmaite przysługi. Swoje zarobki wachmani wydawali natomiast w okolicznych wsiach. W ten sposób polska ludność czerpała zyski ze sprzedaży żywności dla więźniów za pośrednictwem wachmanów, jak też trafiały do niej pożydowskie pieniądze i kosztowności, które ci ostatni przeznaczali na wódkę, jedzenie i usługi prostytutek[402]. Intymne stosunki z wachmanami utrzymywały zarówno niektóre miejscowe kobiety i dziewczęta, jak i zawodowe prostytutki, które znęcone możliwością zarobku przybywały z odległych miejscowości, w tym z Warszawy[403]. W okolice Treblinki ściągali także spekulanci, którzy skupowali od chłopów i wachmanów pożydowskie mienie[404]. Wedle słów Jerzego Królikowskiego „biedne podlaskie okolice zamieniły się w złotodajną krainę, do której biegły na wyścigi szumowiny z całego kraju”[405]. Z niektórych relacji wynika, że w okresie istnienia obozu wyraźnie podniósł się poziom życia w pobliskich wsiach[m][406].  (.........)
24 marca 2019, 20:28
"Bo Żyd, który spotkał Niemca, stawał się martwym Żydem, a Żyd, który spotkał Polaka, miał szansę przeżyć. I wszyscy Żydzi, którzy przeżyli drugą wojnę światową, w mniejszym lub większym stopniu przeżyli ją dzięki tym bochenkom chleba, dzięki schronieniu, którego udzielali im ich polscy sąsiedzi" - powiedział Morawiecki. ------------ Niech tylko się ten pan w garniturze najpierw zastanowi, w jaki sposób taki Niemiec mógł odróżnić Polaka-chrześcijanina od Żyda. Przecież ukrywający się Żydzi nie chodzili z napisem na czole "Jestem Żydem".
24 marca 2019, 20:25
(Władysław Okulus111, okupacyjny burmistrz Węgrowa) Dla ludności żydowskiej, jak pisał po wojnie burmistrz Okulus, „była to tragedia biologiczna, dla ludności polskiej  — moralna. Rozmiary tej tragedii moralnej były oczywiście niewymierne, ale jej skutki  — zastraszające”. Przykład dla wspomnianych przez Okulusa „hien” szedł z  góry, od Niemców, zarazem jednak ze strony członków węgrowskiej Ochotniczej Straży Pożarnej oraz dobrze znanych wszystkim w  miasteczku funkcjonariuszy PP.  Strażacy pod wodzą komendanta Wincentego Ajchla zjawili się w  mundurach na terenie likwidowanego getta: „rzucili się jak sfora myśliwskich psów na zwierzynę. Od tej chwili do końca akcji «pracowali» razem z  Niemcami, a  jako miejscowi i  strażacy czynili to lepiej od Niemców”. Komendant straży cały dzień nosił ze sobą coraz to cięższą teczkę, do której składano zdobyte na Żydach kosztowności; strażacy zamierzali się nimi podzielić po całodziennej „pracy”. Nie brakowało też ochotników do kopania grobów oraz do zakopywania ofiar masowych mordów. „Poszli ochotniczo do tej roboty, aby zdzierać z  trupów odzież i  obuwie. Spodziewano się i  pieniędzy. Nawet złote koronki z  zębów ściągano różnymi narzędziami. Z  tego powodu nazwano ich w  Węgrowie «dentystami». «Dentyści» sprzedawali swój towar przy pomocy różnych pośredników. Gdy jednemu z  tych pośredników, który był urzędnikiem sądowym z  przesiedlonych, powiedziano, że na tym złocie jest ludzka krew, odpowiedział: «nic podobnego, sam je dokładnie oczyściłem»”  — pisał burmistrz Okulus.
24 marca 2019, 20:22
Premier podkreślił, że nie tylko rodzina Lubkiewiczów, ale również inni mieszkańcy powiatu węgrowskiego, udzielający pomocy Żydom, zdali egzamin z człowieczeństwa, wbrew - jak zaznaczył - różnym pojawiającym się na ten temat oszczerstwom. "Liczne źródła przemawiają za wielką pozytywną rolą Polaków w czasie drugiej wojny światowej, w czasie nocy niemieckiej okupacji" - ocenił. =========== OSTATNI ŻYD Z WĘGROWA. Wspomnienia ocalałego z Zagłady w Polsce Szraga Fajwel Bielawski oprac. i wstępem opatrzył Jan Grabowski, z angielskiego przełożyła Sara Abrahamer -------- Szraga Fajwel Bielawski, który na wieść o  likwidacji schował się w  przemyślnie urządzonym bunkrze przygotowanym wcześniej we własnym domu, słyszał, co działo się na ulicy wiodącej na rynek: „Krzyki Żydów mieszały się z  wrzaskami Niemców i  śmiechem Polaków. Dzieci wołały do swoich matek: «Mama, ja nie chcę umrzeć! Ja nie chcę umrzeć!». Wszyscy wiedzieli, dokąd ich zawiozą i  co się tam z  nimi stanie. Przez cały dzień esesmani z  ochoczą pomocą Polaków ładowali Żydów na otwarte ciężarówki, które odjeżdżały w  stronę Treblinki.