Prezes szpitala w czerwonej strefie: niewierzących w koronawirusa zaprosiłbym na jeden dyżur
"Chciałbym zaprosić takiego niedowiarka, by zobaczył jak w ciągu 12 godzin z człowieka, który ze mną rozmawia i ma gorączkę, robi się człowiek, którego trzeba zaintubować, oddycha za niego maszyna".
- W zeszłym roku w porównywalnym okresie (marzec, kwiecień, maj i wrzesień) było w województwie pomorskim dziennie od dwóch do czterech wolnych miejsc na respiratorach. Dzisiaj oczywiście stworzono pewne miejsca respiratorowe, ale na przykład w naszym szpitalu nie mamy personelu, by je obsadzić. Respiratorapia to nie jest tylko urządzenie i miejsce, w którym leży pacjent. To jest całokształt opieki bardzo specjalistycznej oferowany przez bardzo specjalistyczny i wykształcony zespół. A personelu medycznego po prostu brakuje - mówi w wywiadzie dla portalu Onet.pl Paweł Witkowski, prezes Powiatowego Centrum Zdrowia w Kartuzach. Podkreśla też, że w swoim szpitalu - jedynym szpitalu w Kartuzach - ma tylko jedno stanowisko z respiratorem dla osób chorych na COVID-19 i wymagających takiej opieki.
Zaznacza, że dzisiaj sytuacja jest inna niż na początku pandemii, w marcu czy kwietniu, gdy np. brakowało środków ochrony dla lekarzy i pielęgniarek. Dziś nie ma takiego problemu. Za to bardzo brakuje wsparcia logistycznego, które otrzymał wtedy - sześciu żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. "Wtedy nie miałem pacjentów, dziś nie ma dnia, żeby nie trafił do mnie pacjent z COVID-em. Albo jeden, albo dwóch. W różnym stopniu rozwoju zaawansowania tej choroby. Nie ma takiego momentu, bym nie musiał dezynfekować szlaków, którymi ci ludzie się poruszali, czy pomieszczeń, w których byli badani" - dodaje.
Lekarz podkreśla, że w Polsce brakuje specjalistów do walki z koronawirusem. Opisuje przykład ze szpitala w Kościerzynie, gdzie stworzono 38 miejsc dla pacjentów z COVID-19, ale tylko dlatego, że zamknięto oddział internistyczny. "Kościerzyna przestaje po prostu przyjmować pacjentów internistycznych. I gdzie ci ludzie nagle mają trafić? Przecież oni mieli 38 pacjentów chorych internistycznie, ale nie chorych na COVID. Widać więc, że to nie są miejsca stworzone dodatkowo, tylko miejsca ściągane z innych opcji" - mówi. Dodaje także, że już niebawem, patrząc na szybki wzrost zakażeń, będzie problem z wolnymi łóżkami oraz przede wszystkim z personelem.
Pytany o to, co powiedziałby ludziom, którzy nie wierzą w pandemię koronawirusa, odpowiada: "Zaprosiłbym tych ludzi na jeden dyżur. Ja pracuję 30 lat w tym zawodzie. 30 lat jestem bardzo blisko pacjenta, to że dzisiaj pełnią taką funkcję, to jest pewien rodzaj chichotu losu. Widziałem wiele chorób, ale nigdy nie widziałem tak przebiegającej grypy. To jest ciężka choroba, dotycząca pewnej grupy ludzi. Ale nigdy nie wiemy, kto ciężko zachoruje na COVID. Chciałbym zaprosić takiego niedowiarka, by zobaczył jak w ciągu 12 godzin z człowieka, który ze mną rozmawia i ma gorączkę, robi się człowiek, którego trzeba zaintubować, oddycha za niego maszyna i ma 80 procent saturacji na 100-procentowym tlenie. Czyli jest w bardzo ciężkim, krytycznym stanie".
Skomentuj artykuł