Profesor Iwanek pozywa kolejnego pracownika UŚ
Przed Sądem Okręgowym w Katowicach ruszył w poniedziałek proces o ochronę dóbr osobistych, wytoczony przez prof. Uniwersytetu Śląskiego Jana Iwanka byłemu wojewodzie śląskiemu, a obecnie adiunktowi w UŚ Tomaszowi Pietrzykowskiemu.
Sprawa została odroczona do 9 listopada. Do tego czasu strona powodowa ma się szczegółowo odnieść do odpowiedzi na pozew, a pozwana ma dostarczyć oryginały publikacji, na które się powołuje.
- Postanowiłem wszcząć ten proces, ponieważ jestem przekonany, że zostały naruszone moje dobra osobiste. Oczekuję - to jest żądanie zawarte w pozwie - że zostanę w stosowny sposób przeproszony i że zostanie wypłacona kwota 10 tys. zł na rzecz Hospicjum im. Jana Pawła II w Katowicach - powiedział Iwanek tuż przed rozprawą.
Pietrzykowski - który na tej samej uczelni jest adiunktem w Katedrze Teorii i Filozofii prawa - nie zgadza się, że naruszył dobra osobiste Iwanka.
- Dowody i argumenty w tej sprawie przeciwko profesorowi Iwankowi są dość przytłaczające. To tylko pogłębia moje ubolewanie, że prof. Iwanek tę sprawę zainicjował, bo ona siłą rzeczy - rozgrzebując na nowo tę sprawę - stawia uniwersytet w nie najlepszym świetle, a medialne zainteresowanie tą sprawą na nowo wywoła temat agentury wśród profesorów UŚ co oczywiście uniwersytetowi nie służy - powiedział pozwany.
Jak podkreślił, przeszłość agenturalna Iwanka nie budzi wątpliwości - sam się do tego przyznał w oświadczeniu lustracyjnym i wypowiedziach prasowych. - W procesie chodzi jedynie o pewne niuanse wypowiedzi o okolicznościach tej współpracy, a zwłaszcza zachowania prof. po '89 roku, głównie jego postępowania w związku z ustawą lustracyjną - powiedział Pietrzykowski.
Iwanek mówił, że treści naruszające jego dobra osobiste znalazły się w zamieszczonym w internecie tekście Pietrzykowskiego "Potwór na uniwersytecie", następnie przedrukowanym w "Gazecie Uniwersyteckiej" pod tytułem "Nie mogę milczeć".
- W swojej 35-letniej karierze nauczyciela akademickiego nie spotkałem się z opublikowanym tekstem, który został napisany przez adiunkta jednego wydziału o profesorze innego wydziału - mówił dziennikarzom Iwanek.
- Było to dla mnie szokujące i wreszcie po dwóch latach milczenia postanowiłem rozpocząć proces - dodał profesor.
Kiedy w 2007 r. media opisywały sprawę lustracji w środowisku akademickim, Iwanek potwierdził fakt swojej współpracy z SB w czasie studiów. Za "oczywiste kłamstwo" uznał natomiast, że zainicjował i lansował powstanie uchwały, która wstrzymała lustrację na dwóch wydziałach UŚ. Jak mówił wówczas, sprzeciwiał się jedynie jej obalonej później przez Trybunał Konstytucyjny formie.
Iwanek wyjaśniał, że zabrał głos w tej sprawie na posiedzeniu Rady Wydziału Nauk Społecznych (WNS) pod koniec marca 2007 r., gdzie sprzeciwił się tej formie lustracji. Ustawę lustracyjną skrytykowała też wtedy Rada Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego.
Profesor potwierdził też, że w czasie studiów jako działacz organizacji młodzieżowej podjął współpracę z SB. - To co się działo, działo się kiedy miałem 19-20 lat, teraz mam 55. Mogę spojrzeć w lustro, sobie w oczy i innym w oczy - mówił wówczas.
Proces przeciwko Pietrzykowskiemu nie jest jedynym jaki profesor wytoczył po publikacjach na temat jego współpracy z SB. Wkrótce przed katowickim sądem ma ruszyć sprawa karna przeciwko doktorowi Markowi Migalskiemu, obecnie posłowi do Parlamentu Europejskiego. Migalski wyrażał w mediach m.in. opinię, że Iwanek nie ma moralnych oraz naukowych podstaw do kierowania instytutem.
Skomentuj artykuł