Proszę uwierzyć. Do PO nie przechodzimy
Politycy lewicy - Wojciech Olejniczak, Marek Borowski i Katarzyna Piekarska - zaprzeczają, jakoby chcieli związać się z Platformą Obywatelską. Twierdzą też, że nie dostali takich propozycji, a liderzy PO zapewniają, że ich nie składali.
O tym, że PO próbuje pozyskać polityków lewicy napisał w środę dziennik "Polska The Times". Według gazety, namawiani do przejścia na stronę Platformy mieliby być m.in. politycy SLD Ryszard Kalisz i Wojciech Olejniczak. Ten drugi miał dostać od Platformy propozycję startu do Parlamentu Europejskiego za cztery lata.
Piekarska stanowczo zaprzeczyła, jakoby proponowano jej stanowisko w rządzie. - Rozumiem, że są wakacje i zostałam potworem z Loch Ness albo jakąś dwugłową owieczką. Tylko w takich kategoriach mogę to skomentować - mówi Piekarska o przejściu do PO. - Jeżeli chodzi o Kalisza, Olejniczaka, mnie - nikt nie przechodzi do PO. Tego jestem pewna - podkreśliła.
Piekarska przypomniała, że Olejniczak będzie konkurentem Hanny Gronkiewicz-Waltz, kandydatki Platformy w wyborach na prezydenta Warszawy. - Bardzo aktywnie będzie go wspierał w tej kampanii Ryszard Kalisz, podobnie jak wszystkich kandydatów SLD na Mazowszu - powiedziała. Jak dodała, również Arłukowicz bardzo aktywnie zaangażuje się nie tylko w kampanię kandydata Sojuszu na prezydenta Szczecina, ale także "będzie wykorzystany w wyborach na Mazowszu".
- Na pewno nikt z nas - ani SLD w całości, ani pojedyncze osoby nie wejdą do rządu ani nie będziemy współtworzyć rządu w tej kadencji. W następnej kadencji nie wykluczałabym koalicji z PO. Ale to dopiero po wyborach parlamentarnych. To wyborcy zdecydują, kto będzie tworzyć przyszły rząd"- zaznaczyła. Jak dodała, w tej chwili SLD koncentruje się na wyborach samorządowych.
Również europoseł SLD Wojciech Olejniczak zaprzeczył jakoby proponowano mu miejsce na liście PO w eurowyborach i namawiano do opuszczenia Sojuszu. - Nie dostałem propozycji, nie oczekuję jej i nigdzie się nie wybieram. Zostaję w SLD. Kandyduję na prezydenta Warszawy. W kampanii będzie mnie wspierał Ryszard Kalisz i Katarzyna Piekarska. Dzisiaj kampania samorządowa to jest absolutny priorytet - mówi Olejniczak.
Jak zaznaczył, jest w tej sprawie po rozmowach z liderem SLD Grzegorzem Napieralskim. - Jest porozumienie, jest wyzwanie, jest trudna kampania samorządowa - powiedział.
Także Marek Borowski z SdPl zaprzeczył, jakoby namawiano go do startu w wyborach z list Platformy. - O innych nic nie wiem, ale za siebie mogę mówić. Jak do tej pory nikt mnie na pokuszenie nie wodzi - powiedział w rozmowie z Polsat News.
Arłukowicz powiedział, że już we wtorek - w rozmowie z "Polską The Times" - wyraźnie zapewnił, iż ze strony PO nigdy nie padały pod jego adresem propozycje przejścia do tego ugrupowania. Dopytywany, czy on sam rozważa związanie się z Platformą zdecydowanie zaprzeczył: - Jestem zdziwiony, skąd w ogóle pojawiają się takie pomysły - dodał poseł Sojuszu.
Wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski (PO) zapewnił, że informacje "Polski The Times" to "całkowita fikcja" i "dowolna spekulacja dziennikarska". - To jest nieprawda. Platforma nie ma takich planów w najmniejszym stopniu, ja na pewno bym o takich pomysłach wiedział - podkreślił.
Jak dodał, nie ma żadnego powodu, aby przeprowadzić "transfery" ludzi lewicy do Platformy. - My mamy miejsca na listach dla naszych kolegów, naszych ludzi, nie po to ciężko walczyliśmy, żeby mieć tak wysokie poparcie w sondażach, żeby teraz to poparcie wystawiać na ryzyko, zbliżając się niebezpiecznie do lewicy - zaznaczył.
Zdaniem Niesiołowskiego, takie transfery, to byłby wielki błąd Platformy. - To by oznaczało nasze dryfowanie w stronę lewicy, to byłby tak duży przechył w lewo, że Platforma by tego nie przetrzymała - ocenił.
Przypomniał, że Arłukowicz i Piekarska to politycy, którzy ostro i zajadle atakowali Platformę, a Olejniczak będzie walczył z ramienia SLD o urząd prezydenta Warszawy. - Platforma nie może być Arką Noego dla polityków lewicy, którzy mają problemy we własnej partii - podkreślił.
Jego zdaniem, trudno też sobie wyobrazić, aby liderzy lewicy - w tym Ryszard Kalisz - przeszli do Kancelarii Prezydenta. - W takim przypadku w Kancelarii powstałoby coś w rodzaju biura politycznego nowej lewicy. Komorowski nigdy na to nie pójdzie - ocenił polityk PO.
- Co innego nominacje do Kancelarii ludzi będących na obrzeżach polityki, lub będących poza polityką, jak prof. Michał Kleiber, prof. Witold Orłowski, prof. Tomasz Nałęcz. To nie są ludzie z pierwszej linii walki politycznej, a Piekarska, Arłukowicz, Olejniczak to liderzy SLD. Jednym słowem ich wciąganie do Platformy, to konstrukcja nie mająca żadnego pokrycia w rzeczywistości - powiedział Niesiołowski.
- To takie wakacyjne sensacje - mówi o ewentualnym transferze polityków lewicy wiceszef klubu PO Jarosław Gowin, reprezentant konserwatywnego skrzydła Platformy. - Nikt nie rozmawia z żadną z tych osób. Marek Borowski czy Wojciech Olejniczak zawsze byli politykami socjaldemokratycznymi, a Platforma jest partią liberalno-konserwatywną, więc nie ma tu dla nich miejsca - ocenił Gowin.
Również wiceszef PO Waldy Dzikowski powiedział, że informacje, iż Platforma chce przejąć czołowych polityków lewicy i dąży do rozbicia Sojuszu, to spekulacje medialne. Zapewnił, że nie były prowadzone żadne rozmowy i nie były składane żadne propozycje dla Olejniczaka, Borowskiego, Piekarskiej, Kalisza, czy Arłukowicza. - Mamy się dobrze, jeśli chodzi o koalicję z PSL i te rozważania są zdecydowanie przedwczesne - podkreślił.
Jednocześnie przyznał, że w polityce rozmawiać trzeba z każdym, czego Platforma dała już dowód popierając Marka Belkę na szefa NBP, czy wystawiając Danutę Huebner na listach PO do europarlamentu. - Jedynym wyznacznikiem jest to, czy dana osoba jest profesjonalistą, czy ma potrzebne doświadczenie do sprawowania funkcji państwowych - zaznaczył Dzikowski.
Wiceszef PO podkreślił też, że wielu polityków lewicowych popiera Platformę wprost, jak np. Włodzimierz Cimoszewicz. - Ale na pewno nie chodzi nam o rozbijanie Sojuszu, nie jest to wyrafinowana gra na rozbijanie kogokolwiek - zapewnił.
Pytany o ewentualną współpracę Olejniczaka z Platformą, Dzikowski przypomniał, że Olejniczak poparł w sposób oficjalny Komorowskiego w kampanii wyborczej. - Tutaj pewne sympatie polityczne i pewne kierunki działania są wspólne. Rozmawiać trzeba z każdym - ocenił.
Również w nieoficjalnych rozmowach politycy PO mówią, że najbliżej do PO byłoby Olejniczakowi, m.in. właśnie ze względu na gesty pod adresem Komorowskiego w kampanii wyborczej, ale - jak podkreślają - Olejniczak na razie jest europosłem, więc takie rozważania są dużo przedwczesne. Powątpiewają też, czy Kalisz lub Piekarska chcieliby związać się z PO.
Politolog z PAN prof. Radosław Markowski ocenia, że nie dostrzega ze strony PO "ruchów polegających na wyłuskiwaniu polityków lewicy". "Jeśli chodzi o PO jako partię, to nie widzę, żeby ona dokonywała jakichś zabiegów w pozyskiwaniu postaci lewicy" - powiedział.
Jak zaznaczył, to raczej "niektóre postacie lewicy pukają do drzwi PO". Jego zdaniem są to osoby, które "lewicą się rozczarowały lub takie, które uchodzą za ekspertów i im trochę wszystko jedno pod jaką etykietą partyjną pracują". Jako przykład podał Danutę Huebner, która z list PO dostała się w ubiegłym roku do Parlamentu Europejskiego.
- Urząd prezydencki ma inną logikę dobierania współpracowników - powiedział, komentując propozycję skierowaną przez Komorowskiego do Tomasza Nałęcza, by ten został członkiem prezydenckiego zespołu doradców. W opinii prof. Markowskiego prezydent ma prawo dobierać sobie współpracowników "od ultraprawicowców do ultralewicowców po to, żeby mieć pełny ogląd sytuacji".
Markowski zwrócił jednocześnie uwagę, że ostatnie sondaże wskazują na to, iż po następnych wyborach parlamentarnych aktualny koalicjant Platformy - PSL - nie dostanie się do parlamentu. - Więc pewnie dla PO jest korzystnie utrzymywać dobre stosunki z pewną frakcją lewicy - zauważył. Zasugerował też, że "PO w kampanii prezydenckiej została boleśnie dotknięta odrzuceniem przez Kościół". Teraz PO być może szuka takiej wersji siebie - w tym w wymiarze socjologiczno-kulturowym - która pozwoliłyby tej partii w niedalekiej przyszłości doprowadzić do przywrócenia Kościołowi roli, jaką ma w państwie według zapisów konstytucji - ocenił politolog.
Z kolei politolog z UW dr Rafał Chwedoruk uważa, że sięganie przez polityków PO po ludzi lewicy świadczy o próbie stworzenia "partii hegemonicznej, która będzie zdolna rządzić przez wiele kadencji". Jego zdaniem, "żeby taki scenariusz się ziścił, PO musiałaby zostać sam na sam z PiS". Oznacza to, że "SLD i PSL stają się w sposób naturalny ofiarami tego scenariusza".
Jak powiedział, zabiegi PO są też "swoistym testem na ideowość polityków SLD". - PO jest w gruncie rzeczy zaprzeczeniem lewicowości, ponieważ jest liberalna gospodarczo i konserwatywna kulturowo, a więc dokładnie odwrotnie, jak partie socjaldemokratyczne - zauważył politolog.
Jego zdaniem sięganie przez PO po polityków SLD "paradoksalnie może w perspektywie okazać się korzystne dla Sojuszu", ponieważ pozwoli się tej partii "oczyścić". - Pozostaną w niej ci, którzy wiążą się z lewicowymi poglądami czymś więcej niż tylko doraźnym wyborem czy jakimś czynnikiem życiorysowym - ocenił.
Skomentuj artykuł