Rzecznik Praw Dziecka o tragedii w Suwałkach

(fot. PAP/Jakub Kamiński)
PAP / drr

Służby socjalne wykazały się brakiem profesjonalizmu i empatii ws. rodziny 16-latka, który popełnił samobójstwo w Centrum Interwencji Kryzysowej w Suwałkach - wynika z kontroli rzecznika praw dziecka. Zawiedli ludzie, nie przepisy - uznał Marek Michalak.

Brak współpracy pomiędzy służbami, brak empatii, nieprzestrzeganie prawa, złe rozpoznanie tego, co dobre dla dziecka, przedmiotowe traktowanie i nieuwzględnianie stanowisk dzieci - to główne zarzuty rzecznika wobec sądów i innych instytucji podejmujących decyzje w sprawie rodziny 16-letniego Sebastiana. W czwartek RPD przedstawił wyniki kontroli, którą przeprowadził na miejscu tragedii. Kontrola zaczęła się kilka dni po samobójstwie chłopca.

Sebastian powiesił się w styczniu w Centrum Interwencji Kryzysowej w Suwałkach. Nastolatek trafił tam z matką i rodzeństwem po tym, jak rodzina została wyeksmitowana z mieszkania w Płocicznie k. Suwałk. Powodem tragedii prawdopodobnie było to, że sąd zdecydował o umieszczeniu trójki dzieci, w tym Sebastiana, w ośrodku opiekuńczo-wychowawczym. Czwarte, niespełna 2-letnie dziecko, umieszczono w rodzinie zastępczej.

DEON.PL POLECA

"Żadna instytucja zajmująca się rodziną nie udzieliła jej wsparcia. Pierwszy psycholog, który się z nimi spotkał, przyjechał ze mną, już po tragedii. W tej sprawie zawiodły nie przepisy, a ludzie" - mówił Michalak. Jego zdaniem, gdyby była dobra komunikacja pomiędzy sądem a innymi instytucjami, dzieci mogłyby zostać z matką.

Z kontroli wynika, że sądy potraktowały 16-latka i jego bliskich w sposób "przedmiotowy". Chodzi m.in. o pominięcie przez Sąd Rejonowy w Suwałkach stanowiska dzieci oraz brak refleksji o tym, co przeżywały w związku z decyzją o rozdzieleniu ich z matką (z którą - jak podkreślił RPD - łączyła ich silna więź).

Kontrola wykazała też, że sądy nie zapewniły rodzeństwu "przyjaznych warunków dla wyrażenia ich stanowiska". Dwójka z nich była przesłuchiwana w sali sądowej w obecności ławników i protokolanta, ale bez wsparcia psychologa. Opieki psychologicznej nie przyznano, mimo że podjęto decyzję o rozdzieleniu rodziny, a dzieci sygnalizowały "negatywne emocje związane z tą sytuacją".

Rzecznik podkreślił, że już w 2012 r. biegli sygnalizowali w opiniach na temat rodziny, że wymaga ona specjalistycznego wsparcia.

Zaznaczył, że rodzinie nie zapewniono pomocy psychologa ani po przybyciu do ośrodka, ani po śmierci chłopca i dniach żałoby. Matka pierwszą pomoc psychologiczną otrzymała dopiero od psychologa uczestniczącego w kontroli RPD, również jej córki przebywające w placówce opiekuńczo-wychowawczej zostały objęte wsparciem dopiero po interwencji rzecznika.

Kontrolerzy zwrócili też uwagę m.in. na fakt, że Sąd Rejonowy w Suwałkach umieścił najmłodsze z dzieci pod opieką osoby 60-letniej, samotnej, która - jak zaznaczono w opracowaniu - sama wymagała opieki. RPD zarzucił też sądowi, że zlekceważył starania dzieci i ich matki, podejmowane w 2013 r. i zmierzające do zmiany sytuacji rodziny oraz oceny kuratora i asystenta rodziny. Nie było również nadzoru sędziów nad wydanymi orzeczeniami - np. dzieci trafiły do ośrodka, w którym w zimie brakowało wody, nie było też ogrzewania.

Kontrolerzy zarzucili służbom socjalnym m.in., że niezgodnie z dobrem dziecka i przepisami prawa odebrały z rodziny 2-letnią dziewczynkę. Szlochające dziecko - jak mówił rzecznik - wyniósł z domu pracownik socjalny i przekazał nieznanej "matce zastępczej" czekającej w samochodzie.

"Emocjonalne skutki tego zdarzenia były u dziecka widoczne jeszcze dwa tygodnie później, podczas kontroli. Dziewczynka przejawiała symptomy zerwania więzi emocjonalnej z matką, co w przyszłości może skutkować nawet regresem w jej rozwoju" - mówił Michalak.

Według RPD niezgodna z dobrem dzieci i przepisami prawa była też procedura umieszczenia w Placówce Opiekuńczo-Wychowawczej w Suwałkach pozostałych dzieci. Dwoje o decyzji sądu poinformował dyrektor placówki pod nieobecność matki, a jedna z córek "została zaproszona do placówki +tylko na obiad+".

Kontrolerzy zarzucają też kierownikowi Miejskiego Centrum Interwencji Kryzysowej i dyrektorowi placówki opiekuńczo-wychowawczej, gdzie trafiły dzieci, że pozostawili 16-letniego Sebastiana samego w pokoju, "mimo zauważalnej u chłopca traumy i wzburzenia spowodowanego informacją o decyzji ws. rozdzielenia rodziny".

Michalak wskazał, że nie udzielono mu też pierwszej pomocy bezpośrednio po znalezieniu, bo żaden z pracowników Miejskiego Centrum Interwencji Kryzysowej nie miał ukończonego kursu pierwszej pomocy przedmedycznej.

Rzecznik wyraził uznanie dla pracy asystentki rodziny, jednocześnie podkreślając, że nie miała ona wystarczającego wsparcia ze strony przełożonych. "Wykonywała swoją pracę najbardziej sumiennie jak potrafiła. (…) Dzięki niej dzieci mieszkały z matką tak długo" - dodał Michalak.

Przypomniał, że to dzięki niej rodzinę umieszczono w Centrum Interwencji Kryzysowej. Jego zdaniem jedynym, czego zabrakło, to natychmiastowego poinformowania właściwego sędziego, że zmieniła się sytuacja rodziny i są podstawy do zmiany decyzji w tej sprawie.

Zwrócił uwagę, że rodzina znalazła się w ośrodku 31 grudnia, informacja ta dotarła do sądu 2 stycznia, jednak nie zajął się on tą sprawą, a pięć dni później doszło do tragedii.

Protokół z kontroli przesłano m.in. do ministra sprawiedliwości, ministra pracy i polityki społecznej, wojewody podlaskiego, prezesów sądów, które zajmowały się sprawą, prezydenta Suwałk i kierownictwa tamtejszych służb socjalnych. Michalak podkreślił, że zależy mu przede wszystkim na tym, by naprawić sytuację, żeby podobna tragedia się nie powtórzyła.

"W trybie działań dyscyplinarnych poszczególne instytucje powinny rozliczyć podległe sobie jednostki" - ocenił Michalak.

Poinformował, że wyniki kontroli przekazał również prokuratorowi generalnemu. "Jeśli prokurator uzna, że jest powód, żeby komuś postawić zarzuty karne, to liczę, że to zrobi" - powiedział.

Centrum Interwencji Kryzysowej w Suwałkach jest placówką prowadzoną przez miasto. Rzecznik prezydenta Suwałk Jarosław Filipowicz powiedział PAP, że raport Michalaka do magistratu jeszcze nie dotarł, a znany jest jedynie z informacji prasowych.

"Dopóki nie otrzymamy raportu, na temat informacji prasowych nie będziemy się wypowiadali. Jest nam bardzo przykro, że informacje najpierw docierają do mediów, a potem otrzymują je zainteresowane podmioty" - dodał.

Po śmierci chłopca i nagłośnieniu okoliczności samobójstwa, RPD złożył apelację do Sądu Okręgowego w Suwałkach w procesie dotyczącym rozdzielenia matki i dzieci. Michalak chce cofnięcia decyzji o umieszczeniu dzieci w placówce opiekuńczo-wychowawczej oraz rodzinie zastępczej i przekazania ich matce.

Rzecznik chce również, by rodzina została objęta dozorem kuratora oraz by przyznano jej asystenta rodziny. Postuluje też, by zobowiązać matkę do korzystania z zajęć, które pomogą jej w radzeniu sobie z kierowaniem rodziną.

Na razie sprawa jest zawieszona bezterminowo, akta zostały bowiem wysłane do biegłych, którzy mają m.in. przygotować opinię dotyczącą kwalifikacji rodzicielskiej matki dzieci.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rzecznik Praw Dziecka o tragedii w Suwałkach
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.