Sąd skazał biznesmenów w procesie Polmozbytu
Krakowski sąd skazał w piątek dwóch krakowskich biznesmenów Lecha Jeziornego i Pawła Reya za udział w wyprowadzeniu z krakowskiego Polmozbytu ponad 15 mln zł i działanie na szkodę innej spółki w kwocie 3,6 mln zł.
Obaj oskarżeni (którzy zgodzili się na podawanie nazwiska) zostali uznani przez sąd za winnych wyprowadzenia z Polmozbytu za pośrednictwem innych spółek ponad 15 mln zł oraz działania na szkodę innej spółki w wysokości 1,3 mln zł. Sąd uznał, iż działali w ramach precyzyjnie zaplanowanej operacji, której głównym beneficjentem miał być nieżyjący już Witold Sz.
Lech Jeziorny został skazany na karę 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata i 156 tys. zł grzywny; będzie też musiał częściowo naprawić szkodę Polmozbytowi w wysokości 40 tys. zł. Paweł Rey usłyszał wyrok jednego roku i ośmiu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata i 90 tys. zł grzywny. Musi też zwrócić Polmozbytowi 30 tys. zł. Obaj oskarżeni otrzymali zakaz pełnienia funkcji w zarządach i radach nadzorczych spółek przez 4 lata. Na poczet grzywien i zakazu zaliczył im okres pozbawienia wolności.
Za winnych pomocnictwa sąd uznał oskarżonych: Tomasza A. (rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 10 tys. zł grzywny); Tadeusza O. (10 tys. zł grzywny) i Bogdana M. (5 tys. zł grzywny). Za usiłowanie ukrycia pochodzących z przestępstwa akcji Polmozbytu Grzegorz N. skazany został na 8 miesięcy w zawieszeniu na dwa lata i 5 tys. zł grzywny. Sąd orzekł jednocześnie przepadek na rzecz Polmozbytu ponad 500 tys. akcji tej spółki.
Działanie Lucjana P. sąd uznał za nieumyślne i z powodu przedawnienia sprawę umorzył, a Danutę B. i Ryszarda Z. uniewinnił od zarzutów. Od części zarzutów uniewinnił też innych oskarżonych.
W uzasadnieniu wyroku sąd podkreślił, że wymierzając niskie kary pozbawienia wolności, uwzględnił długość postępowania i skutki, jakich doznali oskarżeni, i że przeniósł ciężar kar na stronę finansową. Stwierdził także, że analizując działanie oskarżonych w sprawie Krakowskich Zakładów Mięsnych, na co powoływał się m.in. Lech Jeziorny, nie podzielił wniosków prokuratury, która umorzyła postępowanie w tamtej sprawie.
Według aktu oskarżenia mechanizm przestępstwa polegał na tym, że oskarżeni kupili pakiet akcji dający kontrolę nad spółką, finansując ten zakup ze środków Polmozbytu. Następnie - już po przejęciu kontroli nad spółką - wyprowadzili majątek z Polmozbytu do innych spółek, bądź na własne rachunki.
Zarzuty wobec części oskarżonych obejmowały też pranie brudnych pieniędzy, bo kupione za pieniądze Polmozbytu akcje tej spółki były transferowane do innych podmiotów w celu ukrycia ich przestępczego pochodzenia.
Proces w tej sprawie rozpoczął się w marcu 2006 r. Początkowo akt oskarżenia zawierał zarzuty wobec 16 osób, jednak sześć z nich przyznało się do winy i złożyło wnioski o dobrowolne poddanie się karze. Wśród pozostałych 10 oskarżonych znaleźli się członkowie władz spółki Polmozbyt i spółek córek z różnych lat funkcjonowania; w tym Jeziorny i Rey. W toku procesu zmarł Witold Sz., którego prokuratura uważała za jednego z głównych organizatorów procederu. Postępowanie przeciw niemu umorzono.
Jak podawała prokuratura na trop nieprawidłowości w Polmozbycie wpadli funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego. Ich podejrzenia potwierdziła kontrola skarbowa. W toku postępowania śledztwo rozszerzono o wątek nieprawidłowości w Krakowskich Zakładach Mięsnych, ale śledztwo w tej sprawie umorzono.
Biznesmeni w wypowiedziach medialnych obwiniali urząd skarbowy i prokuraturę o zniszczenie KZM, firmy o ponad 100-letniej tradycji. Ich zdaniem zarówno w przypadku KZM, jak i Polmozbytu, prokuratura nie rozumiała mechanizmów gospodarczych, a przede wszystkim zasad tzw. wykupu menedżerskiego, który miał służyć naprawie firm. Z tymi argumentami nie zgodził się sąd.
Po umorzeniu śledztwa w sprawie KZM Paweł Rey i Lech Jeziorny domagali się odszkodowań za okres spędzony w areszcie. Sąd Okręgowy uznał jednak, że areszt był stosowany w śledztwie dotyczącym zarówno KZH, jak i Polmozbytu, i do czasu prawomocnego zakończenia procesu decyzje co do odszkodowania są przedwczesne. W wyniku apelacji sprawy wróciły do ponownego rozpoznania.
Historia krakowskich przedsiębiorców stała się kanwą filmu "Układ zamknięty", zrealizowanego przez Ryszarda Bugajskiego. Jak mówił reżyser, film nie opowiada jednak o konkretnej sprawie i "żadna z postaci nie jest dokładnym odwzorowaniem rzeczywistych bohaterów tej historii, jednak prawda o tych zdarzeniach została zachowana". Wyrok jest nieprawomocny.
Skomentuj artykuł