Samospalenie - przesłuchano już świadków

(fot. PAP/Tomasz Gzell)
PAP / drr

Prokuratura, która wyjaśnia okoliczności samopodpalenia, do którego doszło w piątek przed kancelarią premiera, przesłuchała już m.in. funkcjonariuszy BOR i policjantów. Zabezpieczone zostało też nagranie z monitoringu. Stan desperata nadal nie pozwala na jego przesłuchanie.

W piątek przed południem naprzeciwko kancelarii premiera podpalił się 49-letni Andrzej Ż. Mężczyzna prawdopodobnie najpierw oblał się rozpuszczalnikiem; ogień ugasili kocami funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu. Udzielili także mężczyźnie pierwszej pomocy i powiadomili pogotowie oraz policję. Desperat na ławce zostawił przyklejony list do szefa rządu.

Tego samego dnia śledztwo w sprawie tragicznego zdarzenia wszczęła Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście. Podstawą był artykuł 151 kodeksu karnego, zgodnie z którym osobie, która "namową lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na własne życie", grozi od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.

- Przesłuchani zostali już funkcjonariusze BOR, którzy byli na miejscu i pomagali mężczyźnie, oraz policjanci. Zabezpieczone zostały znalezione na miejscu przedmioty i nagranie z monitoringu - powiedziała rzeczniczka warszawskiej prokuratury okręgowej Monika Lewandowska. Jak dodała, ze względu na stan zdrowia nie udało się dotąd przesłuchać mężczyzny, który targnął się na swoje życie.

Rzeczniczka prasowa resortu finansów Małgorzata Brzoza poinformowała, że Andrzej Ż. był zatrudniony w Urzędzie Skarbowym Warszawa-Praga na podstawie umowy na czas określony od 18 września 2007 r. do 30 września 2008 r. W styczniu 2008 r. poinformował Ministerstwo Finansów o nieprawidłowościach istniejących w tym Urzędzie.

- W efekcie tych informacji przeprowadzona została trwająca ponad dwa miesiące kontrola resortowa, która nie wykazała żadnych istotnych nieprawidłowości. W lipcu 2010 r. Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga wystąpiła do Ministerstwa Finansów z prośbą o pisemną informację w tej sprawie - poinformowała rzeczniczka. Wyjaśniła, że postępowanie prokuratury związane było z doniesieniem dotyczącym popełnienia przestępstwa z art. 231 kk w Urzędzie Skarbowym Warszawa-Praga. Brzoza dodała, że w sierpniu 2010 r. Ministerstwo Finansów udzieliło prokuraturze odpowiedzi, a następnie przesłało kopie stosownych dokumentów, o które prokuratura występowała - w sumie 2 tomy akt.

W poniedziałek w siedzibie BOR nagrodzonych zostało sześciu funkcjonariuszy tej formacji, którzy brali udział w piątkowej akcji. Szef Biura gen. Marian Janicki dziękując im, podkreślał, że swoim profesjonalnym działaniem uratowali mężczyźnie życie. - Dziękuję za to, co zrobiliście. Jestem dumny, że mogę kierować formacją, która ma w swoich szeregach takich funkcjonariuszy jak wy - dodał.

Sami BOR-owcy mówili, że ich działanie było efektem "ludzkiego odruchu". - Wiedzieliśmy, że ten człowiek cierpi. Staraliśmy się pomóc mu jak najszybciej - mówił ppłk Leszek Czubała. Z kolei st. chorąży Wojciech Strużyński, który przeszedł przeszkolenie z zakresu ratownictwa medycznego, zaznaczył, że mężczyźnie pomogli w pierwszej kolejności dwaj funkcjonariusze, którzy pełnili służbę na zewnątrz. - Kiedy dobiegłem na miejsce, starałem się utrzymywać kontakt z rannym mężczyzną, tak by nie stracił przytomności. Reagował, ale nie mógł mówić - zaznaczył.

Stan desperata - jak informował rzecznik Wojskowego Instytutu Medycznego płk Piotr Dąbrowiecki - jest ciężki, ale stabilny. Mężczyzna nadal przebywa na oddziale intensywnej terapii, leży pod respiratorem. - Ma poparzone 15 proc. powierzchni ciała. 10 proc. to poparzenia drugiego stopnia, a 5 proc. - trzeciego. Czekają go zabiegi chirurgiczne - powiedział Dąbrowiecki.

Z listu, który Andrzej Ż. przykleił do ławki w parku, a także innych, które wcześniej przesłał drogą mailową do kilku redakcji i polityków, wynika, że motywem jego działania były poważne problemy finansowe. Opisuje w nich także domniemaną korupcję w jednym z urzędów skarbowych w Warszawie i korupcję w Polsce.

Ż. był ostatnio ochroniarzem w jednym z hipermarketów, wcześniej pracował w urzędzie skarbowym, a w 2006 r. został zwolniony z policji; służył m.in. w Centralnym Biurze Śledczym

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Samospalenie - przesłuchano już świadków
Komentarze (5)
ZM
Zmowa milczenia
27 września 2011, 13:54
"Z samego rana dostaliśmy od pani naczelnik telefon z wytycznymi, że nie wolno nam kontaktować się w tej sprawie z mediami i mamy wszystkich odsyłać do Ministerstwa Finansów. Sprawa jest zbyt skomplikowana" – twierdzi Tomasz Piechnik, starszy inspektor w Urzędzie. Okazuje się, że zakaz nie dotyczy tylko przekrętów, ale i samego Andrzeja Ż. W rezultacie w całym urzędzie nikt nic nie wie, nie zna sprawy i ciężko znaleźć kogokolwiek, kto znałby Andrzeja Ż. A przynajmniej się do tego przyznawał. Nawet osoby, które siedziały z nim w pokoju, nie chcą oficjalnie rozmawiać. Na szóstym piętrze, gdzie pracował niedoszły samobójca, na twarzach pracowników można było zaobserwować wyraźny strach - pisze dziennikarz GP. http://niezalezna.pl/16758-zmowa-milczenia-wokol-andrzeja-z Cytat z artykułu:"na twarzach pracowników można było zaobserwować wyraźny strach". I proszę, mamy tu dowód, czarno na białym, jak działają mechanizmy terroru i reżimu: urzędnicy państwowej instytucji są sparaliżowani strachem przed ... No właśnie, przed kim? przed Tuskiem i jego rządem miłości? Oto dowód na to, ze żyjemy w państwie, gdzie reżim zaciska pętle. Czekaj dalej, a umrzesz w uścisku czerwonomordych miłośników POlityki miłości. Urzędniku, czego się boisz? czyżby Tuska? przecież on cie tylko kocha
SK
same kłamstwa
27 września 2011, 10:22
Ciekawe, który z pracowników US popełni teraz samobójstwo. Skuteczne. Przez powieszenie.  Wczoraj w "Uwadze" tvn zasugerowało, że ten człowiek był chory psychicznie-manipulacja, bezczelne zaciemnianie faktów, słowa "ten człowiek w swój chorobie był bardzo nieszczęśliwy, mogły mu się uroić pewne rzeczy"... Osobiście nie mam już sił na te kłamstwa lejące się zewsząd
FD
facet duzo wiedział
27 września 2011, 06:42
 tylko myslał, ze zyje w państwie prawa. a co to za prawo jak minister fin zapewnia prace swojej córce w ministerstwie spraw zagr?
D
domarilla
27 września 2011, 02:33
Wszyscy chyba wiemy, że żadna z afer w jakie zamieszani byli członkowie aktualnego rządu i "ich ludzie" nie zakończyła się znalezieniem winnych, udowodnieniem im winy i ukaraniem. Nie wątpię w to, że w każdym urzędzie w naszym kraju pracują członkowie rządzącej partii politycznej, ich rodziny, przyjaciele i INFORMATORZY (TW są obecnie liczniejsi niż za PRL!). Pod każdy potencjalny dywan wmiecione są tony śmieci, ale afer nie ma i kropka. Tylko czasami z niewiadomych przyczyn jacyś ludzie giną w niewyjaśnionych okolicznościach, wieszają się, czasem któryś podpali się publicznie w dziwnym miejscu.
TK
Tusk kłamał!
27 września 2011, 00:59
 Dramat człowieka doprowadzonego do ostateczności zbagatelizował premier Donald Tusk : „Sprawdziłem w nocy pełną dokumentację, wnioski poszkodowanego dotyczące domniemanych nieprawidłowości w Urzędzie Skarbowym, w którym pracował. Wysłano dość dużą liczbę kontroli, jest pełna dokumentacja. Nie wykazano żadnych zasadniczych nadużyć, które by uzasadniały czy uprawdopodobniały podejrzenia tego człowieka”. Jednak w Urzędzie Skarbowym Warszawa-Praga dochodziło do przekrętów. Opisał je na swoim blogu jeden z byłych pracowników instytucji. „Okazało się, że kontrolujący albo słabo zna się na realiach urzędowych, albo nie chce zbyt mocno nas dołować. Raczej to pierwsze, bo przy odrobinie zaangażowania mógłby wyciągnąć to i owo. Całe szczęście, że mało kumaty, bo inaczej przetrzepałby nas tak, że kilka osób na sto procent pożegnałoby się z robotą, a w najlepszym wypadku dostałoby nagany z wpisem do akt” – napisał bloger. Według relacji blogera, obsada stanowisk w Urzędzie wcale nie zależy od kompetencji, lecz od znajomości. Im bardziej intratne stanowisko, tym sprawa układu jest ważniejsza. Autor bloga musiał zapłacić za to, że podobnie jak Andrzej Ż., nie godził się na tuszowanie przekrętów. Został zmuszony do odejścia z Urzędu. http://niezalezna.pl/16708-tusk-klamal-byly-przekrety-w-fiskusie