Sejm: dalsze prace nad ograniczeniami handlu w niedzielę
Sejm zdecydował w czwartek, że będzie dalej pracował nad obywatelskim projektem ustawy o ograniczeniu handlu. Zgodnie z projektem zakaz handlu w niedziele i święta dotyczyłby większości placówek handlowych, w tym sklepów wielkopowierzchniowych.
Wcześniej posłowie nie poparli wniosku Nowoczesnej o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. W konsekwencji propozycją dot. ograniczeń w handlu zajmie się sejmowa Komisja Polityki Społecznej i Rodziny.
Czwartkowe głosowania w tej sprawie poprzedziła burzliwa dyskusja.
Posłanka PO Maria Małgorzata Janyska pytała wnioskodawców o skutki projektu ustawy dla gospodarki i rynku pracy. Przytaczając opinie ekspertów podkreśliła, że ograniczenie handlu w niedziele spowoduje zwolnienia nawet 80 tys. osób. Krytycznie oceniła propozycję, która zakłada karanie więzieniem za nieprzestrzeganie zakazu handlu w niedziele, a także, fakt, iż w projekcie znalazło się aż 18 wyjątków, w tym dla sprzedaży w hotelach.
"Czy obiekty, którymi dysponuje Solidarność będą spełniały te warunki? Dwa lata kary więzienia za handel pietruszką w niedziele i oczywiście furteczki dla swoich. Taki to jest projekt (...) Kolejna ustawa, która urządza życie Polakom pod groźbą więzienia" - mówiła posłanka.
Michał Stasiński (Nowoczesna) pytał, dlaczego w ustawie przewiduje się tylko dwa lata więzienia dla łamiących zakaz handlu. "Nie przewidujecie kary dla drugiej strony tego zbrodniczego procederu, czyli dla konsumentów, ale rozumiemy, że nie jest to wasze ostatnie słowo" - dodał.
W innym tonie wypowiadali się przedstawiciele Kukiz'15 oraz PiS, którzy przekonywali, że obecne przepisy sprzyjają zagranicznym sieciom handlowym. "Przeciwnicy ograniczenia handlu w niedziele zdają sobie sprawę, że jego odrzucenie skutkować będzie dalszą destabilizacją życia rodzinnego wielu pracowników hipermarketów. Czy przeciwnicy zdają sobie sprawę, że odrzucenie sprzyjać będzie zagranicznym korporacjom handlowym unikającym w Polsce płacenia podatków" - mówił Jarosław Porwich z Kukiz'15.
Poseł PiS Adam Abramowicz wypominał z kolei posłom "N" i PO, że przedstawiciele tych partii "straszyli wielotysięcznymi zwolnieniami oraz katastrofą gospodarczą" w przypadku wprowadzenia zakazu handlu w święta. Podkreślił, że dziewięć lat temu taką propozycję zaproponowało PiS, a po jej wprowadzeniu nic złego pracownikom oraz gospodarce się nie stało.
Przedstawiciel wnioskodawców Alfred Bujara argumentował, że projekt ma na celu poprawę warunków pracy pracowników handlu. "Projekt ten ma na celu zobaczenie człowieka, a w większości to kobiety. Niezrozumiałe są dla mnie zarzuty niektórych posłów PO i Nowoczesnej, którzy tak bardzo agresywnie do tego tematu podchodzą" - zaznaczył.
Przekonywał, że zaproponowany projekt ustawy nie będzie miał negatywnego wpływu na gospodarkę, a wręcz przeciwnie. Jego zdaniem przez dwa lata od wprowadzenia ewentualnych ograniczeń handlu w niedziele, budżet państwa zarobi na VAT w ciągu roku ponad 1,4 mld zł, a sprzedaż wzrośnie w soboty i piątki. Ocenił, że nie będzie także zwolnień pracowników handlu.
"Pracownicy nie boją się zwolnień, dziś nie ma komu pracować w handlu. Mamy od 25 lat najniższe bezrobocie w Polsce, pracodawcy szukają pracowników w handlu nawet na Ukrainie. Brakuje ok. 100 tys. pracowników" - powiedział Bujara.
Argumentował, że ograniczenia w niedzielnym handlu obecne są w innych krajach UE i dotyczą 72 proc. społeczeństwa wspólnoty. "Nie bójmy się w Polsce przywrócić normalność. Ustawa ma na celu zniesienie niewolnictwa. Niewolnictwo przyniosły nam korporacje międzynarodowe, które narzuciły takie warunki pracy" - apelował do posłów.
Bujara odnosząc się do proponowanej kary więzienia za handel w niedziele, mówił, że taka kara miałby być stosowana w przypadku "recydywy, notorycznego łamania ustawy".
Projekt ustawy na początku września złożył w Sejmie Komitet Inicjatywy Ustawodawczej. W jego skład wchodzi NSZZ Solidarność oraz inne organizacje.
W projekcie przewidziano szereg odstępstw od zasady zakazu handlu. Handel będzie mógł się odbywać w dwie kolejne niedziele poprzedzające święta Bożego Narodzenia, w ostatnią niedzielę przed Wielkanocą, w ostatnią niedzielę stycznia, czerwca, sierpnia oraz w pierwszą niedzielę lipca.
Ponadto, odstępstwa dotyczyłyby też m.in. sklepów, gdzie handel prowadzi wyłącznie przedsiębiorca prowadzący indywidualną działalność gospodarczą (z wyłączeniem franczyzobiorców i ajentów), stacji benzynowych (z pewnymi obostrzeniami), aptek czy sklepików z pamiątkami i dewocjonaliami.
Zakaz miałby też nie obowiązywać platform ani portali internetowych świadczących usługi w zakresie sprzedaży towarów, które nie powstały w efekcie działalności produkcyjnej. Handel w niedzielę byłby dopuszczony też w strefach wolnocłowych.
Nieprzestrzeganie zakazu handlu oraz wykonywania innych czynności sprzedażowych w niedziele, w wigilię Bożego Narodzenia i Wielką Sobotę "podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch" - czytamy w projekcie.
Unia Europejska nie narzuca zasad dotyczących niedzielnego handlu; to kraje członkowskie podejmują ostateczną decyzję, czy sklepy mogą być otwarte w tym dniu, czy też nie. W niektórych państwach, gdzie nie ma konkretnych przepisów dotyczących godzin otwarcia sklepów w niedziele i święta, sprawę reguluje zwyczaj.
W ośmiu z 28 państw Unii Europejskiej obowiązują znaczące ograniczenia dotyczące handlu w niedziele i święta. W pozostałych 19 przez cały tydzień zakupy można robić niemal bez limitów.
Niemal całkowity zakaz handlu w niedziele i święta obowiązuje w Niemczech i Austrii. Częściowe restrykcje mają Belgia, Francja, Grecja, Holandia, Luksemburg i Holandia. Z zakazu w kwietniu wycofały się Węgry. W Europie, poza UE, zakaz handlu w niedziele obowiązuje w Szwajcarii i Norwegii.
Skomentuj artykuł