Ślub znaczy dla nas coraz mniej

(fot. Wendy Longo photography / Foter / CC BY-ND)
"Rzeczpospolita" / PAP / pz

Aż 70,4 proc. narzeczonych decyduje się na wspólne zamieszkanie przed ślubem, a kolejne 13,8 proc. ankietowanych zamierza wkrótce to zrobić - wynika z badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Łódzkim, o których informuje "Rzeczpospolita".

Zdaniem socjologów liczba ta będzie się systematycznie zwiększać, bo dla coraz większej liczby par coraz większe znaczenie ma decyzja o wspólnym życiu niż sama ceremonia zaślubin.

"Ślub przestał być ważnym momentem dzielącym życie w na luzie od tego bardziej poważnego. Już bardziej ciąża czy urodzenie się dziecka powoduje, że ludzie decydują się być ze sobą na stałe. Aż 30 proc. par decyduje się na ślub właśnie dlatego, że dziecko jest w drodze" - powiedziała gazecie dr Małgorzata Sikorska, socjolog rodziny z Uniwersytetu Warszawskiego.

DEON.PL POLECA

Ponadto pary decydują się razem zamieszkać, bo chcą się "sprawdzić".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Ślub znaczy dla nas coraz mniej
Komentarze (17)
R
Rafał
6 września 2014, 00:56
Bądźmy szczerzy. dziś większość bierze ślub - kościelny z dwóch powodów generalnych: 1) ślub w kościele jest ładniejszy niż w USC - w USC trwa 5 min i wygląda jak podpisania aktu notarialnego z popiciem szampanem; ślub w KK jest bardziej uroczysty, zwykle ładniejsze jest wnętrze kościoła niż USC, lepsza muzyka, większy nastrój no i Polak lubi czasem łyk tradycji - taki "tradycyjny polski smak"; 2) bo tak wypada, ze względu na rodzinę, rodziców, dziadków, którzy jeszcze są wieżący i finansują ten ślub - wtedy wypada go wziąć w KK. I to tyle.
B
bell
4 października 2013, 07:51
Decydują się zamieszkać przed ślubem, aby się "sprawdzić". OK!. Tylko proszę mi powiedzie, dlaczego JEST TAK DUŻO ROZWODÓW?! Nie wrzycam wszystkich rozwodników do jednego worka, ale ile jest takich par, które mieszkały ze sobą przed ślubem i po przysiędze (oczywiście mam na myśli przed Panem Bogiem, a nie w Urzędzie przed urzędniekiem-bo to też konkubinat!) się rozstają - rozwodzą! Chyba coś nie gra, prawda?! Coś ten "sprawdzian" (życie w konkubinacie) nie wyszedł pozytywnie..... Właśnie dlatego jest coraz więcej rozwodów bo ludzie "chcą się sprawdzić" tzn idą na łatwiznę. ...
T
teresa
3 października 2013, 12:26
Małżeństwo znaczy coraz mniej.Nie jest traktowane jako święte przymierze na lata ,ale jak kula u nogi.
3 października 2013, 12:21
Decydują się zamieszkać przed ślubem, aby się "sprawdzić". Z tym sprawdzaniem to mam nadzieję iz jest to ściema. Bo jeśli ktoś na poważnie sprawdza drugiego człowieka w roli męża/zony, to wprost traktuje drugiego człowieka, jak przedmiot. Taka dłuższa jazda próbna
A
Anett
3 października 2013, 12:12
Decydują się zamieszkać przed ślubem, aby się "sprawdzić". OK!. Tylko proszę mi powiedzie, dlaczego JEST TAK DUŻO ROZWODÓW?! Nie wrzycam wszystkich rozwodników do jednego worka, ale ile jest takich par, które mieszkały ze sobą przed ślubem i po przysiędze (oczywiście mam na myśli przed Panem Bogiem, a nie w Urzędzie przed urzędniekiem-bo to też konkubinat!) się rozstają - rozwodzą! Chyba coś nie gra, prawda?! Coś ten "sprawdzian" (życie w konkubinacie) nie wyszedł pozytywnie.....
3 października 2013, 12:03
Życie bez ślubu to konsekwencja zniszczenia instytucji małżeństwa przez pokolenie rodziców, w tym również niestety przez wielu księży. Jest to również konsekwencja faktycznej (a nie deklaratywnej) ateizacji społeczeństwa. Jeśli dla kogoś ślub „w kościele” to wielka impreza, wymagająca baśniowej oprawy, to znaczy, iż jest ateista, lub jest na prostej do bycia ateistą. W dodatku, jeżeli ktoś wymawia się, iż go nie stać na ślub, iż pieniądze czy wesele ważniejsze są od Daru Łaski wzmacniającej bycie razem, jeżeli dla kogoś ślub oznacza, iż już wolno, tego, co Kościół zakazuje przed ślubem to jest ateistą. Nawet, jeśli deklaruje się katolikiem, przykładnie chodzi do kościoła, działa w grupach kościelnych, to jest, co najwyżej religijnym ateistą.
T
Tadeusz
3 października 2013, 11:43
Gratuluje wyboru "reprezentatywnej" grupy, hi, hi, trzeba było wybrać młodzieżówkę SLD, na pewno procent rezygnujących ze ślubu byłby większy (choć nie jestem pewien). A samo zjawisko nie jest nowe, bo już dawno znany był termin "żyją na karte rowerową".
J
Jola
3 października 2013, 11:34
Ludzie mówią o ślubie w kontekście "papierka". Może tak jest w przypadku osób decydujących się na kontrakt cywilny. Zadziwiająca jest postawa tych, którzy mienią się być katolikami. Przecież ślub to nic innego jak prośba o błogosławieństwo na nowej drodze życia. Czy ludzie go nie chcą, czy nie mają świadomości że Boga proszą o opiekę, pomoc, obecność w ich życiu? Żyjąc "na próbę" mówią: "będziemy sobie radzić ze wszystkim sami, nie potrzeba nam wsparcia". Dużo można rozważać. Może czas zacząć uświadamiać sobie i innym, że życie to odpowiedzialność. Dostaliśmy je nie na próbę, drugiej szansy nie będzie...
A
andy
3 października 2013, 10:55
To nie jest kwestia sprawdzenia się. Młodzi ludzie nie chcą czekać2,3 czy 5ciu lat, chcą być razem. Za mało mówi się o dobrych stronach małżeństwa, za duże się robi halo ze ślubu, że musi być niewiadomo jaki i niezapomniany, a już o samym małżeństwie mówi się w smutnym poważnym tonie, że to wielka odpowiedzialność itd. Każdy wybór to odpowiedzialność, a nie każdym wyborem się tak przejmujemy. Jedna z niewielu rzeczy których w życiu żałuję to to że czekałem 5 lat studiów na to by wreszcie zacząć myśleć poważnie o związku z moją obecną żoną którą poznałem na pierwszym roku. Dwa lata chodzenia to już jest za dużo. Młodzi powinni się pobierać na studiach i normalnie współżyć ze sobą. Państwo powinno to umożliwiać i wspierać, Kościół powinien to propagować. Małżeństwo jest dobre, ciąża jest szczęściem, dziecko jest darem, bycie razem jest piękną drogą i nie musi być powodem do lęku. Problemem jest nasza pokręcona cywilizacja i brak szacunku do ojcostwa, ciąży i macierzyństwa. Myślę, że gdybym na studiach stał się ojcem, moja kariera wyglądałaby dzisiaj o wiele lepiej, bo miałbym wielką motywację.
G
Grzesiek
3 października 2013, 10:07
Po raz kolejny w ostatnich dniach rodzi mi się w głowie pytanie Czy księżom w Polsce nie zależy na tym aby młodzi ludzie zachowywali czystość przedmałżeńską? Nigdy nie dostałem żadnego wykładu o tym ani na religii, ani na rekolekcjach dla młodzieży, ani na niedzielnym kazaniu. Jedynie usłyszałem o tym co nieco, kilka zdań, na kursie przedmałżeńskim. Dlaczego tak jest?
A
Alina
6 września 2014, 00:52
bo księża ruchają tak jak wszyscy, mają dzieci, kochanki, czasem kochanków, niektórzy nawet się z tym nie kryją już za bardzo. Część nie wierzy w boga. Więc co będa odwalać szopkę i opowiadać sobie i Tobie dyrdymały?
D
DNA
3 października 2013, 10:05
go@ To nie jest ocena, to są charakterologiczne przyczyny, czy elpiej powiedzieć ułomności charakteru wynikające zi braku kręgosłupa moralnego. Wielu w tej chwili o moralność nie dba i uważa ją za zbyteczny balast, ograniczenie, za coś wstydliwego lub głupiego, nieżyciowego, niepotrzebnego, przestarzałego... a potem giną od swoich błędów jak muchy, żebrzą o pomoc i wnią cały świat.
A
Agata
3 października 2013, 09:46
Proszę wziąć pod uwagę, że często młodzi ludzie są zmuszeni zamieszkać razem ze względów ekonomicznych. Nie każda para z tych 70,4% chciała mieszkać razem przed ślubem, ale sytuacja po prostu ich do tego zmusiła. Mnie to też dotyczy i mogę tu dodać, że nawet mieszkając z narzeczonym pod jednym dachem, jeśli się na prawdę chce - można zachować czystość przedmałzeńską. Jesteśmy tego przykładem. Kiedy podjęliśmy decyzję o wspólnym zamieszkaniu nasz narzeczeński staż miał już 3 lata. Przy tej decyzji podjeliśmy od razu kolejną - datę ślubu. Nasza pierwsza ustalona data została przesunięta "na później" ze względu na wyjazd narzeczonego do pracy na drugi koniec Polski. Teraz mamy 4 lata po ślubie, jednego Aniołka w niebie poczętego w rok po ślubie i jednego rozrabiakę w żłobku. Do takich przypadków należy pochodzić indywidualnie. Rzeczywiście jednak przerażające jest to, że jest ich aż tyle...
P
Piotr
3 października 2013, 09:36
Te badania jasno według mnie pokazują, że osoby które decydują się na zamieszkanie razem przed ślubem nie znają wartości płynącej z poczekaniem z tą decyzją do ślubu. Można sobie zadać pytanie z czego to wynika ? Być może jest to sprawa słabego przekazu ze strony kościoła(księży, środowisk kościelnych), który nie trafia do młodych osób. 
P
Paweł
3 października 2013, 08:27
A co jest nie tak w ocenianiu ? W szkole nie oceniają ? Na studiach nie oceniają ? A może w pracy też nie oceniają ? Osądzać - tego nie wolno - bo osąd zostawiamy Bogu - on wszystko przenika - my nie. Głupota, tchórzostwo, niedojrzałość. ...jak łatwo oceniać innych... ...
G
go
3 października 2013, 07:58
Głupota, tchórzostwo, niedojrzałość. ...jak łatwo oceniać innych...
D
DNA
3 października 2013, 07:41
Głupota, tchórzostwo, niedojrzałość.