Sprawa stoczni - wersja Kamińskiego
Sprawa stoczni została cynicznie wykorzystana do propagandy. Nie było katarskiego inwestora - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Mariusz Kamiński, były szef CBA.
- Przy organizacji przetargu na składniki majątkowe Stoczni Gdynia i Stoczni Szczecińskiej zostało ewidentnie złamane prawo. Wbrew zaleceniom Komisji Europejskiej oraz ustawy kompensacyjnej przetarg ten został przeprowadzony z naruszeniem zasad niedyskryminacji i równego traktowania oferentów. Podmioty polskie, które były zainteresowane nabyciem majątku stoczni, były przez urzędników Agencji Rozwoju Przemysłu zniechęcane, wywierano na nie naciski, aby odstąpiły od przetargu. Wszystko po to, by tajemniczy „inwestor katarski“ zapłacił jak najmniej. W mojej ocenie nie było żadnego realnego „inwestora katarskiego“ - powiedział Kamiński.
- Opinia publiczna przed wyborami do europarlamentu – 6 czerwca 2009 r. – została wprowadzona w błąd, ponieważ już w drugiej połowie maja rząd polski miał pełną informację, że żaden „inwestor katarski“ nie istnieje. Jedynym podmiotem, który realnie występował w tej sprawie i realizował swoje interesy, był el Assir – międzynarodowy handlarz bronią. Wpłacił on wadium z prywatnego konta, gdyż liczył na odzyskanie rzekomych należności od państwowej firmy zbrojeniowej Bumar. Negocjacje z Bumarem w tej sprawie prowadziła ta sama osoba – Andrew Haynes – która, oprócz el Assira, reprezentowała podmiot z raju podatkowego – Antyli, który wygrał przetarg na majątek stoczni. Gdyby nie twarda postawa władz Bumaru, mogłoby dojść do sytuacji, w której to państwo polskie – Bumar sfinansowałoby wadium dla el Assira – podmiotu z Antyli Holenderskich. W tej sprawie pojawia się wiele wątków i pytań, szczególnie istotnych dla bezpieczeństwa państwa, które powinny wyjaśnić odpowiednie organy. Dotyczy to np. sprawy nieegzekwowania gwarancji bankowych, które przedstawił antylski „inwestor“, dlaczego ABW wydało pozytywną opinię o inwestorze widmie, jaki był rzeczywisty charakter kontaktów urzędników państwowych z el Assirem - dodał były szef CBA.
- Zastanawiające jest, że urzędnik ARP w trakcie przetargu przekazywał telefonicznie informacje o przebiegu przetargu jednemu z oferentów – rzekomemu „poważnemu“ inwestorowi, który nie miał nawet dostępu do szybkiego łącza internetowego. Urzędnicy ARP tłumaczą swoje postępowanie, że „może trochę przesadziliśmy, ale chcieliśmy, aby w stoczniach były budowane statki“. To kolejna fikcja. Nie ma żadnych dokumentów, które mogłyby potwierdzić, że istniał realny plan „inwestora z Antyli“ budowy statków. Co więcej, z zebranych materiałów wynika, że urzędnicy ARP mieli świadomość, że nawet jeśli dojdzie do skutecznej transakcji, statki i tak w stoczniach nie będą budowane. Mogę stwierdzić, że cała sprawa stoczni została cynicznie wykorzystana do propagandy wyborczej przed eurowyborami. Porażający jest cynizm decydentów politycznych w tej sprawie. Zakpiono z ludzi, ich naturalnych nadziei na pracę i chleb. Liczył się tylko doraźny interes przedwyborczy. Propaganda sukcesu przysłoniła interes państwa i jego obywateli - ocenia w wywiadzie dla "Rz" Kamiński.
Nawiązując do postaci "agenta Tomka", o którym głośno w mediach, Mariusz Kamiński powiedział, że wokół tego agenta CBA pojawia się mnóstwo pomówień i insynuacji. - W rzeczywistości mamy do czynienia z niezwykle doświadczonym funkcjonariuszem państwa polskiego od lat realizującym wymagające najwyższego profesjonalizmu i zaangażowania operacje specjalne - zaznacza rozmówca "Rz", ujawniając, iż z udziałem funkcjonariuszy służb innych państw, dotyczyły one handlu narkotykami i przemytu. - Z tego człowieka robi się dzisiaj bawidamka i lowelasa. To ocena skrajnie niesprawiedliwa - dodaje.
Całość rozmowy z byłym szefem CBA, Mariuszem Kamińskim, publikuje dziś "Rzeczpospolita".
Skomentuj artykuł