Szach mat na lekcjach w polskich szkołach?

Szachy mają pomóc dzieciom w logicznym myśleniu (fot. sxc.hu)
"Dziennik Polski" / wab

Uczniowie grający w szachy osiągają lepsze wyniki w nauce - przekonują pomysłodawcy akcji wprowadzenia szachów do szkół i zbierają podpisy. Jeśli się uda, projekt ustawy w tej sprawie trafi do Sejmu, pisze "Dziennik Polski".

Akcja zbierania podpisów trwa od października. Zgodnie z prawem musi zakończyć się w połowie stycznia. Jeśli uda się zebrać brakujące 50 tys. podpisów, projekt ustawy w tej sprawie trafi do Sejmu.

- Chcemy żeby nauka gry w szachy była obowiązkowa dla wszystkich uczniów klas I-III szkoły podstawowej - mówi Maciej Karasiński, były podkarpacki kurator oświaty i inicjator akcji. - Nie trzeba przy tym wprowadzać dodatkowego przedmiotu, podstaw gry mogliby uczyć nauczyciele nauczania zintegrowanego w ramach zwykłych lekcji - dodaje.

Sprawą zainteresowali się m.in. posłowie zrzeszeni w Parlamentarnym Zespole Szachowym. Dariusz Lipiński z PO wystosował w tej sprawie interpelację do minister edukacji. W odpowiedzi dowiedział się, że nauka gry w szachy "wydaje się jak najbardziej uzasadniona w dydaktyce szkolnej".

Jak oceniają pomysłodawcy nowej ustawy, koszt jej wprowadzenia w życie wyniesie ok. 20 mln zł i to w wariancie oszczędnościowym. Jednak korzyści płynące z nauki gry w szachy od najmłodszych lat są, ich zdaniem, bezcenne.

Nasi uczniowie mają bowiem problem z logicznym myśleniem, kiepsko radzą sobie też z przedmiotami matematyczno-przyrodniczymi, a nawet nie potrafią czytać i pisać ze zrozumieniem. Co roku bezlitośnie demaskują to wyniki egzaminów zewnętrznych. To właśnie szachy miałyby być lekarstwem na te niedomagania.

Uczniowie, którzy posiedli tajniki tej gry, z reguły osiągają lepsze wyniki w nauce.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Szach mat na lekcjach w polskich szkołach?
Komentarze (7)
R
Rafał
15 stycznia 2010, 14:33
@mOcna Primo: Doceniam współpracę z partnerem, byle nie sprowadzała się ona do zdjęcia z siebie odpowiedzialności za licytowanie bądź za rozgrywkę, albo – tym bardziej – do późniejszej kłótni, połączonej ze zwalaniem całej winy na partnera za wszystkie przegrane. Secundo: Szachy też angażują sporo emocji – i to nawet wśród zawodowców. Dobrym przykładem tego jest amerykański arcymistrz światowy, Bobby Fischer – ale nie tylko on. Również Garri Kasparow i wielu innych sławnych szachistów. Tertio: Także przy szachach można dobrze poznać charakter człowieka! Kto wie, czy nawet nie lepiej niż przy brydżu? Quarto: Bynajmniej nie chodzi mi o to, że z licytacji można wyciągnąć sporo wniosków (przecież wcale nie pisałem, że z licytacji nie można wyciągnąć żadnych wniosków!) – jest to fakt oczywisty. Zależało mi tylko na podkreśleniu, że w szachy gra się „z podniesioną przyłbicą”, tzn. bez ukrywania własnych sił. :-))
14 stycznia 2010, 08:42
@Rafał o rachunku prawdopodobieństwa pisałam z myślą o grach hazardowych. Co prawda w brydża też można grać na pieniądze, ale to tak samo i w szachy, jeśli się uprzeć. Gry hazardowe to kości, poker itp. Propozycja wykorzystania gier hazardowych w szkołach była zreszta tylko moim kiepskim żartem ;-). Brydż ma istotna przewagę nad szachami - jest grą, w której trzeba współpracować z partnerem. Grą która angażuje więcej emocji niż szachy, są tacy, którzy twierdzą, że przy brydżu można dobrze poznać charakter człowieka. Co do nieznajomosci kart przeciwnika - z licytacji mozna sporo wniosków wyciągnąć :).
R
Rafał
12 stycznia 2010, 16:24
@mOcna Owszem, brydż nie jest grą bezmyślną, ale ma spore mankamenty w porównaniu z szachami. Przede wszystkim fikcją jest mniemanie, że dzięki brydżowi można opanować rachunek prawdopodobieństwa. Żaden brydżysta ani nie potrzebuje, ani nie stosuje podczas gry nawet elementarnych zasad tego rachunku, choć – oczywiście – rachunek ten odgrywa pewną rolę przy rozdawaniu kart. Ale ten ostatni wzgląd stawia właśnie brydż w gorszej sytuacji wobec szachów, ponieważ nie daje równych szans wszystkim graczom. Ponadto brydż – w przeciwieństwie do szachów – jest grą, w której nieznajomość sił innych graczy stanowi istotny składnik każdej partii – nawet jeszcze po ujawnieniu sił „dziadka” – natomiast w szachach, od początku do końca pozostają one jawne. Szachy nad brydżem mają również tę przewagę, że wymagają od każdego gracza osobistej odpowiedzialności za grę i nie pozwalają opierać się na umiejętnościach partnera ani przy licytacji, ani podczas rozgrywki. Niebagatelnym przyczynkiem do występowania nieprzyjemnych sytuacji podczas niejednego szlema (a zwłaszcza po nim) jest też dobrze znana brydżystom amatorom skłonność graczy do zwalania swojej winy na Bogu ducha winnego partnera i wpadanie w zaciekłe kłótnie – albo, w przypadku małżeństw, tzw. „ciche dni”. No i na koniec jeszcze jedna uwaga „pół żartem, pół serio”: zwykle łatwiej znaleźć dwóch (czy dwoje) graczy do szachów niż czworo do brydża – często brakuje właśnie „tego czwartego”.UJJ3X
A
Aura
12 stycznia 2010, 09:33
Świetny pomysł, ale dobrze by było pomyśleć o obniżeniu kosztów przedsięwzięcia. Jest wielu pasjonatów, którzy chcą zaszczepić grę w szachy młodszemu pokoleniu, może pójście tym tropem byłoby dobrym rozwiązaniem..
12 stycznia 2010, 08:38
Jakoś dwa lata temu slyszałam, że mieli wprowadzać szachy do szkół krakowskich. Szachy fajnie - uczą myślenia. ps. Zasadniczo jednak wolę brydża. A teraz na topie to są raczej gry hazadrowe - można opanować rachunek prawdopodobienstwa.
Jurek
12 stycznia 2010, 08:31
Mój ojciec nauczył mnie gry w szachy, ja nauczyłem swojego syna. Mój syn nie miał i nie ma problemów w nauce. Kończy 5 rok studiów. Niestety szachy ustąpiły dzisiaj prostym grom obrazkowym, ale gdyby udała się ta inicjatywa byłoby fajnie.
Szczepan Urbaniak
11 stycznia 2010, 23:24
 To ciekawy pomysł! Co o tym myślicie...?