"Tej reformy należało dokonać przed laty"

(fot. PAP/Jacek Turczyk)

Reformy systemu dowodzenia siłami zbrojnymi należało dokonać przed laty przy przebudowie armii, na przeszkodzie stanęło zaangażowanie w Iraku i Afganistanie - powiedział w środę prezydent Bronisław Komorowski po posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

Prezydent ocenił, że zmiana systemu dowodzenia to "sprawa arcyważna dla przyszłości polskich sił zbrojnych", a jej celem jest uproszczenie systemu dowódczego, skrócenie procesu decyzyjnego i wzmocnienie jednostek liniowych.

- Dla mnie reforma systemu dowodzenia i kierowania to nie jest problem dnia dzisiejszego, ta historia nie zaczęła się dzisiaj, nawet nie w roku 2011, kiedy na spotkaniu z dowódcami sił zbrojnych mówiłem o konieczności jej przeprowadzenia - powiedział prezydent dziennikarzom. - Ta historia zaczyna się dla mnie, gdy byłem ministrem obrony narodowej, w ramach batalii o plan sześcioletni i finansowanie planu modernizacji sił zbrojnych - dodał.

Zaznaczył, że reforma 2001 r. wymagała likwidacji kilkudziesięciu garnizonów, ale pozwoliła wprowadzić mechanizm trwałego finansowania armii - "co zaowocowało ewidentnym przyrostem nowoczesności".

- Niestety losy tak się potoczyły, że późniejsze zaangażowanie w misje bojowe w Iraku i Afganistanie były istotnym elementem ograniczającym rozpęd reformatorski i zamiast reformy systemu dowódczego nastąpił wieloletni proces rozbudowywania struktur dowódczych - dodał Komorowski.

- W 2001 r. jako minister obrony zostawiłem armię 150-tysięczną z czterema dowództwami, dzisiaj armia liczy mniej niż sto tysięcy i jest siedem dowództw najwyższego szczebla, co jest absolutnie niezdrową sytuacją - powiedział Komorowski.

Przypomniał, że w 2001 r. "udało się zbudować bardzo szerokie porozumienie polityczne" od rządzącej AWS po opozycję, także lewicową, i prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, co "zaowocowało głosowaniem wszystkich sił politycznych za planem reformy polskich sił zbrojnych, w którym została także zapisana reforma systemu dowodzenia".

Wyraził nadzieję, że i przy reformie dowództw opozycja "wzniesie się ponad podziały i bieżące interesy partyjne". Podkreślił zgodną współpracę szefa BBN Stanisława Kozieja i ministra obrony Tomasza Siemoniaka.

- Rozmowa wskazuje, że jest pełne zrozumienie dla sensu tej reformy. Oczywiście były pytania, ale osobiście oceniam, że ta reforma ma wyłącznie charakter głęboko merytoryczny i że przejdzie pomyślnie procedurę w parlamencie - ocenił Koziej, który jest sekretarzem RBN.

Wyraził przekonanie, że reforma dowództw zyska poparcie wszystkich sił politycznych, podobnie jak prezydencka inicjatywa ustawowej gwarancji budowania obrony przeciwrakietowej. Szef BBN zapowiedział, że też w tej sprawie będzie się spotykał się z przedstawicielami klubów parlamentarnych.

Pytany o zgodność proponowanych rozwiązań z konstytucją Koziej przypomniał, że obecny system dowodzenia pochodzi z czasów formowania cywilnej kontroli nad armią, jeszcze przed wejściem w życie obowiązującej konstytucji.

- Tak naprawdę obecne rozwiązania są niekoniecznie zgodne z konstytucją. Powodują, że jeden z organów z konstytucyjnych - szef Sztabu Generalnego - jest ponad pozostałymi organami konstytucyjnymi - ocenił Koziej.

Wyjaśnił, że chodzi o rozwiązanie, w którym "szef Sztabu Generalnego niejako wyręcza cywilnego ministra obrony narodowej w funkcji dowodzenia". Podkreślił, że sytuacja, w której szef SG dowodzi, jest ewenementem w historii wojskowości.

Koziej zauważył, że konstytucja mówi ogólnie o dowódcach rodzajów sił zbrojnych, ale ich nie wymienia. Przypomniał, że podział na rodzaje sił zbrojnych jest kwestią uregulowań niższego rzędu i zmieniał się w przeszłości - np. wojska lotnicze i wojska obrony powietrznej były odrębnymi rodzajami, a wojska specjalne funkcjonują jako osobny rodzaj dopiero od kilku lat.

Po południu szef MON Tomasz Siemoniak powiedział PAP, że liczy na to, iż projekt odpowiednich zmian w przepisach trafi do Sejmu w pierwszym kwartale 2013 r. - Projekt jest gotowy. Trwają prace nad przygotowaniem oceny skutków regulacji, powinny być zakończone do końca stycznia i wtedy zaczynamy rządową procedurę - szybkie konsultacje międzyresortowe, Komitet Stały i posiedzenie Rady Ministrów - powiedział Siemoniak.

Zgodnie z planowaną reformą zamiast funkcjonujących obecnie siedmiu najwyższych dowództw i inspektoratów mają powstać dwa dowództwa. Jedno - dowództwo generalne, w którego skład wejdą inspektoraty wojsk lądowych, powietrznych, morskich i specjalnych - ma odpowiadać za utrzymanie i przygotowania wojsk do użycia, drugie - operacyjne - za samo ich użycie w razie misji zagranicznych, kryzysu lub wojny. Sztab Generalny ma stać się organem planistyczno-doradczym, a nie dowódczym. Szef Sztabu Generalnego, dowódca generalny i dowódca operacyjny mają podlegać bezpośrednio ministrowi obrony. Struktury dowodzenia mają być takie same w czasie pokoju i wojny. Na wniosek premiera prezydent - nie czekając na sytuację kryzysową - będzie mógł wskazać osobę, która ma się przygotowywać do roli naczelnego dowódcy.

Założenia reformy rząd przyjął na początku grudnia. W 2011 r. o potrzebie zmian w systemie dowodzenia mówił prezydent Bronisław Komorowski, wcześniej rekomendowali je autorzy Strategicznego Przeglądu Obronnego. Nowa struktura dowodzenia ma wejść w życie w przyszłym roku. Według Kozieja stosowny projekt ustawy trafi do Sejmu najpóźniej niż w lutym.

Dodatkowym tematem posiedzenia RBN była, jak powiedział prezydent, krótka wymiana poglądów na sytuację w Mali. Z kolei szef MSZ Radosław Sikorski powiedział dziennikarzom, że poinformował członków RBN o bieżącej sytuacji w tym kraju.

Koziej, pytany o Mali, powiedział: "Polska uważa, że jest duże niebezpieczeństwo zagnieżdżania się terroryzmu w państwach upadłych". - W tej chwili nie ma żadnych decyzji co do naszego zaangażowania. Popieramy w sensie politycznym działania, które prowadzi nasz sojusznik Francja - dodał.

Koziej ocenił, że przypadek Mali "bardzo mocno potwierdza konieczność wzmacniania wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony w ramach Unii Europejskiej". - Oczekujemy, że w przyszłości UE będzie organizowała tam misję szkoleniową; w tym kontekście możemy rozważać ewentualny udział Polski - powiedział.

RBN to konstytucyjny organ doradczy prezydenta. W skład Rady wchodzą marszałkowie obu izb parlamentu, premier, wicepremier, ministrowie spraw zagranicznych, obrony, spraw wewnętrznych oraz administracji, a także szefowie partii reprezentowanych w parlamencie. W pracach RBN nie uczestniczy prezes PiS.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

"Tej reformy należało dokonać przed laty"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.