"Tu-154M nie miał prawa lecieć do Smoleńska"

(fot. propfreak/flickr.com)
PAP / psd

Samolot Tu-154M nie miał prawa wykonać lotu z zamiarem lądowania w Smoleńsku, ponieważ brakowało jasnych procedur, a istniejące nie były przestrzegane - uważa prezes NIK Jacek Jezierski. Raport o bezpieczeństwie lotów VIP w latach 2005-10 Izba przesłała do Sejmu.

- Chyba najważniejszym czy jednym z istotnych ustaleń kontroli jest to, że ten samolot zgodnie z polskim systemem prawnym nie miał prawa wykonać tego lotu z zamiarem lądowania w Smoleńsku, ponieważ to było lotnisko nieistniejące w rejestrze lotnisk, w związku z czym traktowane jako nieczynne - powiedział prezes NIK Jacek Jezierski w piątek rano w "Sygnałach Dniach" na antenie Polskiego Radia.

W rozmowie z PAP Jezierski wyjaśnił, że polskie prawo nie zna pojęcia "lotniska tymczasowo czynnego". - Samolot mógł wykonać lot tylko na lotnisko czynne - czyli nie do Smoleńska - sprecyzował.

DEON.PL POLECA

Prezes NIK poinformował, że raport z kontroli dotyczącej organizacji transportu lotniczego najważniejszych osób w państwie i zapewnienia ich bezpieczeństwa podczas tego transportu w piątek rano w wersji ostatecznej został zamieszczony na stronach internetowych Izby i w tej wersji został przesłany Sejmowi. Jezierski wyjaśnił też, że celem raportu nie było wyjaśnienie wszystkich przyczyn, ale "pokazanie pewnego tła, na którym ta katastrofa mogła zaistnieć".

- Opinia publiczna dowie się tak naprawdę, jaki był stan w całym państwie, bo to w zasadzie całe państwo odpowiada za brak spójnego systemu procedur, który by zabezpieczał te najważniejsze osoby w państwie. Ta kontrola - chyba największym jej uzyskiem ma być zmiana - stworzenie systemu pełnego, który by spinał wszystkie procedury, który by usytuawiał pełną odpowiedzialność w jednym miejscu tak, żeby nie mogła się powtórzyć sytuacja, jaka miała miejsce 10 kwietnia 2010 r. - tłumaczył prezes NIK.

Jezierski dodał, że raport nie będzie w całości jawny: "pewne kontrole, które się złożyły na ten końcowy raport przeprowadzone w BOR-ze i MSW będą objęte klauzulami i one zostaną przesłane, wyniki tych kontroli, tylko najważniejszym osobom w państwie w sposób oklauzulowany". - Tam są szczegółowe procedury dotyczące zwapnienia bezpieczeństwa stosowane przez BOR i jest zupełnie oczywiste, że one nie mogą ujrzeć światła dziennego. Natomiast wszystkie generalne nieprawidłowości także w tych instytucjach zostały opisane w części jawnej - wyjaśnił Jezierski przyczyny wyłączenia jawności niektórych fragmentów raportu.

Wstępną wersję raportu PAP opisała 25 stycznia. NIK uznała w nim, że wyjazdy najważniejszych osób w państwie, korzystających z wojskowego lotnictwa transportowego, były w latach 2005-10 organizowane w sposób niegwarantujący należytego poziomu bezpieczeństwa. Jeszcze w styczniu podano, że zastrzeżenia do wniosków NIK zgłosiła kancelaria premiera, a MON nie podziela wielu z tamtejszych ocen.

Z ustaleń NIK wynika, że w kontrolowanym okresie istniało nawet ryzyko zagrożenia życia i zdrowia osób korzystających z lotnictwa transportowego Sił Zbrojnych RP. Ryzyko to zwiększały nieprawidłowości występujące zwłaszcza w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego.

Wiele ustaleń NIK pokrywa się z ustaleniami komisji Jerzego Millera, która stwierdziła braki w kadrach i wyszkoleniu lotników z tej jednostki - do czego przyczyniło się także Dowództwo Sił Powietrznych i MON, które nie zbudowały "przejrzystych ścieżek kariery zawodowej". - Dlatego piloci odchodzili z Pułku - stwierdza NIK.

Według Izby w kontrolowanym okresie aż do katastrofy smoleńskiej ani MON, ani kolejne rządy nie wypracowały spójnej koncepcji organizowania transportu lotniczego dla najważniejszych osób w państwie, która stanowiłaby punkt wyjścia dla zapewnienia im odpowiedniego bezpieczeństwa. "Kolejni ministrowie obrony i dowódcy sił powietrznych wiedzieli od dowódców SPLT o problemach kadrowych, szkoleniowych oraz jakości sprzętu, jakim pułk dysponował, nie podejmowali jednak wystarczających działań, aby sytuację zmienić" - ustaliła Izba.

"Kancelaria Prezesa Rady Ministrów otrzymała od Najwyższej Izby Kontroli wystąpienie pokontrolne i przesłała do niego swoje zastrzeżenia w sprawie ocen, uwag i wniosków. Obecnie zastrzeżenia są rozpatrywane przez Izbę" - poinformowało Centrum Informacyjne Rządu w styczniowym komunikacie przesłanym PAP. CIR podkreśliło, że prace nad raportem NIK z przeprowadzonej kontroli w zakresie prawidłowości organizacji wyjazdów VIP-ów w latach 2005-2010, nie zostały jeszcze zakończone i kancelaria premiera będzie mogła odnieść się do treści raportu i wniosków w nim zawartych dopiero po opublikowaniu dokumentu.

Wiadomo, że MSW, BOR, Dowództwo Sił Powietrznych oraz rozformowany 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego nie wniosły zastrzeżeń do ustaleń NIK. W piątek rzecznik prasowy Dowództwa Sił Powietrznych ppłk Sławomir Gąsior powiedział PAP, że dowództwo czeka, aż raport NIK zostanie mu oficjalnie doręczony. "Wtedy go przeanalizujemy i zajmiemy stanowisko" - zapewnił. W styczniu ppłk Gąsior informował też, że Siły Powietrzne realizują zalecenia wynikające z raportu komisji ministra Millera.

Według ustaleń NIK nieprawidłowości w przygotowywaniu wizyt i przelotów występowały w całym kontrolowanym okresie zarówno po stronie cywilnej jak i wojskowej.

Na podstawie zeznań osób przesłuchanych przez NIK ustalono, że w całym kontrolowanym okresie były pewne nieprawidłowości w przekazywaniu zamówień na lot z kancelarii prezydenta, premiera, Sejmu i Senatu - co zgodnie z zawartym porozumieniem - koordynuje szef kancelarii premiera. Zdarzało się, że zamówienie na lot dla VIP trafiały do KPRM bez wymaganych danych, np. o planowanej liczbie pasażerów, i bez tych danych, po wymaganym terminie, wysyłano je do BOR i 36. pułku, które znów w ostatniej chwili usiłowały je ustalić.

NIK stwierdziła, że nieterminowe przesyłanie przez KPRM zamówień (zwłaszcza niekompletnych) do specpułku utrudniało prawidłowe przygotowanie się do lotu. "Przyczyniało się to m.in. do nieterminowego składania wniosków o zgody dyplomatyczne na przelot i lądowanie poza granicami kraju. Z tego powodu zgody wpływały niekiedy w ostatniej chwili przed wylotem. Tego rodzaju wyjaśnienia złożyły kontrolerom NIK osoby zajmujące kierownicze stanowiska w SPLT" - czytamy w ustaleniach NIK.

Kontrolerzy NIK ustalili też, że BOR nie sporządzało rzetelnie analiz zagrożenia ochranianych osób, zajmujących kierownicze stanowiska w państwie. To z kolei utrudniało właściwe zaplanowanie ich ochrony. W BOR nie stworzono też spójnego systemu procedur. Zarazem - jak podkreśla rzecznik NIK Paweł Biedziak - ustalono, że BOR nie mogło dokonywać "lotniczego" rekonesansu lotniska, na którym wylądować miał VIP, a 36. Pułk o to nie występował.

Zarazem NIK ustaliła, że kolejni ministrowie SWiA nie nadzorowali prawidłowo BOR w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa ochranianym osobom. "Ministrowie SWiA nie wiedzieli o występujących w BOR nieprawidłowościach, m.in. związanych ze sporządzaniem analiz zagrożenia ochranianych osób oraz planowaniem ich ochrony, a także z niedostosowaniem procedur wewnętrznych BOR do przepisów wydawanych przez kolejnych ministrów SWiA" - głosi dokument. "Chodzi o kwestię systemową: MSWiA wydaje zarządzenia, a służby nie uzupełniają swych procedur w sposób wynikający z tych zarządzeń" - wyjaśnił Biedziak.

Zastrzeżeń NIK w stosunku do BOR nie chciał w styczniu komentować rzecznik Biura Dariusz Aleksandrowicz. Jak podkreślił, część raportu dotycząca BOR jest poufna i z uwagi na to BOR nie odniesie się do tych doniesień.

NIK pozytywnie oceniła MSZ w zakresie reagowania na sytuacje kryzysowe. Ustalono, że resort posiadał stosowne procedury i prawidłowo reagował na zdarzenia nadzwyczajne. "NIK pozytywnie ocenia działania MSZ po zaistnieniu katastrof komunikacyjnych poza granicami kraju, w tym działania podjęte w związku z katastrofą smoleńską" - czytamy w dokumencie Izby. Zarazem stwierdzono, że w MSZ są instrukcje, procedury i zbiór dobrych praktyk dot. przygotowywania wizyt zagranicznych vipów. "W niektórych procedurach występowały jednak luki (np. uzyskiwanie zezwoleń dyplomatycznych na przeloty i lądowania nie było przez MSZ skutecznie monitorowanie)" - uznano.

Według piątkowej "Rzeczpospolitej", portal WikiLeaks, który od 27 lutego ujawnia służbowe e-maile pracowników Stratforu (prywatnej organizacji wywiadowczej nazywanej cieniem CIA), opublikował kilka e-maili dotyczących katastrofy smoleńskiej. W wiadomości z 22 kwietnia 2010 r. wiceprezydent firmy Fred Burton miał zacytować opinie Siergieja Tretiakowa (byłego rosyjskiego szpiega, najwyżej postawionego agenta KGB, a potem Służby Wywiadu Zagranicznego, który przeszedł na stronę Amerykanów), który w rozmowie z nim miał twierdzić, że "Rosjanie celowo nie pozwolili na lądowanie samolotu, wiedząc, że polski prezydent albo zmusiłby pilota do lądowania, albo samolot zawróciłby i nie wylądował na miejscu" - co pokrzyżowałoby plany uroczystości rocznicy mordu katyńskiego. W odpowiedzi inny analityk Stratforu Marko Papic miał napisać, że pokrywa się to z tym, co powiedziały mu "jego źródła".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Tu-154M nie miał prawa lecieć do Smoleńska"
Komentarze (14)
A
as
11 marca 2012, 16:24
DOKUMENT ROZMYWA ODPOWIEDZIALNOŚĆ za tę tragedię. Z przykrością muszę stwierdzić, że zabrakło mi w tym raporcie pokontrolnym NIK konkretnych wniosków i ustaleń w stosunku do osób odpowiedzialnych za przyczynienie się do tej tragicznej katastrofy. Odnoszę wrażenie, że NIK zachowuje się tak jak nasz wymiar sprawiedliwości, by nie nadepnąć przypadkiem na odcisk reprezentantom naszej wszechwładzy, skoro wspiera swymi konkluzjami raport Millera i szukając winnych tam, gdzie ich nie było i nie ma. Z uporem maniaka cedują winę na pułk lotniczy i jego niedouczonych pilotów szukając winy w ich wyszkoleniu, a nie zauważają błędów decyzyjnych na najwyższych szczeblach władzy, której amatorstwo, zawiść, buta i arogancja polityczna były podłożem tej tragicznej dla Polski katastrofy lotniczej. Bo właśnie ta katastrofa była kluczem do wszechwładzy, do której tak parli Tusk i Komorowski i która im to umożliwiła. Szukanie więc winnych wśród osób, które nie mogą się już same bronić jest kolejnym zwykłym świństwem i mataczeniem 
RW
rejestr widmo
11 marca 2012, 15:24
Rejestr widmo Jezierskiego Specpułk nie mógł w ogóle latać na Siewiernyj, bo lotnisko nie było ujęte "w dostępnym rejestrze". Problem w tym, że takiego rejestru w ogóle nie było. Wojsko ma tzw. wykaz nr 88 (W-88), ale on dotyczy tylko lotnisk w Polsce. Podobny spis dla lotnisk na całym świecie sporządzony według przepisów cywilnych miał powstać, ale wiązałoby się to z wprowadzeniem procedur cywilnych, na co nasze dowództwo nie wyrażało zgody. NIK powołuje się na przepisy Regulaminu lotów, którego par. 9 pkt 16 stanowi, że "lotnisko wykreślone z rejestru lotnisk jest lotniskiem zamkniętym", zaś według par. 1 pkt 5 instrukcji HEAD "operacje startów i lądowań statków powietrznych o statusie HEAD można wykonywać na samolotach z lotnisk czynnych". Jednak te przepisy mówią cały czas o rejestrze krajowym. http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120310&typ=po&id=po03.txt
11 marca 2012, 15:13
Jak widać, kancelaria prezydenta łamała prawo, żądając samolotu do Smoleńska. Łamał prawo gen. Błasik, który nie zabronił tego lotu. A Kancelaria Premiera gdy tam leciał Tusk była OK? I odpowiedzialny za to Pan Arabski - jazmig nie rób sobie jaj :-)
C
cm
11 marca 2012, 11:06
Jazmig, beniamin, Typowe kłamstwa. Wy się w nich babrajcie. Adamajkis, Widzę, że masz kłopoty z logicznym myśleniem. Skoro kapitan nie słuchał nikogo tylko postępował tak jak sam uważał za stosowne i nie został za to wyrzucony z pracy to oznacza, że, działał zgodnie z prawem, czyli nikt mu nie ma prawa narzucać co ma robić . W przeciwnym razie zostałby wyrzucony z pracy za postępowanie niezgodne z prawem i samowolę. Piszę o Gruzji. Przepisy wyraźnie mówią, że na pokładzie samolotu wyłącznym decydentem jest kapitan, ale TY swoje, byle kłamać wmawiać ludziom fałsz. Komu ty się wysługujesz? Po drugie, dlaczego Prezydent miałby o czymś decydować? On jest zwykłym pasażerem i chce szczęśliwie dolecieć do celu. Nikt mnie nie pyta w taksówce, pociągu jak i czy ma się odbywać podróż. Jesteście w tej gotowości ciągłego oskarżania Prezydenta i gen. Błasika odrażający. W jakim Ty świecie żyjesz? To właśnie PiS zrobił wielką aferę po locie do Gruzji, że kapitan nie posłuchał Zwierzchnika Sił Zbrojnych i nie poleciał do Gruzji. Żądano kary dla kapitana, a że jej nie dostał, to tylko zdrowy rozsądek jego przełożonych. Sam śp. Poseł Gosiewski nawet w tej sprawie składał interpelację poselską. Wszystko można znaleźć w Archiwum Sejmu RP. Więc kto babra się w kłamstwach? 
T
tak
11 marca 2012, 10:51
Jazmig, beniamin, Typowe kłamstwa. Wy się w nich babrajcie. Adamajkis, Widzę, że masz kłopoty z logicznym myśleniem. Skoro kapitan nie słuchał nikogo tylko postępował tak jak sam uważał za stosowne i nie został za to wyrzucony z pracy to oznacza, że, działał zgodnie z prawem, czyli nikt mu nie ma prawa narzucać co ma robić . W przeciwnym razie zostałby wyrzucony z pracy za postępowanie niezgodne z prawem i samowolę. Piszę o Gruzji. Przepisy wyraźnie mówią, że na pokładzie samolotu wyłącznym decydentem jest kapitan, ale TY swoje, byle kłamać wmawiać ludziom fałsz. Komu ty się wysługujesz? Po drugie, dlaczego Prezydent miałby o czymś decydować? On jest zwykłym pasażerem i chce szczęśliwie dolecieć do celu. Nikt mnie nie pyta w taksówce, pociągu jak i czy ma się odbywać podróż. Jesteście w tej gotowości ciągłego oskarżania Prezydenta i gen. Błasika odrażający.
jazmig jazmig
11 marca 2012, 09:17
kpJazmig, beniamin, Od kiedy to pasażerowie decydują o starcie samolotu z lotniska. Nie pasażerowie, ale dysponent samolotu, prezydent RP i jego kancelaria, a także dowódca wojsk lotniczych. Oni powinni wiedzieć o statusie lotniska w Smoleńsku.
jazmig jazmig
11 marca 2012, 09:14
 Jak widać, kancelaria prezydenta łamała prawo, żądając samolotu do Smoleńska. Łamał prawo gen. Błasik, który nie zabronił tego lotu.
K
kp
10 marca 2012, 14:45
Jazmig, beniamin, Od kiedy to pasażerowie decydują o starcie samolotu z lotniska. Nie wierzę, że nigdy w życiu nie lataliście samolotem, więc powinniście wiedzieć. Decyzję o locie podejmuje kapitan samolotu po otrzymaniu niezbędnych informacji, ale o wystartowaniu decyduje wieża kontrolna. A Wy dalej oskarżacie i Prezydenta i Generała. Ten Wasz upór –wykorzystujecie każdą okazję, aby oskarżać te dwie godne szacunku osoby , ten Wasz upór powtarzam, świadczy o Was . Jak najgorzej. Nie myl regularnych lotow cywilnych z lotami czrterowymi. W perwszym przypadku faktycznie pasażerowie nie mają nic do gadania. W drugim brana jest pod uwagę strona, dla której lot jest wykonywany. Skoro o wszystkim decyduje kapitan, to dlaczego po locie do Gruzji śp. Prezydent domagał się dymisji, gdy ten nie poleciał tam gdzie On chciał? Zacznij trochę stąpać po ziemi. 
T
tak
10 marca 2012, 14:28
Jazmig, beniamin, Od kiedy to pasażerowie decydują o starcie samolotu z lotniska. Nie wierzę, że nigdy w życiu nie lataliście samolotem, więc powinniście wiedzieć. Decyzję o locie podejmuje kapitan samolotu po otrzymaniu niezbędnych informacji, ale o wystartowaniu decyduje wieża kontrolna. A Wy dalej oskarżacie i Prezydenta i Generała. Ten Wasz upór –wykorzystujecie każdą okazję, aby oskarżać te dwie godne szacunku osoby , ten Wasz upór powtarzam, świadczy o Was . Jak najgorzej.
G
Groszek
9 marca 2012, 22:25
Już w 2011 roku pan T. Arabski utrudniał kontrolę NIK w URM. Poniżej cytat z 2011r: Jednym z wczorajszych newsów dnia była informacja o tym, iż Kancelaria Prezesa Rady Ministrów - D. Tuska utrudniała kontrolerom z NIK-u czynności służbowe związane z badaniem ewentualnych nieprawidłowości przy przygotowaniu wizyt smoleńskich w 2010 r. Szef tej Kancelarii, T. Arabski odbijał piłeczkę: – Pracownicy KPRM nie utrudniali pracy NIK – zapewnia Tomasz Arabski. Kontrolę określa jako „niezwykle uciążliwą", a nieprawdziwe informacje przekazane izbie „omyłkami czy usterkami, które były niezwłocznie korygowane". Dziś łatwiej zrozumieć zakłopotanie ministra Arabskiego. Otóż jak donosi "Rzepa": "NIK, który po katastrofie smoleńskiej bada sposób organizacji lotów najważniejszych osób w państwie w latach 2005 – 2010, uznał, że odpowiadał za nią szef Kancelarii Premiera."
9 marca 2012, 14:04
Lech Kaczyński, profesor prawa i prezydent RP jazmig z szacunkiem o Lechu Kaczyńskim.... co za zmiana ;-)
M
marcin
9 marca 2012, 12:21
 Zastrzeżeń NIK w stosunku do BOR nie chciał w styczniu komentować rzecznik Biura Dariusz Aleksandrowicz. Jak podkreślił, część raportu dotycząca BOR jest poufna i z uwagi na to BOR nie odniesie się do tych doniesień.  - proponuję, żeby BOR odniósł się poufnie do tych doniesień, ale żeby się wogóle odniósł i żeby podano, że się odniósł. Bo wychodzi na to, że sedno sprawy jest poufne. Ok. Ale niech to załatwią, poufnie, ale niech załatwią...
9 marca 2012, 11:09
Brzmi logicznie i rzeczowo i bez podłoża emocjonalnego które powoduje że tworzy się werdykt pod z góry założoną tezę, a katastrofę traktuje się jako okazję do ugrania swoich politycznych i osobistych celów.Na tym tle raport NIK wypada rzeczowo 
jazmig jazmig
9 marca 2012, 11:05
 Zatem generał lotnictwa i dowódca wojsk lotniczych łamał prawo bo świadomie nielegalnie leciał z głową państwa na niesistniejące lotnisko. Podobnie Lech Kaczyński, profesor prawa i prezydent RP leciał nielegalnie, chociaż jego służby powinny go poinformować, że nie może tego robić.